Kobieta oskarża syna Kurskiego o gwałt. Jest stanowcza odpowiedź
Sprawa rzekomego zgwałcenia nieletniej wówczas Magdaleny wyszła na jaw w 2020 roku, kiedy nagłośniła ją „Gazeta Wyborcza”. Wówczas Jacek Kurski bronił swojego syna przed oskarżeniami, mówiąc o zemście swojego byłego asystenta za zwolnienie z funkcji.
Wraca sprawa syna Kurskiego. Ojciec Magdaleny mówi o krzywdzie
– Przy takich tragediach dzieci nie ma sprawy politycznej. Nie ma wojny prowadzonej przez kogoś przeciwko komuś. Jest krzywda dziecka. Mojej córki, która była malutką dziewczynką. Cztery lata działy się rzeczy tragiczne dla niej. I nie ma znaczenia cała reszta – podkreślał pan Lucjan w programie „Niebezpieczne związki”.
– Przez cztery lata dorosły facet robił jej krzywdę. Nie rozumiem, jak można inne sprawy do tego łączyć. Nie o to zupełnie chodzi. Nigdy bym sobie na takie rzeczy nie pozwolił. Dobro mojego dziecka jest dla mnie najważniejsze – dodawał.
– Nieważne, czy oprawcą jest najważniejszy, najpotężniejszy człowiek na świecie czy najsłabszy. Dla ofiary, żeby mogła ona dalej funkcjonować, oprawca musi ponieść konsekwencje i karę, bo inaczej sobie nie poradzi – tłumaczył widzom TVP Info.
Syn Kurskiego oskarżany. Prokuratura była stronnicza?
Przypomniano, że głos w tej sprawie zabierała w przeszłości matka podejrzanego, pierwsza żona Jacka Kurskiego. Namawiała wówczas rodzinę pokrzywdzonej, by dochodziła swoich praw. Tłumaczyła, że nie chce, by jej dziecko stanowiło zagrożenie dla innych i prosiła o wybaczenie.
W poniedziałek 9 grudnia „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że sprawę syna Kurskiego prowadzono stronniczo, a zaangażowane w nią prokuratorki dopuściły się rzekomo szeregu nieprawidłowości i uchybień. Mowa była nawet o manipulowaniu dowodami, opiniami biegłych czy ignorowaniem zeznań kluczowych świadków. Gdańska prokuratura umarzała śledztwo w 2017 i 2019 roku, obecnie prowadzi je prokuratura w Toruniu.
„Analiza treści postanowień o umorzeniu śledztwa wykazała, że zostały one podjęte w oparciu o niepełny i wybiórczo oceniony materiał dowodowy. Powyższe podejrzenia są kreowane w oparciu o ustalenia analizy, z której wynika, że szereg czynności procesowych w tej sprawie podjęto wbrew obiektywnym i rzetelnym wnioskom płynącym ze zgromadzonych dowodów i ze szkodą dla prowadzonego postępowania” – głosi aktualny komunikat prokuratury w Gdańsku.
– Nie potrafię tego do tej pory zrozumieć. Jak to jest możliwe, że instytucje państwa, które powinny dbać o bezsilnych i dziecko, czy popełniały błędy czy zaniechały działania, doprowadziły do tego, że przez osiem lat nie można było wyjaśnić sprawy – mówił ojciec pokrzywdzonej.
– Nie można było powiedzieć „dobrze, to teraz niech sąd rozstrzygnie, czy to się wydarzyło czy nie”. Przecież to nie jest kwestia, nie wiem, wojny plemiennej i dorosłych ludzi. To jest kwestia życia dziecka – podkreślał.
Kobieta oskarża syna Kurskiego. „Zostałam zgwałcona wielokrotnie”
Sama kobieta stwierdziła w programie, że głos został jej odebrany, podobnie jak innym osobom po podobnych traumach. – Tym, że jestem tutaj, chcę pokazać i powiedzieć im, że nie są same i że da się z tym wygrać. Nie jest to łatwa droga, ale można. I można to przeżyć, i warto jest to wyleczyć. Na koniec tej drogi czeka ogromna ulga i normalne życie – zapewniała.
– To jest opowieść po tym, że jako dzieciak zostałam, skrzywdzona i zostałam zgwałcona wielokrotnie i człowiek, który mi to zrobił, nie został sprawiedliwie osądzony. Chciałabym sprawiedliwego procesu. Tylko tyle i aż tyle – podsumowała.
– Ja naprawdę mu ufałam i on naprawdę był dla mnie jak starszy brat. To jest bardzo trudne, jeśli kochasz człowieka, który nagle stopniowo coraz bardziej zaczyna ciebie krzywdzić. A ty wczoraj się z nim bawiłaś i było okej. To nadwyręża bardzo zaufanie do wszystkich ludzi i całego świata – mówiła Magdalena.
Jej rodzina wspólnie z Kurskimi spędzała wakacje. To wtedy miało dochodzić do przestępstw. – Nie zgadzam się na to, żeby więcej mi i innym osobom tak wykorzystanym próbowano zamknąć usta, bo my się nie damy. Staję tutaj murem w obronie i całym swoim sercem z innymi osobami, które przeżyły coś takiego – oświadczała.
Aktualizacja tekstu:
Redakcja „Wprost” otrzymała oświadczenie, którego autorką jest matka syna Jacka Kurskiego. Komunikat publikujemy poniżej w całości:
„Jako matka Zdzisława Kurskiego zwracam się do premiera Tuska, polityków i mediów żeby przestali linczować, zakopywać żywcem i nieodwracalnie niszczyć życie mojego syna. Mój syn jest ofiarą skonkonfabulowanych oskarżeń chorej, leczącej się psychiatrycznie dziewczyny oraz jej ojca, który w ten sposób mści się za nieuleganie jego szantażom. Na konfabulacje te nie dała się dwukrotnie nabrać zarówno Prokuratura w Gdańsku jak i (po raz trzeci) 29 listopada br. pod rządami ministra Bodnara Prokuratura Okręgowa w Poznaniu odmawiając wszczęcia śledztwa wobec pań prokurator, które dwukrotnie prawomocnie umorzyły sprawę.
Wszystko w tej sprawie jest manipulacją. Dobrym przykładem jest kłamliwe wykorzystywanie fragmentu mojego listu z 2015 jako rzekomego potwierdzenia zarzutów wobec mojego syna. List jest dowodem na tezę dokładnie odwrotną: że żadnego gwałtu nie było. Jest bowiem odpowiedzą na list matki Magdaleny do mnie, w którym pisze ona o rzekomym „molestowaniu” ale „bez naruszania”. To „bez naruszenia” zostało w tym liście bardzo wyraźnie zaakcentowane zatem wszystkie opowieści opublikowane w Wyborczej, które pojawiły się po ponad 5 latach o rzekomym gwałcie są po prostu zmyślone.
Ze względu na fakt, iż jestem osobą ufną, empatyczną, lojalną wobec ówczesnych przyjaciół, wzmianka nawet o niedookreślonym „molestowaniu bez naruszania” wstrząsnęła mną. Stąd moje słowa o tym, że należy powiadomić o stosowne organa. Słowa te były podyktowane emocją i empatią, tymczasem okazało się, że kierowałam je do ludzi prowadzących już wtedy grę nastawioną na szantaż i korzyści materialne, a przypadku ich nieuzyskania – na zemstę.
Tłem sprawy jest przeszłość. Jacek Kurski przez kilkanaście lat wspierał życiowo i po przyjacielsku Lucjana Nowakowskiego co zapewniało tej rodzinie życiowy komfort. W 2015 roku to się jednak skończyło wraz z ostatnim wpływem z odpraw, po tym jak rok wcześniej L. Nowakowski został wyrzucony z Parlamentu Europejskiego. I dokładnie wtedy zaczęła się „afera molestowania” oraz eskalacja tej afery proporcjonalna do żądań materialnych. W 2015 roku w mailu od Anny Nowakowskiej jest mowa o „molestowaniu bez naruszenia”. Następnie, po tym jak PiS wygrał wybory, pojawił się już wniosek do prokuratury, za chwilę zaś – kolejne żądania ze strony Nowakowskiego dochodowych stanowisk w spółkach skarbu państwa. Kiedy szantaże te okazały się nieskuteczne, po pięciu latach nastąpił wściekły atak Wyborczej, już nie o żadnym „molestowaniu bez naruszenia” lecz rozbudowana, na wielu kolumnach, wulgarna konfabulacja o gwałcie, „wkładaniu członka w każdą dziurę: w pupę, w pochwę, w usta”, o powtarzaniu tego, „aż się nasycił”, itd. Była to oczywista eskalacja szantażu i zemsty.
W świetle tych doświadczeń nie wierzę w ani jedno słowo z tamtego listu Anny Nowakowskiej w tym również o „molestowaniu bez naruszenia”. Dzisiaj widząc perfidną grę i kalkulację drugiej strony, swoją ówczesną odpowiedź, oceniam jako naiwny gest empatii wobec ludzi, którzy mieli plan wyłudzenia i szantaży opartych na krzywdzie swojego dziecka, do której najprawdopodobniej sami doprowadzili. Nie neguję kwestii problemu Magdaleny Nowakowskiej, ale uważam, że jego przyczyn należy szukać w samej rodzinie, zwłaszcza w bardzo dziwnej relacji Magdaleny Nowakowskiej i jej siostry Sylwii z ojcem. Wiele mówi fakt, że kilka lat po sfingowaniu przez Nowakowskich afery przeciwko mojemu synowi matka Magdaleny rozwiodła się Lucjanem Nowakowskim i zmieniła nazwisko.
Proszę wszystkich, którzy to robią by dla swoich politycznych celów, przestali zaszczuwać mojego syna”.
Do sprawy za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się także Jacek Kurski.