III wojny światowej jednak nie będzie? „Trzeba było wygranej Trumpa, by w USA nabrali rozumu”
Lepiej późno, niż wcale – jak mawiał mój dziadek, spóźniając się na pociąg. Nie jest to w żadnym razie przytyk do wieku odchodzącego z Białego Domu prezydenta Bidena. Za uporczywe blokowanie zgody Waszyngtonu na użycie zachodniej broni na dalekich tyłach Rosji odpowiada jego doradca, Jake Sullivan. A on nie ma jeszcze pięćdziesiątki. W każdym razie, na odchodne Sullivan w końcu pękł: Ukraińcy będą mogli użyć nowoczesnej amerykańskiej broni dalekiego zasięgu do demolowania celów w głębi Rosji.
Zwalnia to także Francuzów i Brytyjczyków z wymuszanego przez Waszyngton blokowania zgody na użycie ich pocisków SCALP i Storm Shadow przeciw Rosji.
Decyzja zachodu, choć dramatycznie spóźniona, daje Ukraińcom jakieś szanse na powstrzymanie uporczywej ofensywy rosyjskiej.
Żeby nie było jednak tak różowo, Amerykanie mówią o użyciu ograniczonym, co kremlowska propaganda interpretuje jako zapowiedź ograniczenia operacji wyłącznie do obwodu kurskiego, gdzie armia ukraińska zajęła spory kawał Rosji.
Niejasne jest także, jak dużo piekielnie przecież drogich pocisków Ukraińcy mają i ile ich jeszcze dostaną, zanim Trump zasiądzie w Białym Domu i – jak wieszczą mędrcy – pozabiera im te wszystkie zabawki.
11 listopada Francuzi pochwalili się przekazaniem Kijowowi nowych pocisków SCALP. Okazuje się jednak, że to tylko tuzin.
Scholz na bocznym torze
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.