Podziemie narkotykowe w Warszawie kwitnie. Dilerzy zaopatrują polityków i aktorów
„Ślepnąć od świateł” Kuby Żulczyka nie jest całkowicie fikcyjnym opisem imprezowego życia Warszawy. Żulczyk w książce świetnie przedstawia mechanizm zamawiania i odbierania towaru, imprezowania, szybkich i gwałtownych zjazdów, ponarkotykowego kaca i uzależnienia.
Narkotyki, często kojarzone z ubogimi dzielnicami, są dostępne w niemal każdej części miasta, w tym w prestiżowych lokalizacjach. Ludzie, niezależnie od wykształcenia, statusu społecznego czy zawodowego, sięgają po „dopały”, co jest coraz bardziej widoczne w policyjnych statystykach oraz w relacjach osób, które przeszły przez piekło uzależnienia.
Od imprezowego życia do uzależnienia
Natalia wspomina, że to pandemia zmieniła sposób zażywania i zamawiania narkotyków. Życie towarzyskie z klubów przeniosło się do mieszkań.
„Zaczynało się od winka w kilka osób, ale zaraz się okazywało, że ktoś ma jakąś resztkę mefedronu i dalej już leciało” – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Potem przez telefon zamawiali mefedron.
Siedzieliśmy tam przez całą noc, a często nawet i kolejny dzień. Tylko my, nasz diler, który dowoził narkotyki, i pani ze sklepu, która sprzedawała nam wódkę o świcie” – wspomina.
Z czasem „zabawa” stała się coraz bardziej destrukcyjna. W jej życiu zaczęły pojawiać się nie tylko problemy fizyczne, ale także psychiczne. „To była ucieczka od rzeczywistości” – wspomina.
Natalia była przekonana, że nie jest uzależniona, nie brała przecież codziennie, tylko na imprezach. Uświadomiła sobie, że jest inaczej, gdy zorientowała się, że im gorzej się czuła, zmęczona, tym mocniej imprezowała.
Ewa. Były weekendowe imprezy, pozostawał pusty dół
Ewa, podobnie jak Natalia, była przekonana, że jej życie towarzyskie nie wpłynie na jej zdrowie.
„Wszystko zaczęło się od weekendowych imprez, to były premiery, wernisaże, które następnie przeradzały się w afterparty. Wydawało mi się, że to wszystko jest pod kontrolą” – mówi.
Początkowo nie zauważała, że jej życie towarzyskie przekształca się w cykliczne uzależnienie. Na początku to było ciekawe, bo poznawała nowych ludzi: dziennikarzy, pisarzy, aktorów, polityków, kryminalistów – towarzystwo, które łączyła wspólna zabawa i uzależnienie od narkotyków.
Imprezy stały się codziennością. Gdy się kończyły, zostawał pusty dół, który trzeba było czymś wypełnić. Zdarzało się, że na tych imprezach dochodziło do przemocy o tle seksualnym, ale to było bagatelizowane.
Ludzie, którzy byli sprawcami, nadal byli zapraszani. To był świat, w którym nikt nie mówił głośno o problemach. Ewa zauważyła, że znajomości, które miała z czasów ćpania, szybko się urwały, kiedy zdecydowała się zerwać z tym stylem życia.
Adam: „Narkotyki były częścią mojej pracy”
Adam, producent muzyczny i raper, nie potrafił oddzielić swojej pracy od życia towarzyskiego. Początkowo kokaina była czymś, co miało poprawić jego kreatywność. Czuł, że dzięki niej może pisać lepsze teksty i muzykę. Z biegiem czasu substancja, która początkowo miała być wspomagaczem, stała się obsesją. Po jakimś czasie zaczął brać tylko po to, by czuć się normalnie.
„Siedziałem z kolegami na kanapie, wciągaliśmy koks i graliśmy na PlayStation” – wspomina Adam.
Jego życie zaczęło wymykać się spod kontroli. Po kilku miesiącach nie mógł się skupić, myślał mętnie, kokainę zażywał dla samego faktu.
Adam przyznaje, że dopiero wtedy zrozumiał, że jego życie nie ma sensu.
„Poszedłem na terapię i wciąż walczę z tym nałogiem” – dodaje.
„Pochodzę z dobrego domu, moi rodzice są muzykami. Od zawsze pasjonowała mnie muzyka, szczególnie polski rap” – mówi.
W młodym wieku zaczął eksperymentować z narkotykami. Na początku była marihuana, potem kodeina, aż w końcu zaczęły dominować opiaty, przede wszystkim morfina. Radek przyznaje, że narkotyki zdominowały jego życie. Wszystko było na początku ekscytujące, ale szybko przyszedł moment, gdy morfina była już nieodłącznym elementem każdego dnia.
Radek próbował przestać. Wyrzucał narkotyki, obiecywał dziewczynie, że to koniec, ale nie potrafił tego zrobić. Za każdym razem wracał do ćpania. Dopiero gdy dziewczyna go opuściła, postanowił udać się na terapię. Był na kilku odwykach, ale nigdy nie trzymał się z dala od Warszawy. Tam czekały stare znajomości. Wreszcie wyjechał do Francji.
Statystyki: Narkotyki w Warszawie w liczbach
Z danych policji wynika, że problem narkotykowy w Warszawie rośnie w alarmującym tempie. W 2024 roku warszawscy funkcjonariusze zabezpieczyli ponad tonę substancji zakazanych, w tym heroinę, amfetaminę, mefedron, klefedron i marihuanę. Według szacunków, w stolicy działa kilkanaście tysięcy dilerów.
To nie tylko problem marginesu społecznego, ale także osób z wyższych sfer, w tym dziennikarzy, lekarzy, urzędników, a nawet polityków. Jak poinformował jeden ze stołecznych policjantów, jednego dnia na warszawskich ulicach zatrzymano 94 dilerów. Kolejnego dnia zastąpili ich nowi.