Alarmujące dane o długach Polaków? Główny analityk BIK: Jest duże „ale”
Piotr Barejka, „Wprost”: Ile długów mają Polacy?
Dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK: Polskie gospodarstwa domowe mają do spłaty z tytułu kredytów bankowych i pożyczek pozabankowych ponad 758 miliardów złotych. Poziom ukredytowienia, czyli liczba dorosłych Polaków, którzy spłacają zadłużenie w relacji do całej dorosłej populacji, oscyluje wokół 48 procent. Z tej puli prawie 70 procent stanowią kredyty mieszkaniowe, około 23 procent kredyty gotówkowe, niecałe 4 procent to kredyty ratalne, a pożyczki pozabankowe to zaledwie 1,2 procent.
Widzi pan powody do niepokoju?
Liczbę i wartość kredytów powinniśmy porównywać z poziomem naszych wynagrodzeń oraz PKB. Rok do roku pensje w Polsce wzrosły o 10 procent, dzięki czemu Polacy posiadają coraz wyższą zdolność kredytową, jednocześnie rośnie PKB, stopa bezrobocia jest jedną z najniższych w UE, a prognozy na przyszłość są optymistyczne.
Obawiałbym się, gdybyśmy mieli wysoką dynamikę wzrostu zadłużenia, a jednocześnie spadające wynagrodzenia.
Jeszcze niedawno relacja kredytów do depozytów wynosiła w Polsce 90 procent, dzisiaj jest to 61 procent. To jeden z najniższych poziomów wśród krajów Unii Europejskiej. W 2016 roku udział kredytów mieszkaniowych w relacji do PKB wynosił 22 procent, obecnie to około 16 procent. Kredyty konsumpcyjne w 2016 roku to było 9 procent PKB, dzisiaj jest 6 procent. Czyli nominalny wzrost PKB był dużo wyższy niż wzrost zadłużenia. Nasze depozyty są o wyższe od zaciągniętych kredytów, widać to również w rosnących oszczędnościach Polaków.
W skrócie, oznacza to, że PKB rósł w ostatnich latach dużo szybciej niż zadłużenie Polaków.
Z ostatniego raportu BIK wynika jednak, że w październiku 2024 roku Polacy zaciągnęli o ponad 30 procent więcej pożyczek gotówkowych niż rok wcześniej, a ich wartość była o ponad 44 procent wyższa. To rozpoczęło dyskusję, w której pojawiał się argument, że Polacy biorą „chwilówki”, bo nie starcza im do pierwszego.
Trzeba pamiętać, że w tym sektorze mamy dwa główne produkty, czyli pożyczki gotówkowe i celowe. W pożyczkach gotówkowych zadłużenie wynosi 6,7 miliarda złotych, zaś w celowych 2,2 miliarda. W pożyczkach gotówkowych zadłużenie wynosi 6,7 miliarda złotych, zaś w celowych 2,2 miliarda. W okresie pierwszych jedenastu miesięcy 2024 roku firmy pozabankowe udzieliły pożyczek gotówkowych na kwotę ponad 13,6 miliardów, a celowych na około 5,5 miliardów.
Te pierwsze mogą służyć zaspokojeniu bieżących potrzeb, ale jak popatrzymy na statystyki, widzimy również pożyczki udzielane na dłużej niż rok i na wysokie kwoty, w tym przypadku te pożyczki są bardzo zbliżone w swojej istocie do kredytów gotówkowych nie można, więc nazywać ich „chwilówkami”.
To fakt, że wzrosła liczba osób korzystających z pożyczek pozabankowych, tylko tutaj jest duże „ale”.
Jakie?
Dopiero od maja 2023 roku wszystkie firmy pożyczkowe, które działają na polskim rynku i są pod kuratelą UKNF, są zobowiązane współpracować z BIK-iem w zakresie zasilania, czyli raportowania o udzielonych pożyczkach, ale mogą również korzystać z raportów na temat zadłużenia klientów. Dlatego mamy ten obraz wciąż niejednoznaczny. Dopiero w 2025 roku będziemy mogli porównywać się do 2024 roku, który był pierwszym pełnym rokiem raportowania.
Znamy wiele historii, w których „chwilówki” były początkiem problemów. Wzięta od ręki pożyczka, potem problem z jej spłatą, kolejna pożyczka na spłatę poprzedniej i tak dalej. Jak poważny jest to problem?
Przede wszystkim samo branie kredytów i pożyczek nie jest niczym złym. Cały rozwój świata oparty jest na długu, nasz deficyt budżetowy też jest finansowany z obligacji, czyli z długu, przedsiębiorstwa emitują obligacje czy zaciągają kredyty, czyli dług, dla rozwoju, gospodarstwa domowe również. Trzeba tylko pamiętać, żeby zadłużać się w sposób odpowiedzialny, sprawdzając możliwości spłaty kredytu. Ja sam jestem dłużnikiem, mam kilka kredytów i czuję się z tym dobrze, bo kredyty pozwoliły spełnić mi kilka marzeń.
Oczywiście, odpowiedzialność musi leżeć po obu stronach. To oznacza, że również pożyczkodawcy powinni monitorować, ile zobowiązań do spłaty posiadają pożyczkobiorcy. Na firmach pożyczkowych ciągle ciąży duży poziom stygmatyzacji, jednak obecnie są one sprofesjonalizowanymi uczestnikami rynku finansowego, mają zaawansowane modele zarządzania ryzykiem, oceny zdolności i wiarygodności kredytowej, korzystają również z raportów BIK. To sprawiło, że stały się bardzo odpowiedzialne w zakresie udzielanych pożyczek, co widać między innymi w porównaniu poziomu szkodowości na przestrzeni ostatnich lat.
Na koniec 2022 roku poziom opóźnień w spłatach pożyczek pozabankowych wynosił nawet około 43 procent, dzisiaj jest na poziomie 19 procent. To ogromny spadek. W okresie od października 2023 do października 2024 roku poziom opóźnień spadł o około 5 punktów procentowych.
Patrząc szerzej, Polacy długów mają coraz więcej, czy jednak mniej?
Łącznie z kredytów korzysta około 15 milionów Polaków, to jest o 5 procent mniej niż w 2019 roku. Oczywiście, trzeba tu również wziąć pod uwagę czynniki związane z depopulacją. Widzimy jednak istotny spadek w kredytach gotówkowych, o prawie milion osób, obserwujemy niższą liczbę osób korzystających z kart kredytowych, z drugiej strony mamy wzrost w kredytach ratalnych. Wynika to z faktu, że na rynku nadal oferowane są kredyty na 0 procent RRSO, a do tego dochodzą odroczone płatności – czyli BNPL – zamieniane na bankowe kredyty ratalne.
Jak wypadamy na tle innych europejskich krajów?
Relacja kredytów dla gospodarstw domowych do PKB, co jest powszechnie uznawaną na świecie miarą, pokazuje, że Polska jest na poziomie 21,2 procent. I jesteśmy prawie na samym końcu wśród krajów Unii Europejskiej. Za nami jest Grecja, około 19 procent, i Litwa – około 9 procent. Ale są takie kraje, jak na przykład Finlandia, gdzie zadłużenie to prawie 95 procent, Hiszpania ma 85 procent, Niderlandy ponad 81 procent.
Z czego to wynika?
Przede wszystkim w tych krajach jest dużo niższy poziom stóp procentowych. Obecnie w Polsce, jeżeli chodzi o kredyty hipoteczne, mamy najwyższy poziom stóp w UE i dugi w Europie, po Serbii. Cena pożyczonego pieniądza jest więc tam dużo niższa niż u nas.
Myślę, że rolę gra też aspekt kulturowy, który widzimy nawet na mapie Polski. To znaczy północna i zachodnia część kraju zadłuża się bardziej, częściej korzysta z kredytów, południowa i wschodnia Polska istotnie mniej. Choć trzeba pamiętać, że można pożyczać z różnych źródeł, a południowa i wschodnia Polska częściej zadłuża się u rodziny.
Z istoty kredyt czy pożyczka to konsumpcja dzisiaj przyszłych dochodów. Trzeba więc zadać sobie pytanie, na ile moje przyszłe dochody są realne, jakie są perspektywy mojego zawodu na rynku pracy. W Polsce jednak dług czy dłużnik kojarzą się raczej pejoratywnie, natomiast w krajach zachodnich, gdzie gospodarka rynkowa działa od setek lat, społeczeństwo nauczyło się świadomego i bezpiecznego korzystania z pożyczonych środków.
U nas pokutuje myślenie, że jak ktoś bierze kredyt, to ma problemy. Nie, on się może czuć na tyle pewnie co do swoich dochodów, że nie chce czekać, aż zaoszczędzi na zakup samochodu czy pralki.