Błaszczak podbił stawkę wyborów w USA. Chce dymisji polskiego rządu, jeśli wygra Trump
We wtorek 4 listopada Amerykanie wybiorą nowego prezydenta. Wielu komentatorów podkreśla, że rozstrzygnięcie za oceanem będzie ogromnie ważne także dla Polski. O krok dalej poszedł jednak Mariusz Błaszczak z PiS. Jego zdaniem wynik wyborczy w USA powinien przesądzić o losie... polskiego rządu.
Błaszczak: Jeśli wygra Trump, to Tusk do dymisji
— Jeśli wygra Trump, to obecne władze polskie znajdą się w bardzo złym położeniu, bo oni konfliktują Polskę ze Stanami Zjednoczonymi i przeszłym — a także być może przyszłym — prezydentem Trumpem, z którym bardzo dobrze współpracował rząd PiS – stwierdził były wicepremier w rozmowie z Polsat News.
Zdaniem byłego szefa MON, utrzymanie jak najlepszych relacji z USA leży w polskim interesie. — Mamy bardzo dobre doświadczenia z prezydentem Trumpem, kiedy był prezydentem USA – przypomniał. – Niepokoi mnie, że Donald Tusk i jego ekipa postawili na Kamalę Harris. Tusk, po wygranej Donalda Trumpa, powinien podać się do dymisji – stwierdził.
— Jeśli wygrałby Donald Trump, to sądzę, że natychmiast powinien się zmienić rząd w Warszawie, bo Niemcy nie są w stanie nas wspierać, jeśli chodzi o obronność, a USA — tak – tłumaczył.
Krytyczne komentarze po wypowiedzi Mariusza Błaszczaka
Jak można się domyślić, słowa Błaszczaka nie przypadły do gustu politykom KO. Tomasz Siemoniak zwrócił uwagę, że modelowanie polskiej sceny politycznej w zależności od sytuacji w USA to „mentalność prosto z PRL”.
Jeszcze ostrzej reagowała Monika Wielichowska. „Te słowa pachną zdradą. Błaszczak chce zmiany rządu Rzeczpospolitej po wyborach w innym kraju. Skandal!” – pisała na X. Śmieszność Błaszczakowi zarzucił z kolei Zbigniew Konwiński.
Do wypowiedzi kluczowego polityka PiS odniósł się też wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL. Na antenie RMF FM mówił on, że takie podejście do sprawy jest niepoważne. Sugerował, że zgodnie z tą logiką po zwycięstwie Kamali Harris PiS powinno zostać zdelegalizowane.