Niemcy gotowi na ustępstwa

Dodano:
Angela Merkel zaprasza polskie władze do udziału w budowie w Berlinie ośrodka, który upamiętni wysiedlenie po wojnie milionów Niemców m.in. z terenów dzisiejszej Polski. Jutro ze szczegółową ofertą przyjeżdża do Warszawy sekretarz stanu ds. kultury Bernd Neumann, który sam urodził się w 1942 r. w Elblągu - czytamy w "Dzienniku".

"Chcemy, aby był to projekt, który będzie miał wymiar europejski, i zbliżył Polskę z Niemcami, a nie doprowadził do nowych sporów" - przekonuje "Dziennik" przewodniczący komisji ds. stosunków polsko- niemieckich w Bundestagu Markus Meckel. Zawiązując koalicję rządową przeszło dwa lata temu, SPD i CDU uzgodniły, że "widomy znak" w niemieckiej stolicy powstanie, a Berlin będzie starał się włączyć do tego projektu Czechy i Polskę.

Za rządów PiS rozmowy w tej sprawie stanęły w martwym punkcie. Teraz Merkel ma nadzieję, że porozumienie uda się osiągnąć szybko, być może przed zaplanowaną na przełom maja i czerwca wizytą kanclerz we Wrocławiu. Jednak pełnomocnik rządu ds. kontaktów z Niemcami Władysław Bartoszewski podkreślając, że to jego osobista opinia, zachowuje powściągliwość.

"Dziennik: Angeli Merkel bardzo zależy na udziale Polski w projekcie "widomego znaku". Co pan na to? Władysław Bartoszewski: Oczekujemy konkretów. "Widomy znak" to określenie literackie. Może oznaczać nawet skomponowanie chorału. My możemy jedynie powiedzieć, że nigdy nie zgodzimy się na interpretację historii, jaką próbuje forsować Związek Wypędzonych. Dla nas wojna i jej następstwa były ciągiem przyczyn i skutków, a nie odosobnionych wydarzeń. Jesteśmy w moralnie korzystnej sytuacji, bo Unia nie patrzy z sympatią na wyolbrzymianie cierpień jednej strony. Mam też jeden ważny atut psychologiczny - jako honorowemu obywatelowi Izraela nikt nie może mi zarzucić, że lansuję interesy Polski kosztem ofiar Holocaustu. Odwrotnie: w tej sprawie możemy liczyć na zrozumienie światowej społeczności żydowskiej.

"Dziennik": Dlaczego Angeli Merkel tak zależy na udziale Polski w tym projekcie? W. Bartoszewski: Pani kanclerz chce pokazać, że nie ma poważnych problemów dzielących Polskę i Niemcy, dwóch głównych krajów we wschodniej części NATO. I udowodnić, że jest tu bardziej skuteczna niż Gerhard Schroeder.

"Dziennik": Czy Niemcy są gotowe pójść na ustępstwa ? W. Bartoszewski: Są. Nie będzie to inicjatywa Związku Wypędzonych, ale rządu. A wiadomo - kto płaci, ten decyduje o wyglądzie. Uzgodniono także, że będzie to wystawa w ramach Muzeum Historii Niemiec w Berlinie, a nie samodzielny ośrodek.

ab, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...