Był gwiazdą telewizji, został psychoterapeutą i seksuologiem. „Wydaje mi się, że do tego jestem urodzony”
Katarzyna Burzyńska-Sychowicz „Wprost”: Zamieniłeś show-biznes na biznes? Mówiąc: biznes, myślę o byciu psychoterapeutą i seksuologiem.
Wojtek Jagielski: Ja robię to z mojej prawdziwej natury, czyli z ciekawości. Co do tego, czy to jest biznes – to zależy, ile czasu temu poświęcę. Można dość dobrze z tego żyć, ale porównując zarobki z tymi w show-biznesie w mojej, nazwijmy to, szczytowej formie – to nie są duże pieniądze.
Ja nie robię tego dla zysków, tylko dlatego, że jestem ciekaw, jakimi problemami ludzie żyją, co mają w głowach, jakie emocje i jakie myśli. Wydaje mi się, że do tego jestem urodzony.
Do uświadomienia sobie tego prowadziła mnie pokrętna droga, przez rozmowy w telewizji, równocześnie moje zainteresowania zawsze były sprecyzowane: od lat powtarzałem, że chciałbym robić wywiady, ale bez telewizji. Takie wywiady, które coś znaczą, które pomagają. No i to jest właśnie to.
Robisz to, bo jesteś ciekaw, jak ludzie żyją, zatem: jak żyją? Jakie są twoje dotychczasowe obserwacje?
To jest bardzo skomplikowane pytanie. Po pierwsze: jesteśmy mistrzami przebieranek, bardzo dobrze się maskujemy. Kiedy ludzie przychodzą do mojego gabinetu i opowiadają, jakie mają myśli i odczucia, kiedy poznaję ich historie, uderzające jest to, jak bardzo one różnią się od tego, co moglibyśmy pomyśleć, obserwując ich chodzących po ulicach albo oglądając ich social media. Ludzie żyją w pewnych bańkach: są np. wściekli jak, powiedzmy, incele albo przesadnie, na pokaz, szczęśliwi w Internecie. Patrząc na nich, możesz odnieść mylne wrażenie, że żyją w jakiś konkretny sposób, a w gabinecie mówią prawdę o tym, co ich porusza, boli albo cieszy – i te dwa obrazy mogą się zupełnie nie zgadzać.
Widzę, że naprawdę nie ma niczego pewnego; patrzysz na kogoś i nie dowiesz się jaki jest, dopóki on sam ci tego nie powie.
Z jakimi problemami borykamy się obecnie najczęściej jako społeczeństwo?
Akurat do mnie najczęściej trafiają przypadki zaburzeń lękowych. Tego jest bardzo dużo i to nie jest taki całkiem oczywisty lęk, w ujęciu psychoterapeutycznym najczęściej wyraża się tym, że człowiek się martwi. Niekoniecznie musi to być to, z czym słowo lęk pospolicie się kojarzy: że odczuwamy jakiś rodzaj strachu.
Lęk potrafi cały czas pracować gdzieś w tle, objawiając się tym, że stale zamartwiamy się różnego rodzaju historiami, które mogą być albo już były.
Mam też wielu pacjentów z problemami relacyjnymi, generowanymi przez to, jak żyjemy, np. poświęcając nadmiernie dużo czasu pracy, nie dosypiając, ale też przez… portale randkowe. Pojawiły nowe zjawiska i nowe typy relacji, których nikt wcześniej nie opisywał, bo nie miał do tego narzędzi.
Jakie to typy?
Mężczyźni są dość mocno zdziwieni tym, jak zachowują się kobiety, kiedy dostały narzędzia do tego, żeby być bardziej, nazwijmy to, otwarte.
Przez całe setki, jeśli nie tysiące, lat postrzegali je niemal wyłącznie przez pryzmat pełnienia oczywistych ról, takich jak: gospodyni domowa, dama albo pani do towarzystwa. Teraz, w kulturze zachodniej, w krajach, w których jest wolność, kobiety mają zupełnie inne funkcje. Kiedy pojawiły się aplikacje randkowe, w których kobiety mają podobne możliwości zawierania różnego rodzaju relacji, okazuje się, że nie tylko mężczyźni polują na nie, ale i one mogą równie skutecznie walczyć i zabiegać o partnerów; mogą zachowywać się tak samo jak mężczyźni. Z różnych badań można wnioskować, że od dwudziestu pięciu do czterdziestu kilku procent kobiet aktywnie poszukuje mężczyzn nie tylko do tego, żeby się wiązać węzłem małżeńskim czy być w jakimś innym długotrwałym związku tylko do uprawiania seksu. Kobiety są tu raczej w pozycji wygranej, przynajmniej jeśli chodzi o tendencję realizacji swoich pragnień.
Czy to się wiąże z jakimiś frustracjami u kobiet?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.