Popisowy numer influencerów, który Budda opanował do perfekcji. „Granica jest płynna”

Dodano:
Kadr z nagrania pokazującego moment zatrzymania Buddy
Co może zrobić celebryta, który wplątuje się w afery, świadomie robi lewe interesy albo okrada skarb państwa z grubych milionów? Wpłacić część nielegalnych zysków na cele charytatywne. Ludzie to łykną i będzie spokój.

Kamil L., pseudonim Budda, to jeden z najpopularniejszych polskich youtuberów. Ma 26 lat, pochodzi z Krakowa. Nagrywał głównie filmiki o tematyce motoryzacyjnej. Jego kanał na YouTube zebrał prawie 2,5 miliona subskrypcji. Według wyliczeń „Business Insidera” Budda miał zarabiać na tej platformie około 15 milionów złotych rocznie. W zeszłym roku zorganizowany przez niego event motoryzacyjny zapełnił Stadion Narodowy. Wiosną tego roku w kinach puszczano film dokumentalny o Kamilu. On sam zarobił na nim kolejne miliony.

Czy to się komuś podoba, czy nie – jest fenomenem społecznym swojego pokolenia. Również za sprawą regularnego wspierania potrzebujących, hojnych wpłat na rzecz organizacji charytatywnych. I organizowania loterii, w ramach których rozdawał auta czy nieruchomości.

Ostatnie wydarzenia rzucają jednak nowe światło na działalność youtubera, również tę charytatywną. Zanim przejdziemy do zjawiska charity washingu i czynów Buddy w jego kontekście, uporządkujmy fakty.

Zacznijmy od końca, czyli od tego, co stało się niespełna dwa tygodnie temu.

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...