Premier Tusk wraca do sprawy wiz. „Ten raport jest miażdżący”
Raport w sprawie afery wizowej zaprezentował prezes NIK Marian Banaś. Dokument skupiał się na nieprawidłowościach wydawania wiz cudzoziemcom za poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wynika z niego, że w resorcie stworzono korupcjogenny i nietransparentny mechanizm, pozwalający wpływać na konsulów w sprawie wiz.
Raport NIK o aferze wizowej
Pomiędzy początkiem roku 2018 i majem tego roku wykazano 46 nieprawidłowości w 5 obszarach. Marian Banaś podsumował, że NIK „oceniła negatywnie nadzór ministra spraw zagranicznych nad działalnością konsularną w okresie objętym kontrolą”.
Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli skomentował szef obecnego rządu. Donald Tusk swoją opinię zamieścił na platformie X. „Raport NIK jest miażdżący. Rząd PiS przyznał w ciągu pięciu lat ponad pół miliona wiz Rosjanom” – zwrócił uwagę.
„Już po ataku na Ukrainę prawie dwa tysiące Rosjan dostało polskie wizy, często z naruszeniem prawa i wbrew sankcjom. Gdzie wtedy byliście panowie Duda, Kaczyński i Morawiecki?!” – pytał prezydenta oraz przedstawicieli poprzednich władz.
Banaś o zagrożeniu dla bezpieczeństwa kraju
Szef NIK w środę 9 października tłumaczył widzom TVN24, jak wyglądał proces przyznawania wiz. Jak wyjaśniał, „osoby trzecie wpływały, poprzez kontakty pośrednie lub bezpośrednie, na sekretarza stanu”. Ten z kolei wywierały naciski na konsulów.
Między listopadem 2022 a majem 2023 wydano blisko pięć tysięcy wiz (na wniosek pośredników). – Bez obecności osobistej aplikantów, bez sprawdzania, komu się te wizy wydaje – podkreślał. – Spółka, która pośredniczyła we wnioskowaniu i wydawaniu tych wiz, brała od danej osoby od kilkudziesięciu tysięcy do trzydziestu tysięcy złotych. Myśmy wyliczyli, na podstawie wyjaśnień konsula w jednym z państw azjatyckich, że ta spółka mogła zarobić 127 mln zł – zwrócił uwagę.
W ocenie szefa NIK proceder „stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”. Wymienił jedną z sytuacji, gdy do Polski wpuszczono aż 1,8 tysiąca informatyków z Rosji i Białorusi. Ci mieli nie być zweryfikowani przez służby. – Nie wiemy dokładnie, gdzie ci informatycy zostali zatrudnieni – czy są w Polsce, czy ewentualnie na terenie Unii Europejskiej – dodawał.