„To jest żenujące i to coś, co napawa mnie wstydem”. Sasin ocenił rymowankę Tuska
Jacek Sasin swoją krytykę zaczął od 200 milionów złotych na usuwanie skutków powodzi, które rząd wygospodarował w ramach cięć w budżecie. Podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przedstawiła szczegóły tego pomysłu.
Polityka pod pretekstem pomocy powodzianom
– 200 mln złotych „pod płaszczykiem powodzi”, uderzenie w niezależne instytucje, czyli w te, które nie są jeszcze kontrolowane przez ten rząd i tą koalicję – mówił Sasin, wskazując na instytucje dotknięte cięciami. To m.in. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Instytut Pamięci Narodowej, Sąd Najwyższy i Krajowa Rada Sądownictwa.
Poseł PiS negatywnie ocenił też politykę komunikacyjną rządu ws. powodzi. Podkreślał, że opinia publiczna ma prawo znać prawdę o wszystkich aspektach związanych z tym kataklizmem.
– Głównym dezinformatorem w całej akcji powodziowej okazał się Donald Tusk, który najpierw oszukiwał Polaków, mówiąc, że prognozy, które posiada nie są niepokojące, a wiemy już dziś, po kontrolach, również poselskich posłów PiS w IMGW, że były niepokojące. Potem uspokajał mieszkańców Stronia Śląskiego, że tama wytrzyma, a dwie godziny później tama pękła – mówił.
Tusk mówił o bobrach. Sasin zażenowany
– Zadałbym Donaldowi Tuskowi pytanie, jak to się stało, że zaledwie dziewięć procent potencjału służb ratowniczych było zaangażowanych w akcję na południu Polski? – zwracał uwagę Jacek Sasin. Wrócił też do słów premiera o bobrach, których działalność miałaby być ograniczona odpowiednimi instalacjami na wałach przeciwpowodziowych.
– Wtedy nie będzie potrzeby neutralizacji bobrów. (...) Mówiąc krótko, będzie dobrze, panie bobrze – rzucił Tusk. – Wstydzę się, jako obywatel Polski, że premier rządu w tak dramatycznej sytuacji robi sobie żarciki w ten sposób, kiedy ludzie zginęli, kiedy jest taki dramat na południu Polski. To jest żenujące i to coś, co napawa mnie wstydem – skomentował Sasin.