Tajemniczy obiekt nad Polską. Hołownia: Mogła to być anomalia meteorologiczna
W poniedziałek nad ranem polską granicę w przestrzeni powietrznej przekroczył niezidentyfikowany obiekt. Leciał on kilkanaście minut – z prędkością 100 kilometrów na godzinę – pokonując trasę ok. 25 km. Jego poszukiwania cały czas trwają na terenie gminy Tyszowce (województwo lubelskie), gdzie najprawdopodobniej spadł.
Marszałek Sejmu w poniedziałek wieczorem był gościem programu „Kropka nad i”. – Mówiło się, że „być może jest to dron”, ale z tego, co wiem, ministerstwo obrony nie wyklucza żadnej z ewentualności. (...) Poszukiwania trwały będą do skutku – albo do wykluczenia takiej przyczyny – wskazał lider Polski 2050.
Nowe informacje. Jaki konkretnie dron mógł spaść na terytorium Polski?
RMF FM w poniedziałek po południu podało, że teren, gdzie wylądować mogła maszyna, został już określony przez wojskowych. Teraz patrole – wspierane z powietrza przez śmigłowiec – szukają przedmiotu.
Dziennikarze skontaktowali się też z podpułkownikiem Jackiem Goryszewskim – szefem wydziału prasowego Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił zbrojnych – który powiedział, że wojsko bierze pod uwagę również scenariusz, w którym jednostka zawróciła na terytorium Ukrainy po tym, gdy przekroczyła granicę Polski. Możliwe, że wcale nie ma jej już na obszarze kraju.
Nad ranem obiekt mógł zostać zestrzelony, ale najpierw trzeba było ostatecznie potwierdzić, z czym do czynienia mieli żołnierze. – Ostatecznej identyfikacji nie było z uwagi na warunki pogodowe – przekazał rzecznik prasowy DORSZ.
„Wojskowi twierdzą nieoficjalnie, że najpewniej to rosyjski dron kamikadze Shahed [irański bezzałogowy statek powietrzny – red.]” – podała rozgłośnia RMF FM.
Cezary Tomczyk o incydencie – wskazał na atak w Ukrainie
Wcześniej, w rozmowie z TVN24, wiceszef MON – w kontekście incydentu – wskazał na atak w Ukrainie. Objął on 10 regionów, w tym obwód lwowski.
– Mówię tutaj o napadzie powietrznym – strategiczne bombowce już nad ranem zostały poderwane – powiedział wiceszef resortu obrony. Przypomniał, że Polska w linii prostej od Lwowa jest oddalona o około 100 km.