Chory pomysł na służbę zdrowia
Dodano:
Niezależnie od tego ile będziemy wydawać z budżetu na służbę zdrowia, to dopóki będzie ona państwowa, będą to pieniądze wyrzucone w błoto.
Pomysł PiS aby zwiększyć składkę, którą płacimy na służbę zdrowia (o 4 punkty procentowe, z 9 do 13 proc.) nie tylko nie uzdrowi sytuacji, ale nowy podatek zaszkodzi wzrostowi gospodarczemu. Klinicznym przypadkiem pokazującym bezsens istnienia państwowej służby zdrowia są Niemcy. Od 1970 r. wydatki na służbę zdrowia wzrosły tam o 1000 proc., podczas gdy PKB w tym czasie zwiększył się 538 proc. (czyli wydatki te rosły dwukrotnie szybciej niż PKB). Niemcy przeznaczają dziś na służbę zdrowia blisko 25 razy więcej niż Polacy: 250 mld euro (Polacy - 10,75 mld euro) i jest to tyle, ile wynosi roczne PKB Polski. Mimo to ich system bankrutuje i trzeba co chwila wprowadzać nowe opłaty za „bezpłatną służbę zdrowia". Przypomnijmy, że coraz więcej Polaków (już ponad jedna czwarta) płaci podwójnie, bo leczy się prywatnie!
Gdyby jakikolwiek polityk oświadczył, że państwo musi utrzymywać sieć państwowych piekarni, gdyż to jedyny sposób, aby zapewnić tani chleb, to stwierdzono by, że zwariował. Gdy politycy powtarzają, że bez sieci państwowej służby zdrowia nie będziemy w stanie leczyć niezamożnych, to większość przyznaje im rację.
Państwo może tak jak dotychczas stosować zasadę solidaryzmu społecznego (czyli że młodzi, zdrowi i bogaci płacą za biednych i chorych). Może to jednak robić, efektywnie kupując usługi medyczne na wolnym rynku prywatnych szpitali i przychodni. Zniknąłby problem strajków w służbie zdrowia, inwestycji, remontów, przetargów, bo wszystko to stałoby się sprawą prywatnych właścicieli.
Gdyby jakikolwiek polityk oświadczył, że państwo musi utrzymywać sieć państwowych piekarni, gdyż to jedyny sposób, aby zapewnić tani chleb, to stwierdzono by, że zwariował. Gdy politycy powtarzają, że bez sieci państwowej służby zdrowia nie będziemy w stanie leczyć niezamożnych, to większość przyznaje im rację.
Państwo może tak jak dotychczas stosować zasadę solidaryzmu społecznego (czyli że młodzi, zdrowi i bogaci płacą za biednych i chorych). Może to jednak robić, efektywnie kupując usługi medyczne na wolnym rynku prywatnych szpitali i przychodni. Zniknąłby problem strajków w służbie zdrowia, inwestycji, remontów, przetargów, bo wszystko to stałoby się sprawą prywatnych właścicieli.