Jan Maria Jackowski: Hołownia mnie zaskoczył. Wybrał termin najgorszy dla Trzaskowskiego

Dodano:
Senator Jan Maria Jackowski Źródło: Shutterstock / Grand Warszawski
Zastanawia mnie, dlaczego marszałek Szymon Hołownia ogłosił tak późny termin wyborów prezydenckich, bo jest on najkorzystniejszy dla kandydata popieranego przez PiS – mówi w rozmowie z „Wprost” dr Jan Maria Jackowski, analityk polityczny, były parlamentarzysta.

Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Ważą się losy dotacji dla PiS. Minister finansów zagrał na czas, występując do PKW o dokonanie wykładni dotyczącej wypłaty środków finansowych dla partii Jarosława Kaczyńskiego?

Jan Maria Jackowski: Uchwała PKW jest niejednoznaczna, więc daje ministrowi podstawę do takiego ping-ponga. Problem jest głębszy. Według polskiego stanu prawnego, PKW nie ma możliwości przeprowadzenia dochodzenia dotyczącego sposobu wydawania pieniędzy. Bada jedynie sprawozdania finansowe w zakresie czysto księgowym – czy nie ma błędów lub uchybień. Czy np. z właściwego konta były wykonywane przelewy na fundusz wyborczy danego komitetu. Na tym polega ułomność naszych przepisów wyborczych.

Z kolei szef PKW odbija piłeczkę, prosząc o wskazanie podstawy prawnej ministerialnego wniosku. Jak długo potrwa to przerzucanie się pismami?

Sytuacja nie jest jasna, bo uchwała PKW jest sformułowana na zasadzie: „jestem za, a nawet trochę przeciw". Wiadomo, że PiS – na promocję swojego środowiska – korzystał w kampanii z „dopalaczy” finansowych, przewyższających kwoty ujęte w oficjalnym sprawozdaniu, ale co z tego?

Nawet jeśli ktoś za środki zaewidencjonowanie, ale nie zaksięgowane przez komitet dodrukował materiały wyborcze, wykorzystywał podległy sobie aparat państwowy do prowadzenia kampanii – to naruszył prawo, ale, z punktu widzenia PKW, nie ma instrumentu do zbadania tych praktyk.

Rzecznik PiS mówi, że zegar tyka i że termin wypłaty upływa. Ta presja na ministra ma sens?

Minister zdaje sobie sprawę, że jest między młotem a kowadłem. Poza tym nie jest organem badającym zasadność wypłaty tych środków. Owszem, jego ustawowym obowiązkiem jest wykonanie uchwały, ale ona nie jest jednoznaczna. I tu jest pies pogrzebany.

Więc pat. Ten temat zdominuje kampanię prezydencką?

Wszystko, co się dzieje teraz w Polsce, jest podporządkowane kampanii prezydenckiej. Zastanawia mnie co innego, dlaczego marszałek Szymon Hołownia ogłosił tak późny termin wyborów, bo w gruncie rzeczy jest on najkorzystniejszy dla kandydata popieranego przez PiS.

Jak pan to sobie tłumaczy?

Nie wiem, jakie kalkulacje za tym przemawiały, ale analiza jest prosta – dla wszystkich kandydatów poza Trzaskowskim długa kampania jest bardziej korzystna.

Paradoks sytuacji polega na tym, że Hołownia sam startuje w wyborach i też będzie musiał ścierać się z Trzaskowskim. I w zasadzie dla wszystkich pozostałych kandydatów głównym rywalem będzie polityk KO.

Jaki termin byłby optymalny?

Sądziłem, że to będzie termin pierwszy z realnie możliwych – 11 maja. Ewentualnie mógłby to być 4 maja, ale ze względu na długi weekend nie byłby to dobry czas.

Karol Nawrocki coraz mocniej akcentuje swoje poglądy choćby ws. Ukrainy. Mówi w Polsat News, że nie wyobraża jej sobie w strukturach unijnych i natowskich do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków spraw cywilizacyjnych. Takie wypowiedzi mu pomogą czy zaszkodzą?

Nawrocki innymi słowy powiedział dokładnie to samo, co wicepremier Kosiniak-Kamysz – że nie ma miejsca w strukturach europejskich dla Ukrainy, jeśli ta sprawa nie zostanie rozstrzygnięta. Poza tym Nawrocki musi odróżniać się od Trzaskowskiego i być w swoich poglądach bardziej prawicowy, niż samo PiS. Inną sprawą jest to, że nastroje społeczne w Polsce i na Ukrainie się zmieniają. I naiwna „Ukrainofilskość” stała się obciążeniem dla niektórych środowisk politycznych.

Ale prezydent Andrzej Duda, wspierał europejskie ambicje Ukrainy i postulat, by Ukraina stała się członkiem NATO.

Jesteśmy na etapie zmian, lada moment Donald Trump zostanie zaprzysiężony na prezydenta USA i będzie dążył do porozumienia z Rosją lub zamrożenia konfliktu. Stanie się to zapewne bez możliwości powrotu do status quo sprzed 22 lutego 2022 roku, więc długa droga do dalszych uzgodnień ws. przyszłości Ukrainy w europejskich i światowych strukturach.

Rafał Trzaskowski mówi, że wypowiedź Nawrockiego o Ukrainie jest sprzeczne z polską racją stanu.

Chyba Trzaskowski nie jest przeciwny temu, by godnie upamiętnić bestialski mord na ponad stu tysiącach Polaków? Polska wydała ponad 100 mld złotych na pomoc Ukrainie, a i tak mamy napięte stosunki z Ukrainą. Do tego dochodzi kontrowersyjne zachowanie Ukraińców ws. zbrodni wołyńskiej, ponieważ Niemcy mogą ekshumować swoich obywateli a Polacy nie, co świadczy o tym, że jesteśmy traktowani jako kraj drugiej kategorii.

Mamy prawo domagać się pochowania naszych rodaków, którzy zostali w czasie II wojny bestialsko zamordowani przez członków Ukraińskiej Powstańczej Armii, a widać jakiś niezrozumiały opór po stronie ukraińskiej, która gdyby chciała, konstruktywnie i szybko rozwiązałaby problem.

Niestety trudno mówić o postępie w relacjach z Ukrainą w sprawie poszukiwania i ekshumacji ofiar Wołynia.

W trakcie kampanii prezydenckiej nastroje dotyczące Ukrainy będą się zmieniać?

Myślę, że tak, ponieważ Ukraina i Polska, mimo wspólnego wroga, mają rozbieżne interesy gospodarcze i polityczne. Bezkrytyczna narracja o bezgranicznym wspieraniu Ukrainy, bez dbałości o polskie sprawy i określenia zasad udzielanej pomocy, szybko się skończy.

Powinniśmy wspierać ją dyplomatycznie i politycznie, bo w naszym interesie jest to, by nie przegrali wojny, ale musimy też pamiętać o naszych sprawach narodowych.

A może jest tak, że Nawrocki – poprzez tego typu opinie – chce przyciągnąć do siebie wyborców Konfederacji?

Myślę, że nie tylko Konfederacji, ale i PSL, który sprawę ludobójstwa na Wołyniu podnosi od lat. Zresztą, gdy pod koniec grudnia internet obiegło nagranie, na którym widać, na transporterach opancerzonych Rosomak, przekazanych przez Polskę ukraińskiej armii, powiewają flagi UPA, minister Kosiniak-Kamysz szybko zainterweniował. Co znamienne, również wśród osób o poglądach lewicowych, którzy w swoich rodzinach doświadczyli okrucieństw ze strony Ukraińców w czasie II wojny światowej, pamięć o Wołyniu jest wciąż żywa. Około 3,5 mln Polaków, ma bliskich, którzy zginęli w tych tragicznych okolicznościach.

To pokazuje, że problem jest poważny i bez zdecydowanych działań ze strony ukraińskiej – będzie stale ropiejącą raną w naszych wzajemnych relacjach.

Trzaskowski też pana zdaniem zmieni przekaz?

Jest w trudnej sytuacji, bo dla większej części opinii publicznej jest politykiem lewicowym, walczącym z krzyżami i wspierającym aborcję. Może się podobać w Warszawie, co nie oznacza, że tak będzie odbierany w innych regionach Polski. Na jego niekorzyść działa również to, że jest wiceprezesem PO i nie uda mu się uciec od oceny swojej kandydatury przez pryzmat obecnie rządzącej koalicji. Poza tym podziały między Polakami się nasilają, na czym najbardziej zależy PiS.

W efekcie część niepisowskich wyborców może zniechęcić się w tej kampanii i nie pójść w drugiej turze do wyborców. Wygrana Trzaskowskiego nie jest więc taka pewna, jak się dziś niektórym wydaje.
Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...