Tajemniczy obiekt wleciał do Polski. Wiceszef MON o priorytecie dla wojska

Dodano:
Gmina Tyszowce, wiceszef MON – Cezary Tomczyk Źródło: PAP / Rafał Guz
W poniedziałek nad ranem polską granicę w przestrzeni powietrznej przekroczył niezidentyfikowany obiekt. Leciał on prawdopodobnie kilkanaście minut, z prędkością 100 km/h, pokonując trasę ok. 25 km. W sprawie incydentu głos zabrał wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. Poszukiwania przedmiotu cały czas trwają – na wysokości gminy Tyszowce (województwo lubelskie).

W rozmowie z TVN24 wiceszef MON wskazał, że 26 sierpnia, nad ranem, stacje radiolokacyjne otrzymały sygnał, który wskazywał na to, że „jeden z obiektów atakujących Ukrainę wleciał w Polską przestrzeń powietrzną”. Na terenie gminy Tyszowce znajdują się Wojska Obrony Terytorialnej i śmigłowce. Obszar, gdzie obiekt przestał być widoczny na radarze, znajduje się około 25 kilometrów od Hrubieszowa. Tam trwają właśnie poszukiwania.

Tomczyk wskazał, że Ukraina była w poniedziałek „intensywnie atakowana przez rosyjskie siły zbrojne”. Zaatakowano 10 regionów, w tym między innymi obwód lwowski. – Mówię tutaj o napadzie powietrznym – strategiczne bombowce już nad ranem zostały poderwane – powiedział wiceszef resortu obrony, wskazując, że mogło mieć to związek z incydentem.

Wojsko ma teraz jeden priorytet

Wiceszef MON wskazał, że gdy Rosjanie atakują Lwów, to robią to nie ze wschodu, ale z zachodu – po to, żeby ominąć obronę przeciwrakietową, przeciwlotniczą i zaatakować z miejsca, z którego Ukraińcy takiego ataku najmniej się spodziewają. Przypomniał, że Polska w linii prostej od Lwowa jest oddalona o ok. 100 kilometrów. – Każdy z nas może sobie wyobrazić, jak to wygląda w praktyce, jak wygląda zagrożenie. Te obiekty poruszają się bardzo szybko, jeżeli mówimy o rakietach, to jest to około 800 kilometrów na godzinę, czasami więcej – jeżeli to są drony, to jest to na przykład 100-150 km/h, wtedy już mówimy tutaj o innych prędkościach – podkreślił.

Tomczyk przekazał, że wojsko od samego rana monitorowało sytuację. – W tej chwili priorytetem jest to, żeby znaleźć ten... przedmiot [tutaj wiceszef MON zawahał się, ale po chwili stwierdził, że to „prawdopodobnie” chodzi o „drona” – red.]. O tym, co to jest dokładnie, będziemy mogli powiedzieć już po fakcie. Wiemy, na jakim terytorium stacje radiolokacyjne straciły kontakt, tam prawdopodobnie nastąpiło przyziemienie – może gdzieś w lesie – wskazał.

Minister przypomniał, że Polska od wielu miesięcy prowadzi intensywne prace, by niebo było zabezpieczone. – Minister obrony narodowej [Władysław Kosiniak Kamysz] zdecydował o zakupie takich wielkich sterowców od armii amerykańskiej, też samolotów-radarów latających – po to, żeby ten system był szczelny, zresztą są pierwsze efekty, bo wychwytujemy już dziś każdy przekaz, który jest gdzieś blisko naszej granicy – zaznaczył.

Gdzie znajduje się obiekt? Istnieje prawdopodobieństwo, że zawrócił

Obiekt, który nad ranem przekroczył strefę powietrzną Polski, znajdował się na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. Gen. Klisz – Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych – informował, że „obiekt zaniknął po ok. 25 km na terytorium Polski”. Powiedział też, że wojsko nie wyklucza scenariusza, w którym obiekt najpierw przekracza granicę, a następnie zawraca.

Wstępne ustalenia wskazują, że mógł być to bezpilotowy statek powietrzny.

Źródło: TVN24
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...