Wędkarz z Krakowa był zrozpaczony. Nie poddał się, a jego determinacja została nagrodzona

Dodano:
Ctenopharyngodon idella, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Maximillian cabinet
Pasjonat wędkarstwa z Krakowa wybrał się na zasiadkę nad żwirownię w dzielnicy Nowa Huta. Zupełnie nie spodziewał się, że jego dzień zakończy się trudną walką z ogromnym okazem Ctenopharyngodon idella.

Mieszkaniec Małopolski – Daniel Enz – o swoich zmaganiach nad łowiskiem Przylasek Rusiecki opowiedział w e-mailu do redakcji serwisu wiadomosciwedkarskie.com.pl, który opublikowany został 28 listopada. Swoją karierę wędkarską zaczął 15 lat temu.

Choć widział już wiele, to jednak jego letnia zasiadka nad leśną żwirownią przyniosła mu ogrom wrażeń. Swoje zmagania z karpiowatym zapamięta na długo.

Myślał, że nie ma z tą rybą żadnych szans. A jednak odniósł spektakularne zwycięstwo

Krakowianin 22 sierpnia wybrał się nad zbiornik wodny 22 sierpnia. Tego dnia nastawiał się na karasie (Carassius carassius), leszcze (Abramis brama), liny (Tinca tinca) i małe karpie (Cyprinus carpio). Łowił techniką method feeder, która wywodzi się z Anglii. Polega na używaniu specjalnego koszyczka zanętowego, który wypełnia się aromatycznym pokarmem i umieszcza tuż przy krótkim przyponie z przynętą. Pasjonat opisuje, że tego dnia zdecydował się na wafters (przynęta o neutralnej wyporności) o smaku pomarańczowej czekolady.

Branie rozpoczęło się już po niedługim czasie. Jak opisuje czytelnik Wiadomości Wędkarskich, „było bardzo delikatne”, a po zacięciu zorientwał się, że nie jest to żadna z ryb, na które się nastawiał. Okaz „zaczął wysnuwać żyłkę z kołowrotka z ogromną siłą – w mig zniknęła jedna trzecia zapasu na szpuli” – czytamy. Wtedy karpiowaty jednak przymurował do dna na środku zbiornika, a wędkarz zdał sobie sprawę, że jego sprzęt jest zbyt słaby, by mógł zdominować rybę.

„Po 30 minutach holu, w czasie których nie udało mi się oderwać jej od dna, okaz zaparkował w jakimś zaczepie, prawdopodobnie było to zatopione drzewo. Euforia przeszła w rozpacz” – przyznaje pasjonat. Myślał, że to koniec, a karpiowaty po prostu odpłynie, ponieważ łowił na bezzadziorowe haczyki, ale stało się inaczej. Wszystko dzięki wielkiej determinacji mieszkańca Małopolski.

„Mam złoty medal!”

„Napiąłem żyłkę i czekałem na reakcję ryby” – opisuje. Po niedłgim czasie – choć tu warto podkreślić, że kolejne minuty ciągnęły się w nieskończoność – ryba „wyszła z zaczepu”. „To było po prostu niesamowite! Kiedy po godzinie holu zobaczyłem pod powierzchnią wody ogromnego amura, nogi ugięły się pode mną. Po kilku próbach szczęśliwie udało mi się zapakować go do podbieraka. Uff, mam go… Nigdy wcześniej nie przeżywałem podobnych emocji” – zapewnia krakowianin.

Jak duży był to okaz? „Miarka pokazała 110 centymetrów, a waga 18,20 kilograma” – opisuje wędkarz.

„Mam złoty medal!” – zakończył.

Wirginia. Padł rekord stanu dla pstrąga tęczowego

W kontekście tego niezwykłego wyczynu warto opowiedzieć o innym, którego dokonał niedawno amerykański wędkarz. Pasjonat pobił rekord stanu Wirginia dla pstrąga tęczowego.

Okaz ważył 8,4 kg i mierzył 84 cm. Komunikat z gratulacjami wydał w ubiegłym tygodniu tamtejszy Departament Zasobów Naturalnych.

Źródło: wiadomosciwedkarskie.com.pl / blog.sklepdrapieznik.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...