Niemczyk prawomocnie skazany
Sąd apelacyjny rozpatrywał zażalenia na wyrok bielskiego sądu z marca ubiegłego roku, który uznał Niemczyka za winnego wszystkich 13 stawianych mu zarzutów. Sąd odwoławczy co prawda nieznacznie zmienił tamto orzeczenie, ale utrzymał wyroki za najważniejsze zarzuty i wymierzoną Niemczykowi karę łączną.
Poza zabójstwem "Pershinga" zarzuty wobec Niemczyka dotyczyły także m.in. kierowania gangiem oraz ucieczki z więzienia w Wadowicach. Także za te przestępstwa sąd prawomocnie skazał oskarżonego. Utrzymał też część wyroku, nakazującą "Rzeźnikowi" naprawić szkodę wyrządzoną ofiarom i zapłacić im ok. 1,5 mln zł.
Sąd apelacyjny utrzymał też w mocy wyrok wobec drugiego oskarżonego - Piotra Sz. Ten mężczyzna został skazany na rok i osiem miesięcy więzienia. Według ustaleń prokuratury, Sz. w dniu zabójstwa "Pershinga" ukrywał zamachowców - Niemczyka i Ryszarda Boguckiego, już wcześniej skazanego za tę zbrodnię, także na 25 lat więzienia.
Składając apelację obrona domagała się dla Niemczyka łagodniejszej kary, jednak na początku czwartkowej rozprawy adwokaci wnieśli o uchylenie wyroku. Jako powód podawali uchylenie immunitetu sędziego, który orzekał w I instancji. Adwokaci podnosili, że prokuratura chce sędziemu postawić zarzuty związane z osobą Niemczyka, co budzi wątpliwości co do bezstronności sędziego. Sąd nie uwzględnił tego wniosku.
Prokuratura, która w I instancji domagała się dla Niemczyka dożywocia, teraz broniła wyroku bielskiego sądu.
Według ustaleń sądu, zamiar zabójstwa "Pershinga" zrodził się w głowie Boguckiego w październiku lub listopadzie 1999 roku. Rozmawiał o tym z Mirosławem D., pseud. Malizna. Motywem zbrodni miała być chęć awansu w hierarchii przestępczej.
Wraz z Boguckim i Adamem K. Niemczyk oczekiwał na "Pershinga" w skradzionym wcześniej samochodzie na parkingu w Zakopanem. Gdy boss gangu pruszkowskiego podszedł do swego mercedesa, Niemczyk i Bogucki wysiedli z auta i podeszli do ofiary. To Bogucki strzelał do "Pershinga". Niemczyk stał dalej i oddał strzały w górę.
Obrona przedstawiała inny przebieg zbrodni. Według niej, to Bogucki z Adamem K. podeszli do "Pershinga", a Niemczyk został w aucie i do momentu wystrzałów nie wiedział o planowaniu zabójstwa. Adam K. został później świadkiem koronnym w sprawie. Obecnie już nie żyje.
Właśnie wiarygodność Adama K. była kwestionowana przez obronę. Zdaniem mec. Stanisława Wrony, K. nie powinien w ogóle uzyskać statusu świadka koronnego; zdecydował się na to, aby uniknąć odpowiedzialności. "Jak wytłumaczyć, że dwaj zawodowi płatni zabójcy biorą ze sobą świadka?" - pytał retorycznie adwokat. "To się nie mieści w żadnych zasadach przestępczego działania" - przekonywał mec. Wrona.
Sam Niemczyk jeszcze przed wyrokiem oświadczył, że gdyby wiedział, iż w Zakopanem dojdzie do zabójstwa "Pershinga", to by tam nie pojechał. Wyraził skruchę za czyny, do których dokonania się przyznaje: "Jest mi przykro, że dopuściłem się tych wszystkich przestępstw" - zapewnił.
Sąd jednak ostatecznie uznał Adama K. za wiarygodnego świadka i - jak powiedział w czwartek sędzia Piotr Mirek - sąd pierwszej instancji trafnie oparł się na jego zeznaniach. "Linia obrony jest tutaj mało wiarygodna i mało logiczna" - ocenił sędzia.
Jeszcze przed wyrokiem adwokaci chcieli, by w razie uznania, że razem z Boguckim strzelał jednak Niemczyk, sąd wymierzył mu niższą karę. "Jeżeli nawet przyjąć, że Niemczyk brał udział w tym, co się stało w Zakopanem, nie może być tak, że ten kto strzela komuś w głowę, dostaje taką karę jak ten, kto pełni rolę pomocniczą" - podkreślił mec. Janusz Hańderek. Proponował dla swojego klienta 15 lat pozbawienia wolności.
Sąd uznał jednak, że kara 25 lat więzienia jest surowa, ale adekwatna do winy i sprawiedliwa. Zamach był zaplanowany i wykonany z premedytacją; czyn ten cechował brak poszanowania jakichkolwiek zasad obowiązujących w społeczeństwie - został dokonany w biały dzień, na parkingu, w obecności postronnych osób - podkreślał sędzia Mirek. Przypomniał, że Niemczyk miał broń maszynową. To że nie strzelał do Andrzeja K., ale w powietrze, wynikało jedynie z podziału ról - uznał sąd.
Ryszard Niemczyk jest uważany za jednego z najgroźniejszych polskich gangsterów. Przestępczą "karierę" rozpoczął na początku 1994 roku od kradzieży samochodów. W latach 1998-1999 miał już na swym koncie m.in. porwania z wymuszeniami dla okupu, podpalenia i podkładanie bomb.
Na przełomie 1999 i 2000 roku policja zatrzymała kilku bossów gangu pruszkowskiego. Wpadł też Niemczyk, któremu zarzucono m. in. zabójstwo "Pershinga". W październiku 2000 roku gangster zdołał uciec z więzienia w Wadowicach. Został zatrzymany w Niemczech w kwietniu 2005 roku, w maju 2005 został przekazany Polsce, trafił do aresztu w Raciborzu.
W lipcu ub. roku przed bielskim sądem ruszył proces, w którym Niemczyk odpowiada za 11 kolejnych zarzutów, których nie ujęto w międzynarodowym liście gończym, jakim ścigano gangstera po jego ucieczce z aresztu w Wadowicach w 2000 roku. Chodzi m. in. o dwukrotne usiłowanie zabójstwa bielskiego biznesmena, a także o pranie brudnych pieniędzy. Grozi mu za to dożywocie.ab, pap