Czy agenci CBA wrobili swojego współpracownika?
Dodano:
Trzej wysoko postawieni funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego mogli nakłaniać swojego tajnego współpracownika do popełniania przestępstw. Tak twierdzi sam informator, a potwierdzają to dokumenty, do których dotarł „Wprost”.
Sprawa dotyczy zastępcy dyrektora zarządu operacyjno-śledczego CBA Krzysztofa B., naczelnika tego wydziału Pawła R. i agenta Pawła Ch. Trzy lata temu jako policjanci razem rozpracowywali sprawę wytwórni amfetaminy na Mazowszu. Pomógł im informator Tomasz Kwiatkowski, który dostał za to 1200 zł i… 5 lat więzienia.
- Byłem narzędziem w rękach policji. Kazali mi kupić półprodukty, zgodzić się na przeniesienie laboratorium do domu mojej ciotki, wszystko po to, by później mogli je zlikwidować i na gorącym uczynku zatrzymać producentów – mówi Kwiatkowski. – Pomogłem, a dziewięć miesięcy po sukcesie policji prokurator kazał mnie aresztować.
Wtedy funkcjonariusze zapomnieli o swoim współpracowniku. Choć jeszcze przed aresztowaniem zapewniali go, że wszystko jest w porządku. Przez trzy lata ani prokuratura ani sąd nie zweryfikowały na czym polegała współpraca Kwiatkowskiego z policjantami i czy faktycznie był inspirowany do popełniania przestępstw. Nikt nawet nie przesłuchał policjantów pracujących przy sprawie.
W rozmowie z „Wprost" agenci CBA zaprzeczają zarzutom i zasłaniają się tajemnicą państwową i służbową, która ich obowiązuje. – Nie nakłaniałem i nie inspirowałem do popełniania przestępstw – poinformował Krzysztof B. z CBA.
Wyjaśnienie tej sprawy jest niezbędne choćby dlatego, że od ponad roku Paweł R. i Paweł Ch. prowadzą w CBA najpoważniejsze sprawy korupcyjne z wykorzystaniem skomplikowanych operacji specjalnych. Ich działania nadzoruje m.in. Krzysztof B., który pracował przy sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa i sprawie Beaty Sawickiej. A właśnie w tych akcjach zarzuca się CBA, że samo inspirowało „ofiary" do popełniania przestępstw.
Imię i nazwisko tajnego informatora zostały zmienione ze względu na jego bezpieczeństwo.
Więcej w najbliższym wydaniu tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 26 listopada
- Byłem narzędziem w rękach policji. Kazali mi kupić półprodukty, zgodzić się na przeniesienie laboratorium do domu mojej ciotki, wszystko po to, by później mogli je zlikwidować i na gorącym uczynku zatrzymać producentów – mówi Kwiatkowski. – Pomogłem, a dziewięć miesięcy po sukcesie policji prokurator kazał mnie aresztować.
Wtedy funkcjonariusze zapomnieli o swoim współpracowniku. Choć jeszcze przed aresztowaniem zapewniali go, że wszystko jest w porządku. Przez trzy lata ani prokuratura ani sąd nie zweryfikowały na czym polegała współpraca Kwiatkowskiego z policjantami i czy faktycznie był inspirowany do popełniania przestępstw. Nikt nawet nie przesłuchał policjantów pracujących przy sprawie.
W rozmowie z „Wprost" agenci CBA zaprzeczają zarzutom i zasłaniają się tajemnicą państwową i służbową, która ich obowiązuje. – Nie nakłaniałem i nie inspirowałem do popełniania przestępstw – poinformował Krzysztof B. z CBA.
Wyjaśnienie tej sprawy jest niezbędne choćby dlatego, że od ponad roku Paweł R. i Paweł Ch. prowadzą w CBA najpoważniejsze sprawy korupcyjne z wykorzystaniem skomplikowanych operacji specjalnych. Ich działania nadzoruje m.in. Krzysztof B., który pracował przy sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa i sprawie Beaty Sawickiej. A właśnie w tych akcjach zarzuca się CBA, że samo inspirowało „ofiary" do popełniania przestępstw.
Imię i nazwisko tajnego informatora zostały zmienione ze względu na jego bezpieczeństwo.
Więcej w najbliższym wydaniu tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 26 listopada