Kto pomógł w zatrzymaniu Łukasza Ż.? Na jaw wychodzą nowe okoliczności
Przypomnijmy, do wstrząsającego zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Wówczas to rozpędzony samochód Volkswagen Arteon uderzył prosto w tył Forda, którym jechała czteroosobowa rodzina. W pojeździe byli 37-letni mężczyzna, jego żona, 8-letnia córka i 4-letni syn. Mężczyzna zginął na miejscu, reszta rodziny trafiła w ciężkim stanie do szpitala.
Według ustaleń służb samochodem, który spowodował kolizję, podróżowało pięć osób, a prowadzić go miał 26-letni Łukasz Ż. Zarówno on, jak i podróżujących z nim trzech kolegów, zaraz po wypadku miało najpierw utrudniać udzielenia pomocy podróżującej z nimi 20-letniej Paulinie K., dziewczynie Łukasza Ż., a następnie uciec z miejsca zdarzenia i pomóc w dalszej ucieczce podejrzanego. Na tym się nie skończyło. Mężczyźni sugerowali bowiem, że to właśnie dziewczyna prowadziła pojazd i ponosi winę za wypadek.
W wyniku wypadku 20-latka ma złamane kości policzkowe, wybite zęby, stłuczoną czaszkę i zerwany rdzeń kręgowy.
Kryminalna przeszłość Łukasza Ż.
Zaraz po wypadku media zaczęły sprawdzać przeszłość zarówno Łukasza Ż., jak i podróżujących z nim osób. Mężczyzna odsiedział m.in. wyrok za posiadanie narkotyków, oszustwo, groźby karalne i kradzież. Zatrzymywano go za jazdę pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.
Równie ciekawą przeszłość ma jego partnerka Paulina K. Jak ustalił „Fakt” w 2022 r. 18-letnia wówczas dziewczyna wspólnie ze swoją mamą Karoliną, zostały skazane za przemyt opioidów: Tramadolu oraz Oxikodonu. Łącznie ponad 51 tys. tabletek.
Matka partnerki Łukasza Ż. pomogła policji
Teraz na jaw wychodzą nowe okoliczności towarzyszące zatrzymaniu Łukasza Ż. O wypadku opowiedziała matka jego partnerki jednemu z dzienników. Ujawniła ona kulisy zatrzymania mężczyzny.
Jak dowiedział się „Fakt”, policjanci nie rozmawiali jeszcze z Pauliną K., za to jej matka miała wskazać śledczym, kto spowodował wypadek. – To ja współpracowałam z policją. Tamci, których zamknęli, nie chcieli nawet współpracować. To ode mnie dostali namiary na niego – powiedziała gazecie pani Karolina.