Miał pomóc w ucieczce Łukasza Ż. „Mój syn jest niewinny”
Przypomnijmy, że do tragicznego w skutkach wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września w okolicy warszawskiego Torwaru, na Trasie Łazienkowskiej. 27-letni Łukasz Ż. wjechał z impetem w tył forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku zdarzenia zginął 37-letni mężczyzna. Jego żona i dzieci trafili do szpitala. W wypadku ucierpiała także 22-letnia Paulina, która była partnerką Łukasza Ż.
Kobieta trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Jej też Łukasz Ż. wraz z kolegami nie udzielili pomocy na miejscu, licząc, że kobieta umrze, a śledczy uznają, że to ona prowadziła samochód. Łukasz Ż. również odniósł obrażenia, które leczył w jednym z niemieckich szpitali. Tam też został zatrzymany. Teraz czeka na ekstradycję do Polski. Stracił prawo jazdy.
Zatrzymano kilka osób. Podejrzani trafili do aresztu
W związku ze sprawą w ręce policji trafiło dotychczas sześć osób. Trzy z nich to Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. – zostali oskarżeni o nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym, a także utrudnianie postępowania karnego. Trafili do aresztu na trzy miesiące, a w wypadku brali udział jako pasażerowie.
Oprócz kierowcy i pasażerów z volkswagena zarzuty usłyszeli jeszcze dwaj inni mężczyźni. Obaj zostali zatrzymani na terenie Warszawy. Przed wypadkiem pili alkohol w towarzystwie Ż. Kamil K. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy, a także pomocnictwa w ukrywaniu podejrzanego i ułatwieniu mu ucieczki. Prowadził wypożyczalnię aut i to do niego należał volkswagen i cupra, którymi podróżował Ż. i jego towarzysze.
Ojciec Aleksandra G.: Nie wierzę, że pomagał sprawy wypadku w ucieczce
Drugim zatrzymanym jest Aleksander G., który pracował we wspomnianej wypożyczalni, a po wypadku miał ustalać plan ucieczki Łukasza Ż. Dziennikarzom Faktu udało się dotrzeć do jego ojca.
– To jakiś koszmar. Przyszli po syna i go aresztowali. On nie miał z tym nic wspólnego. Mówią, że pomagał mu w ucieczce. To jakiś absurd – mówił mężczyzna. Jego zdaniem w momencie wypadku Aleksander znajdował się w wynajmowanym mieszkaniu „ze swoją ukochaną”. – Można ją o to zapytać. Przecież wszystko jest do sprawdzenia. W budynku są kamery i można to zweryfikować. Osobiście nie wierzę w to, że Aleksander pomagał sprawcy wypadku w ucieczce – dodał.
Rodzina miała wynająć adwokata. Bliscy oskarżonego uważają, że ten jest niewinny. – Będziemy chcieli, żeby Aleksander wyszedł na wolność, bo jest niewinny. Znając życie, nie będzie to proste, ale próbować trzeba – powiedzieli.