Litwa, Belgia, Gruzja, Bulgaria, USA, Rumunia – wyborczy festiwal
W niedzielę głosowali obywatele Litwy (wybory do Seimasa czyli do jednoizbowego sejmu w Wilnie) oraz Belgii (wybory lokalne). W ostatnią sobotę października odbędzie się elekcja w Gruzji, a dzień później z kolei, w ostatnią niedzielę października po raz siódmy (nie licząc wyborów do Parlamentu Europejskiego) w ciągu trzech lat pójdą do urn Bułgarzy.
W pierwszy wtorek listopada wiadomo: najważniejsze wybory świata Anno Domini 2024 czyli elekcja prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. W ostatnią niedzielę listopada zaś wybory prezydenckie w Rumunii, a po tygodniu w tym samym kraju wybory parlamentarne.
Gotów jestem się założyć o dobre rumuńskie wino, że na tym się u nich nie skończy, bo jest wielce prawdopodobne, że tydzień po wyborach parlamentarnych dojdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich. I tak, o ile inny bałkański sąsiad tego kraju czyli Bułgaria dzierży globalny rekord, gdy chodzi o częstotliwość elekcji na przestrzeni ostatnich trzech lat, o tyle Rumunia bije właśnie rekord świata w liczbie wyborów odbywających się w ciągu jednego roku kalendarzowego: rodacy ostatniego króla Karola oraz dyktatorów: prawicowego Antonescu oraz komunistycznego Ceausescu, gimnastyczki Comaneci i tenisisty Nastase pójdą do urn w tym roku aż pięć razy, bo przecież głosowali już 9 czerwca w wyborach europejskich oraz samorządowych.
W Belgii, a konkretnie w Brukseli, w której piszę te słowa, rzeczywiście czuć było od dawna te zakończone wczoraj wybory. Poza debatami telewizyjnymi w olbrzymiej większości sklepów czy punktów usługowych pełno było plakatów kandydatów. Podobnie zresztą w mojej skrzynce na listy. O ile w Polsce od lat w kampaniach królują banery, o tyle politycy czy kandydaci na polityków w Królestwie Belgii zdecydowanie wolą tradycyjne plakaty.
Charakterystyczne jest, że wśród nazwisk kandydatów z belgijskiej elekcji na elekcję coraz więcej i więcej jest nazwisk wskazujących na fakt, że pochodzą z rodzin imigrantów z innych kontynentów. W najbliższym od mojego mieszkania sklepie spożywczym należącym do imigranta z Bangladeszu – muzułmanina pełno na wystawie było ulotek i plakatów kandydatów- muzułmanów.
I trudno się może temu dziwić skoro kraj, w którym mieści się główna faktycznie siedziba Parlamentu Europejskiego dopiero co przedstawił jako kandydata na swojego komisarza córkę imigrantów z Algierii i muzułmankę Hadję Lahbib, skądinąd pełniąca funkcje szefa MSZ Królestwa Belgii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.