Prokuratura: nie naruszono godności żołnierzy
Na piątkowej konferencji w Warszawie przypomniano, że to prokuratura przekazała żandarmerii wojskowej sugestie, by zatrzymania dokonali żandarmi z formacji specjalnych, gdyż - jak podkreślał zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego gen. Zbigniew Woźniak - można było spodziewać się "wszelkich zachowań".
Zatrzymaniu - jak wskazywał - mieli bowiem podlegać żołnierze "doskonale wyszkoleni, z wieloletnim stażem służby wojskowej, wielokrotnym udziałem w misjach", "ze specyficznej jednostki", "mający świadomość, że toczy się przeciwko nim postępowanie karne", "na których ciążą ciężkie zarzuty".
Według jego oceny, zatrzymanie przeprowadzono zgodnie z przepisami. "Techniczna realizacja, wyposażenie żandarmów, sposób ich działania, liczba osób użytych do czynności - wszystkie te sprawy należały do Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej i zostały przeprowadzone, według naszej oceny, w sposób jak najbardziej zgodny z przepisami" - powiedział Woźniak.
"Mogę zapewnić, że nie doszło podczas tych zatrzymań do naruszenia godności żołnierzy i honoru mundury. (...) Nie użyto siły fizycznej, nie było głośnych okrzyków" - podkreślił.
Jak poinformował wiceszef NPW, żandarmi ze "specoddziału" odpowiadali za czynności techniczne, natomiast czynność procesową - zatrzymania, wykonywał w każdym przypadku oficer żandarmerii z pionu dochodzeniowego "ubrany w normalny mundur z odkrytą twarzą".
Woźniak, odpierając zarzuty dziennikarzy o zatrzymaniu siedmiu żołnierzy z bielskiej jednostki jak "zwykłych bandytów", powtórzył, że odbyło się ono zgodnie z prawem. Podkreślił, że to media odpowiadają za upublicznienie zdjęć z doprowadzenia żołnierzy do sądu. Jak dodał, "nie ma żadnych zdjęć z samego zatrzymania".
Także dowódca oddziału specjalnego ŻW płk Marcin Fitas, zapewnił, że "zatrzymanie zostało przeprowadzone właściwie". Nie chciał jednak ujawnić jego technicznych szczegółów. Jak dodał, żołnierze w trakcie zatrzymania podporządkowywali się poleceniom żandarmów.
Odnosząc się do informacji, że matka jednego z zatrzymanych złożyła zażalenie na zatrzymanie (prokuratura i sąd informowały dotychczas, że żadne nie wpłynęło), Woźniak wyjaśnił, że kobieta nie jest stroną w sprawie. Zgodnie z prawem, zażalenie może złożyć jedynie zatrzymany lub jego pełnomocnik.
Prokuratorzy przypomnieli, że wyjaśnienia w sprawie sposobu zatrzymań otrzymali szefowie resortów - obrony Bogdan Klich i sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Ministrowie konfrontowali we wtorek raporty prokuratury i żandarmerii na ten temat. Przekazano im później także dodatkowe, uzupełniające materiały. Zastrzeżenia w sprawie sposobu zatrzymania zgłaszał m.in. RPO Janusz Kochanowski, powołując się na doniesienia o rzucaniu żołnierzy na ziemię i skuwaniu kajdankami.
Jak poinformował na piątkowej konferencji rzecznik NPW ppłk Jerzy Artymiak, postępowanie przygotowawcze dotyczące wydarzeń w wiosce Nangar Khel zostało wszczęte 17 sierpnia przez prokuratora wchodzącego w skład polskiego kontyngentu w Afganistanie. Obecnie śledztwo prowadzi Wydział II Oddziału do Spraw Przestępczości Zorganizowanej NPW z siedzibą w Poznaniu.
Gen. Woźniak ujawnił, że początkowo prowadzono je "w sprawie nieostrożnego obchodzenia z bronią ze skutkiem śmiertelnym", później zmieniono kwalifikację.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy, prokuratorzy poinformowali, że dowódcy PKW Afganistan nie zostali jeszcze przesłuchani. "Plan śledztwa jest precyzyjnie rozpisany na następne trzy miesiące i będzie realizowany, także przesłuchanie wyższych przełożonych" - wskazali.
Odnosząc się do doniesień medialnych o groźbach pod adresem jednego z prokuratorów badających sprawę, przedstawiciele Naczelnej Prokuratury Wojskowej zapewnili, że śledczy "nie traktują poważnie enuncjacji prasowych w tej sprawie". Przyznali jednocześnie, że do Wydziału II wpłynęło "pisemko pewnego obywatela, który w jakiś tam sposób - nie groził, ale wyraził swoje niezadowolenie z faktu prowadzenia śledztwa".
Siedmiu żołnierzy pierwszej zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie zatrzymano w połowie listopada w związku z akcją z 16 sierpnia tego roku, w której zginęli cywile. Sześciu żołnierzom prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa ludności cywilnej; grozi im od 12 lat więzienia do kary dożywocia. Siódmy z zatrzymanych usłyszał zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi od 5 do 25 lat pozbawienia wolności.pap, ss