Piekło 13-latka. Ujawniono kulisy interwencji
Jak informowaliśmy kilka dni temu, 13-latek trafił do szpitala w stanie zagrażającym życiu. Matka zostawiła go na kilka dni bez picia, jedzenia, opieki higienicznej i medycznej – informowała podinspektor Katarzyna Kucharska – rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu – cytowana przez RMF FM.
35-latka mówiła jednocześnie rodzinie, że dziecko przekazała rzekomo do ośrodka, gdzie miało mieć zapewnioną opiekę. Bliscy jednak nie byli pewni, czy kobieta mówi prawdę, więc swoimi wątpliwościami podzielili się z pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kadzidle. Później, w trakcie interwencji, zastali chłopca w mieszkaniu w dramatycznym stanie – wygłodzonego i ze śladami odleżyn na ciele (TVN Warszawa informowała, że były „do kości”). 13-latek trafił do szpitala. W placówce medycznej zważono go, a wtedy na jaw wyszło, że jego masa ciała nie przekracza 10 kilogramów.
Kadzidło. 13-latek ważył tyle, ile więźniowie w obozach koncentracyjnych
Prawna opiekunka chłopca usłyszała zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad osobą najbliższą oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 35-latka nie przyznaje się do winy. Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce zawnioskowała o jej tymczasowy areszt, na co sąd przystał.
W rozmowie z dziennikiem „Fakt” profesor medycyny Andrzej Radzikowski, pediatra, który – choć nie zna szczegółów sprawy – postanowił skomentować zdarzenie, na podstawie informacji, które posiada opinia publiczna. – Tak wyglądały ofiary w obozach koncentracyjnych czy getcie – stwierdził.
A jak wyglądała interwencja pracowników MOPS-u? „Fakt” skontaktował się w tej sprawie z wójtem gminy Kadzidło – Anną Śniadoch – ponieważ pracownicy MOPS-u nie chcieli przekazać szczegółowych informacji, zaznaczając jedynie, że „dopełnili wszelkich obowiązków wynikających z przepisów prawa” – czytamy.
Kulisy interwencji. Wójt ujawnia
Wójt ujawniał, że w tej rodzinie „był konflikt”. – Osoba z rodziny zgłosiła się do nas dzień wcześniej, przed tą całą sytuacją, że nie widziała dawno tego dziecka i chciałaby zobaczyć, bo nie wie, co tam się dzieje – mówi Śniadoch. Pracownik sporządził natomiast notatkę służbową. Dopytał też o szczegóły – chciał się dowiedzieć m.in., jak wygląda sytuacja w rodzinie. Następnie skontaktowano się z matką, która zaznaczyła przez telefon, że nie ma obowiązku pokazywać chłopca, co dało do myślenia pracownikom MOPS-u.
Postanowili poinformować o sprawie służby, które kolejnego dnia pojawiły się w mieszkaniu. W tej wstrząsającej sprawie cały czas prowadzone jest śledztwo.