Artykuł sponsorowany

W każdym z nas drzemie zło – Piotr Kościelny o mrocznych tajemnicach i impulsywnych zbrodniach!

Dodano:
„Zły” Piotr Kościelny Źródło: Wydawnictwo Czarna Owca
W rozmowie z Piotrem Kościelnym, jednym z najpopularniejszych polskich autorów kryminałów, odkrywamy złożone źródła zła i ludzkich tajemnic. Kościelny podkreśla, że mroczne impulsy mogą się ujawniać w każdym z nas, niezależnie od wieku czy okoliczności życiowych. W swojej najnowszej książce – „Zły” –  opowiada historię młodego mężczyzny, którego frustracje i niepowodzenia popychają do okrutnych czynów. Autor, czerpiąc z doświadczeń detektywa, kreśli obraz zamkniętej społeczności, gdzie zmowa milczenia potrafi chronić nawet największe zło.

Piotr Kościelny

Pański antagonista, Heniek Kolasa, miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, kiedy odkrył w sobie zdolność do popełnienia zbrodni – czy młody wiek może być przyczyną takich gwałtownych zachowań?

W mojej ocenie wiek nie ma znaczenia. Warto zauważyć, że mordują zarówno osoby starsze jak i nastolatkowie, zdarza się, że nawet dzieci. Największy wpływ na takie zachowania mają wartości wyniesione z domu, środowisko, w którym się obracamy i wzorce przekazane przez starszych. Rówieśnicy, którym próbujemy zaimponować, również, ale najczęściej powodem tak gwałtownych zachowań są emocje, którym ulegamy i których nie potrafimy w żaden sposób kontrolować.

Pana najnowsza książka nosi dosadny tytuł: „Zły”? Skąd według Pana bierze się w człowieku zło, i taka ludzka fascynacja złem?

Na to może składać się wiele czynników. Może to być zarówno trudne dzieciństwo jak i przemoc, którą taki człowiek doznaje z rąk najbliższych. Mogą być to traumatyczne wydarzenia, które odcisną na nim piętno. Możliwości jest wiele. Czasami zło może po prostu siedzieć w potencjalnym mordercy i czekać na "odpowiedni" moment. Prawda jest taka, że w każdym z nas jest jakaś ukryta cząstka zła, bo przecież zdarza się, że bywamy złośliwi wobec innych, a i potrafimy cieszyć się, gdy komuś powinie się noga. Niepowodzenia innych potrafią wywołać uśmiech na twarzy wielu ludzi. Warto jednak zaznaczyć, że nie każdy jest zdolny do odebrania życia drugiemu człowiekowi.

Jako były detektyw, uważa Pan, że wszyscy mamy coś do ukrycia?

Sprostujmy od razu – nie jestem byłym detektywem, tylko w dalszym ciągu mam wszystkie uprawnienia i w każdej chwili mogę wrócić do zawodu. Póki co jednak tego nie planuję. Wolę skupić się na tym co aktualnie robię, czyli pisaniu kryminałów i thrillerów.

Wracając do pytania – tak, każdy z nas ma jakąś tajemnice, o której ujawnienie się obawia. Niektórzy zdradzają, inni stosują przemoc, a jeszcze inni dokonują zbrodni. Często kłamiemy, żeby coś zataić lub komuś zaimponować, nawet w drobnostkach. Skutki takich zachowań, gdy prawda wypływa na powierzchnię, czasem mogą być katastrofalne.

Pewne problemy społeczne mogą skłaniać ludzi do niecodziennych zachowań – jak to było z Pańskimi bohaterami? Gdzie szukać przyczyn ich zachowania?

W najnowszej powieści pt. "Zły" nie ma problemów społecznych, tak jak w poprzednich moich książkach. Jest za to ukazane rodzące się zło, które spowodowane impulsem wychodzi na światło dzienne.

Mordercy w swoich zbrodniach często kierują się zupełnie prozaicznymi motywami. Czym kierował się antybohater Pańskiej książki?

Impuls. Czysty impuls. Kolasa chciał zaspokoić swoje żądze, a na to składało się wiele czynników, m. in. problemy w domu, brak współżycia małżeńskiego z żoną, czy chociażby szara rzeczywistość PRL-u.

Mam takie powiedzenie, co w sypialni to w salonie. I odwrotnie. Jak nie ma współżycia, to człowiek robi się nerwowy, co przekłada się na to, że partner/partnerka odmawia i w sypialni znowu do niczego nie dochodzi. Tutaj koło się zamyka.

U Heńka Kolasy tak właśnie było. Miał swoje potrzeby i ostatecznie doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na zaspokojenie ich jest napadanie na inne kobiety.

Zmowa milczenia – to motyw po który sięga wielu pisarzy. I choć może się wydawać nieprawdopodobne, to rzeczywistość pokazuje, że potrafimy latami skrywać mroczne tajemnice. W małych miasteczkach bardzo często ta ciasna społeczność doskonale wie kto był złoczyńcą. Znają przebieg wydarzeń. A mimo to milczą. Co kieruje takimi ludźmi?

Myślę, że to fałszywie pojęta lojalność wobec sprawcy. Zamknięta społeczność, w której nikt nie chce, aby doszyć mu "łatkę" donosiciela. To wszystko sprawia, że niektóre zbrodnie nigdy nie wychodzą na jaw, a tajemnice skrywane przez takich ludzi, często są zabierane przez nich do grobu.

Wydaje się, że każdy z nas ma poczucie sprawiedliwości. A jednak, jak pokazuje Pańska książka, czasami ludzie kierują się zupełnie innymi wartościami – przyszła teściowa Kolasy wie o jego zbrodni, a mimo to postanawia mu pomóc zatrzeć ślady, żeby sąsiedzi nie mówili, że ma zięcia mordercę. Czy nasz wizerunek w oczach innych nadal jest taki znaczący?

Tak, ludzie często przejmują się tym, co pomyślą inni, a wbrew pozorom oni mniej się nami interesują, niż nam się wydaje. W małych miejscowościach i wioskach dla ludzi najważniejsze jest, żeby sąsiedzi mieli o nas jak najlepsze zdanie, więc potrafią chronić nawet najgorsze zło.

Akcja książki rozgrywa się w Polsce w latach 70., w małej społeczności, w której wszyscy się znają – jakie tworzy to specyficzne wyzwania dla śledztwa?

Na pewno zmowa milczenia, chęć ukrycia prawdy czy zamknięta społeczność, z której nic nie powinno wychodzić na zewnątrz. To wszystkie rzeczy mają wpływ na śledztwo.

Jednak w "Złym" tylko przyszła teściowa wie, co zrobił Kolasa. Reszta mieszkańców była nieświadoma.

Opisując działania sierżanta Karpińskiego, czerpał Pan inspiracje z realnych spraw z tamtego okresu?

Nie. Nigdy w swoich powieściach nie wykorzystuję prawdziwych spraw i zawsze to podkreślam. Pomimo tego, że w zawodzie detektywa nie ma ściśle określonej tajemnicy, tak jak w zawodzie księdza lub adwokata, to ja chronię prywatność moich byłych klientów. Wszystkie zdarzenia, które opisuję, są wytworem mojej wyobraźni, za wyjątkiem miejsc, które istnieją w rzeczywistości.

Jakie najdziwniejsze zachowania ludzkie, które Pan zaobserwował, kompletnie Pana zaskoczyły, jako detektywa? Wykorzystuje je Pan w swoich książkach?

Dużo rzeczy, ale najgorsza zawsze była ukrywana przemoc, nawet ta wobec dzieci. Bywały też perfidne kłamstwa, oszustwa na tle finansowym, rozmaite kradzieże, które czasami kończyły się szantażami, ale tak, jak wspominałem wyżej – nie wykorzystuję tego w swoich powieściach.

Jak bardzo śledztwo prowadzone w książce, różni się od tego prawdziwego? Czy według Pana czytelnicy kryminałów mają realne wyobrażenia o pracy detektywa?

W tamtych czasach organy ścigania nie miały środków, które dzisiaj są powszechne. Nie było Internetu, monitoringu, a większość śledztw polegała na mozolnym dochodzeniu do prawdy. Śledztwo polegało na zbieraniu informacji, przesłuchiwaniu świadków i zabezpieczaniu dowodów. Metody działań w latach 70 – tych czy 80 – tych mogą wydać się śmieszne lub archaiczne – chociażby robienie odlewów gipsowych śladów opon.

Natomiast, jeśli chodzi o czytelników, to bywa różnie. Większość z nich uważa, że praca detektywa jest bardzo ekscytująca, a prawda jest taka, że to jest w większości żmudna dłubanina i kilkugodzinne oczekiwania na to, aby coś się wydarzyło, bez gwarancji osiągnięcia pozytywnego rezultatu.

Źródło: Wydawnictwo Czarna Owca
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...