Awaria na dnie Bałtyku. Nie można wykluczyć rosyjskiego sabotażu
W poniedziałek rano zarejestrowano zakłócenia przesyłu. Główni operatorzy komunikacyjny poinformowali, że zdarzenie nie miało wpływu na świadczenie przez nich usług i przesył danych. Szefowie MSZ Niemiec i Finlandii wydali oświadczenie, w którym przekazali: „Nasze bezpieczeństwo europejskie jest zagrożone nie tylko w wyniku agresywnej wojny Rosji przeciwko Ukrainie, ale także w wyniku wojny hybrydowej”.
Później pojawiła się informacja o przerwaniu kabla pomiędzy Szwecją i Litwą.
„Obecnie nie można zakładać, że doszło do sabotażu, ale prawdopodobnie kabel mógł zostać uszkodzony w wyniku uderzenia, a celowego działania nie można wykluczyć” – podał Przedstawiciel firmy Cinia. Podkreślił, że najczęstszą przyczyną takich awarii są kotwice statków.
Celowe działanie „bardziej prawdopodobne”
Yle Tapio Frantti, profesor cyberbezpieczeństwa na Uniwersytecie w Jyväskylä, uważa, że przerwanie kabla w wyniku celowego działania jest bardziej prawdopodobne niż wypadek. Jako potencjalnego sprawcę wskazał Rosję.
„Im się wydaje, że mają specjalne prawo robić takie rzeczy. Motywem sabotażu jest zazwyczaj to, że się to robi, bo można to zrobić” – ocenił.
Podkreślił, że chociaż konsekwencje zerwania pojedynczego kabla nie są bardzo poważne, niepokojące byłoby, gdyby okazało się, że czyn ten był zamierzony.
Naprawa zajmie nawet kilkanaście dni
Szacuje się, że naprawa może zająć od kilku do kilkunastu dni. Lokalne media przypominają, że kabel biegnie tą samą trasą co gazociąg Nord Stream.
Tego samego dnia pojawiła się informacja, że uszkodzony został również kabel komunikacyjne między Litwą a Szwecją. Spowodowało to zmniejszenie przepustowości internetu dostarczanego na Litwę przez firmę Telia o jedną trzecią (firma transmituje połączenie internetowe trzeba kablami).