Przez lata miała zakaz wjazdu do Polski. Teraz zawiadamia prokuraturę ws. ABW
Zawiadomienie złożone przez Ludmiłę Kozłowską dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz byłego Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców (UDSC) – informuje „Interia”.
Sąd nakazał wykreślenie Ludmiły Kozłowskiej z listy
Sprawa sięga sierpnia 2018 roku, kiedy to prezeska Fundacji Otwarty Dialog została umieszczona w Systemie Informacyjnym Schengen i oznaczona najwyższym alertem, co uniemożliwiało jej wjazd do większość krajów Unii Europejskiej. Podstawą działania była tajna opinia ówczesnego szefa ABW płk. Piotra Pogonowskiego.
Od tamtego momentu aktywistka walczyła o zniesienie zakazu, co liczne kraje zrobiły niezależnie od Polski, a co w Polsce miało miejsce dopiero w połowie grudnia 2023 roku. Wtedy też Warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny wydał decyzję, nakazującą szefowi UDSC natychmiastowe wykreślenie Ludmiły Kozłowskiej z wykazu osób niepożądanych na terenie tak Polski, jak innych krajów strefy Schengen. UDSC nie wniosło od decyzji odwołania.
Potwierdzenie, że Ludmiła Kozłowska nie znajduje się już na liście wydał pod koniec czerwca mianowany przez Donalda Tuska nowy szef UDSC Tomasz Cytrynowicz. W zaświadczeniu wskazano, że dane aktywistki „nie figurują w wykazie cudzoziemców, których pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest niepożądany, i w systemie informacyjnym Schengen z polskiego wpisu do celów odmowy wjazdu i pobytu na terytorium państw obszaru Schengen”.
Ludmiła Kozłowska o politycznej decyzji
W opublikowanej niecały rok temu rozmowie z „Onetem” aktywistka twierdziła, że została wydalona z Polski „na osobiste żądanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy kontrolowali polskie służby”. – Mam nadzieję, że w nowej sytuacji politycznej organy administracyjne zastosują się do wyroku sądu i skończą ze złośliwym, politycznym prześladowaniem aktywistów – mówiła.
Według Ludmiły Kozłowskiej jej pojawienie się na liście miało związek z apelem „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!” opublikowanym rok wcześniej w mediach społecznościowych przez jej męża, również aktywistę, Bartosza Kramka. Ówczesne władze twierdziły, że miał on m.in. nawoływać do rozlewu krwi, choć w rzeczywistości dotyczył on reformy sądownictwa i odnosząc się do doświadczeń z ukraińskiego Majdanu tłumaczył, „jak powstrzymać zamach PiS na rządy prawa w Polsce”.