Mejza będzie miał poważne problemy. Zdecydowany krok Bodnara
Adam Bodnar zwrócił się do Szymona Hołowni z wnioskiem o uchylenie immunitetu Łukasza Mejzy. Ten krok to pokłosie postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze. Dotyczy ono podania nieprawdy lub zatajenia prawdy w oświadczeniach o stanie majątkowym przez posła.
Rzeczniczka prasowa PK Anna Adamiak przekazała, że w toku postępowania zgromadzono materiał dowodowy, który dostatecznie uzasadnia podejrzenie popełnienia przez Łukasza Mejzę 11 przestępstw. Śledczy nie mogą przesłuchać parlamentarzysty ani postawić mu zarzutów, dopóki posiada on immunitet.
Łukasz Mejza odniósł się do zarzutów. Zaatakował prokuraturę
Łukasz Mejza, który dostał się do Sejmu z list PiS stwierdził, że „cała sprawa to dowód na to, że w Polsce mamy standardy z Białorusi”. – Bodnarowcy atakują posłów za to, że rzekomo nie wpisali pomieszczeń. Ich nie trzeba wpisywać w oświadczenia majątkowe, wystarczy metraż. Dochodzi do tego, że posłom policjanci wchodzą do mieszkania, nękają kobiety w ciąży i biegają po mieszkaniu z miarką. To są standardy stalinowskie, to nawet nie jest Białoruś – komentował.
W rozmowie z dziennikarzami poseł z klubu PiS powiedział, że „chętnie się do wszystkich zarzutów odniesie, jak zobaczy wniosek w swojej sprawie”. – Jestem przekonany, że całą tę bodnarowską prokuraturę przejadę walcem, bo to jest działanie na zasadzie „dajcie człowieka, a znajdę paragraf” – ocenił.
– Chcą mnie skazać za cokolwiek, zrobili ze mnie przestępcę. Zaczęli wymyślać jakieś chore dzieci i niestworzone sytuacja, ale tam nie ma podstaw do postawienia zarzutów, bo cała historia została wymyślona, więc chcą mnie złapać z oświadczeniem majątkowym. Proszę bardzo, jeśli chcą konfrontacji, to będziemy się konfrontować – stwierdził.