Groźne dla zdrowia „konie trojańskie" na smartfonach. Naukowcy ostrzegają
Jak się okazuje, obecność bakterii E. coli to najmniejszy problem. Na urządzeniach, z których korzystamy codziennie, znajdują się także patogeny, antybiotykooporne mikroorganizmy, a nawet drobnoustroje wywołujące choroby roślin, które mogą być znacznie groźniejsze. Skąd się biorą?
Naukowcy odkryli nowe zagrożenie. Źródłem są telefony komórkowe
Okazuje się, że powierzchnie telefonów są idealnym środowiskiem do rozwoju mikroorganizmów, regularnie zasiedlanych przez drobnoustroje przenoszone z naszych rąk, wydzielin z ust, a nawet cząsteczek kału.
Co więcej, użytkownicy często wymieniają się florą bakteryjną. W ciągu dnia jesteśmy w różnych miejscach: sklepach, urzędach, toaletach, gdzie stykamy się z mikroorganizmami pozostawionymi przez inne osoby, które potem przenosimy na nasze telefony.
– Średnio odkryliśmy od 120 do 200 mikrobów na telefon — powiedziała w rozmowie z Newsweekiem Lotti Tajouri, adiunkt genetyki molekularnej zajmująca się zdrowiem publicznym i bezpieczeństwem biologicznym na Bond University. – E. coli znaleziono na około jednej trzeciej telefonów komórkowych. Opublikowany przez nas raport wykazał, że 45 procent telefonów komórkowych podczas pandemii COVID-19 zawierało SARS-CoV-2 – dodał Tajouri.
Telefony jak inkubatory dla mikroorganizmów
Badanie opublikowane w australijskim czasopiśmie „Infection, Disease and Health" przeanalizowało powierzchnie 20 telefonów należących do uczestników międzynarodowej konferencji Światowej Organizacji Narodowych Kolegiów, Akademii i Stowarzyszeń Akademickich Lekarzy Rodzinnych w Sydney w 2023 roku.
Mimo niewielkiej próby analiza wykazała, że na tych urządzeniach znajdowało się ponad 2200 różnych mikrobów.
— Telefony komórkowe to pięciogwiazdkowe hotele dla wszelkiego rodzaju mikrobów: grzybów, bakterii, wirusów i bakteriofagów — wyjaśnia Tajouri. – Ciągle zasiedlamy je składnikami własnego biomu — od śliny po organizmy kałowe, gdy używamy telefonów w toalecie; do tego dochodzi osad z kurzu, a także kontakt z rękoma innych osób – zauważył badacz.
Lotti Tajouri zwraca również uwagę, że często jemy z telefonami w ręku, co dodatkowo „karmi” mikroby, oferując im stały „bufet”. Podczas rozmów nasze urządzenia stykają się ze śliną, której wilgotność sprzyja rozwojowi drobnoustrojów.
To wszystko może sprzyjać „poziomemu transferowi genetycznemu”, czyli wymianie DNA między różnymi organizmami, co może prowadzić do powstawania bardziej zjadliwych i trudniejszych do zwalczania patogenów.
Badania pokazują, że problem ten nie ogranicza się do codziennego użytkowania telefonów przez przeciętnych obywateli. Nawet w placówkach służby zdrowia, gdzie zachowanie higieny jest kluczowe, telefony medyków mogą być źródłem infekcji wewnątrzszpitalnych.
Niezdezynfekowane urządzenia mogą prowadzić do zakażeń u pacjentów o obniżonej odporności, co stanowi poważne wyzwanie dla kontroli infekcji w szpitalach.
Co na to WHO?
Tajouri sugeruje, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i inne globalne instytucje zdrowia powinny wdrożyć standardy sanitarne dotyczące telefonów, szczególnie w kontekście międzynarodowych podróży.
Proponuje zastosowanie promieniowania UV-C do dezynfekcji na szeroką skalę, zwłaszcza na lotniskach i w środkach transportu publicznego. Według niego ignorowanie problemu może prowadzić do poważnych konsekwencji, w tym kolejnych pandemii.
— Aby skutecznie rozwiązać ten problem, dezynfekcja powinna być przeprowadzana po wejściu na pokład samolotu lub statku — wyjaśnił Tajouri. – Zaniedbanie tego może być największym błędem w zapobieganiu rozprzestrzenianiu się infekcji. Może też stać się przyczyną pandemii, w których skażone telefony komórkowe działają jak konie trojańskie — zauważa naukowiec.