Sikorski wkręcony przez rosyjskich pranksterów? Wiadomo, jak było naprawdę
Poseł PiS Paweł Jabłoński w połowie września skierował do MSZ interpelację ws. rosyjskich pranksterów, którzy podszyli się pod byłego prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę i porozmawiali z Radosławem Sikorskim. Polityk chciał się dowiedzieć, o czym była rozmowa i za pośrednictwem jakiego kanału komunikacji oraz w jaki sposób doszło do umówienia rozmowy i kto w tym uczestniczył.
Jabłoński domagał się również informacji, jakie działania weryfikacyjne podjęto w celu ustalenia, czy prośba o kontakt pochodzi od Poroszenki, czy o rozmowie powiadomiono ABW lub Agencję Wywiadu, a jeśli tak to kiedy oraz jakie konsekwencje zostały/zostaną wyciągnięte wobec osób odpowiedzialnych za doprowadzenie do takiej „kompromitacji”.
Radosław Sikorski rozmawiał z rosyjskimi pranksterami? MSZ odpowiada posłowi PiS
Odpowiedzi udzielił wiceszef polskiej dyplomacji Władysław Teofil Bartoszewski. Jak czytamy, Sikorski nie rozmawiał z rosyjskimi pranksterami, tylko z wygenerowanym przez sztuczną inteligencję wizerunkiem byłego prezydenta Ukrainy, który odpowiadał w czasie rzeczywistym na pytania, posługując się głosem Poroszenki.
„Rozmowa odbywała się w rozdzielczości Full HD – niepozwalająca w pełni ocenić, czy rozmówca jest przebranym komikiem, czy jest to deep fake, a raczej wysokiej klasy video fake” – podkreślono. Bartoszewski podkreślił, że rozmowa Sikorskiego „nie miała charakteru oficjalnego i państwowego”. Jak czytamy minister spraw zagranicznych „wychodzi z założenia, że polska dyplomacja powinna mieć kontakty z władzami, ale również opozycją danego kraju”.
Rosyjscy pranksterzy nagrali Sikorskiego. „Część wypowiedzi zmanipulowana, albo zniekształcona”
Rozmowa odbyła się przez prywatne łącze, bez udziału struktur MSZ, poprzez ukraiński numer telefonu zidentyfikowany poprzednio, poprzez wiarygodne osoby jako numer Poroszenki. Bartoszewski sugerował, że wypowiedzi przypisywane Sikorskiemu mogły zostać zmanipulowane, albo zniekształcone.
Minister spraw zagranicznych o swojej wpadce dowiedział się po miesiącu, po tym jak o podobnej sytuacji wspomniał mu szef brytyjskiej dyplomacji James Cameron. W związku z wydarzeniem „zawiadomiono stosowne służby” i „wystosowano międzynarodowe ostrzeżenia”. Bartoszewski podsumował, że w związku z charakterem rozmowy wobec nikogo nie wyciągnięto konsekwencji służbowych.