Liderki Strajku Kobiet przed sądem. Usłyszały wyrok
Inicjatorki Strajku Kobiet stanęły przed sądem za organizację demonstracji w 2020 roku. Protesty, które odbyły się jesienią i zimą tamtego roku, były odpowiedzią na kontrowersyjne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które zaostrzało prawo aborcyjne w Polsce.
Jest wyrok w sprawie Liderek Strajku Kobiet. Sąd zdecydował
Agnieszka Czerederecka, Marta Lempart i Klementyna Suchanow zostały oskarżone o „sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób” poprzez organizację masowych zgromadzeń podczas trwającej pandemii.
Prokuratura zarzucała im, że świadomie zachęcały do udziału w manifestacjach, wiedząc o ryzyku związanym z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. W tamtym czasie obowiązywały ograniczenia dotyczące organizacji zgromadzeń, wprowadzone w związku z sytuacją epidemiczną, choć, jak podkreśliła obrona, ograniczenia te miały wątpliwą podstawę prawną.
Lempart opluła policjantów?
Marta Lempart, oprócz zarzutów dotyczących organizacji nielegalnych demonstracji, stanęła także przed sądem za znieważenie funkcjonariuszy policji. Prokuratura oskarżyła ją o oplucie policjantów oraz skierowanie pod ich adresem wulgarnych słów podczas jednej z demonstracji.
Dodatkowo postawiono jej zarzut publicznego pochwalania przestępstw, co miało związek z jej wypowiedzią w wywiadzie radiowym dla Radia Zet w październiku 2020 roku. W rozmowie z dziennikarką Lempart wyraziła poparcie dla aktów wandalizmu wymierzonych w kościoły, które miały miejsce w trakcie protestów, stwierdzając: „Oczywiście, że trzeba wchodzić do kościoła, trzeba robić to, co się czuje i co jest skuteczne”.
Sąd Okręgowy w Warszawie: Protesty miały charakter spontaniczny
Sąd Okręgowy w Warszawie, pod przewodnictwem sędziego Tomasza Grochowicza, uznał jednak, że nie ma dowodów na to, że organizatorki protestów sprowadziły realne zagrożenie dla życia i zdrowia osób uczestniczących w zgromadzeniach.
W wyroku podkreślono, że chociaż oskarżone były jednymi z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Strajku Kobiet, to same protesty miały charakter spontaniczny, a ich uczestnicy sami nawoływali do udziału w demonstracjach w swoich miejscowościach. Sędzia zaznaczył, że wbrew zarzutom prokuratury manifestujący starali się przestrzegać obowiązujących zasad sanitarnych, takich jak noszenie maseczek i zachowywanie bezpiecznych odległości.
Sędzia zwrócił również uwagę na to, że większe zagrożenie epidemiologiczne mogły stanowić działania służb porządkowych, które próbowały opanować protesty.
Prokuratura, choć nie kwestionowała faktów związanych z organizacją protestów, wskazywała na ich potencjalne zagrożenie epidemiologiczne. Zdaniem prokuratora Radosława Jancewicza oskarżone świadomie ignorowały zasady ograniczające kontakty międzyludzkie w czasie pandemii, narażając tym samym uczestników protestów na ryzyko zakażenia.
Prokurator argumentował, że liderki Strajku Kobiet, stawiając swoje prawa ponad prawa innych obywateli, działały w sposób wysoce szkodliwy społecznie.
Obrona: Polityczny charakter zarzutów
Obrońcy oskarżonych od początku procesu wskazywali na polityczny charakter zarzutów. Adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, reprezentująca Martę Lempart, podkreślała, że proces ten jest wyrazem próby zemsty za sprzeciw wobec władzy i walkę o prawa obywatelskie.
Zwracała także uwagę na fakt, że wiele osób, które w ostatnich latach mierzyły się z postępowaniami karnymi w związku ze swoimi poglądami i udziałem w zgromadzeniach, jest w istocie pokrzywdzonych przez system prawny, a nie sprawcami przestępstw.
Wyrok sądu, choć jeszcze nieprawomocny, wywołał szeroką dyskusję na temat praw obywatelskich, wolności zgromadzeń oraz odpowiedzialności za organizację protestów w czasie pandemii COVID-19.