Afera Collegium Humanum. Tak działali „naganiacze”

Dobrzyński dopytywany o to, jakich kwot dotyczą sprawy korupcyjne, stwierdził że „może chodzić nawet o dziesiątki milionów złotych, wręczone różnym osobom, które ułatwiały zdobycie dyplomu MBA”.
„Naganiacze” i „dwór” rektora Collegium Humanum
W ocenie rzecznika Paweł Cz., rektor uczelni, „lubił otaczać się dworem”. – Byli to politycy, samorządowcy oraz mundurowi z różnych formacji i służb. Lubił organizować spotkania na uczelni z celebrytami i osobami z pierwszych stron gazet. Trzeba przyznać, że miał niewątpliwy dar przyciągania do siebie ludzi – stwierdził.
Dobrzyński przypomniał, że po zmianie władzy w 2015 roku uproszczone zostały procedury dotyczące wiążącego się z dużymi zarobkami zatrudnienia w radach nadzorczych, do którego od tamtego czasu wymagany był jedynie dyplom MBA. Dokładnie taki, jaki można było uzyskać na Collegium Humanum. – Paweł Cz. przygotował więc konkurencyjną ofertę studiów: czesne było niskie, a zyski potężne – powiedział „Wyborczej” rzecznik.
– Mechanizm był dość banalny: jedna osoba zrobiła dyplom w łatwy, szybki i przyjemny sposób za stosunkowo nieduże pieniądze i automatycznie namawiała swoich znajomych. Takie osoby nazywamy „naganiaczami” – stwierdził Dobrzyński.
Choć Dobrzyński nie chciał podać konkretnych nazwisk „naganiaczy”, ani odpowiedzieć na pytanie, czy takie osoby miały za to płacone, stwierdził że „przyjdzie na to czas”.
Afera Collegium Humanum sięga znacznie głębiej
Pytany o to, jakich jeszcze wątków dotyczy śledztwo ws. afery, rzecznik wymienił m.in. kwestię Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Dyrektor PKA został już zatrzymany. – To on decydował o tym, czy uczelnia może otworzyć jakiś konkretny kierunek studiów, potem miał wpływ na kontrolę i przedłużenie zgody akredytacyjnej – przekazał Dobrzyński. Otwarcie w ten sposób nowych kierunków mieli „załatwiać sobie” także inni rektorzy prywatnych uczelni.
– Muszę podkreślić jedną bardzo ważną kwestię. Na Collegium Humanum były również osoby, które studiowały w uczciwy sposób. Rzetelnie zdobywały wiedzę i przystępowały do egzaminów. Niestety wygląda na to, że rektor poczuł się silny i niezniszczalny w trakcie pandemii, kiedy zajęcia i egzaminy odbywały się zdalnie – mówił „Wyborczej” rzecznik.
Dobrzyński nie odpowiedział ani na pytanie o to, ilu posłów otrzymało nielegalny dyplom, ani ilu samorządowców. Nie odpowiedział także na pytanie o to, ilu polityków Koalicji Obywatelskiej otrzymało dylom. – Wiem jednak, że zdobywanie dyplomów w sposób nieuczciwy, nie zależało od przynależności lub barw partyjnych, tylko od człowieka – przekazał.