Widacki w komisji ds. nacisków. Bojkot PiS
Pierwsze posiedzenie komisji, na którym wybrany zostanie jej przewodniczący i jego zastępcy odbędzie się w piątek, o godz. 15 - zapowiedział prowadzący obrady marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jeszcze w grudniu szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mówił dziennikarzom, że Platforma chce przewodniczyć pracom komisji, a kandydatem na jej szefa będzie Andrzej Czuma.
W składzie komisji są trzej posłowie z klubu PO: Stanisław Chmielewski, Andrzej Czuma i Sebastian Karpiniuk, dwaj reprezentanci PiS: Jacek Kurski i Arkadiusz Mularczyk oraz Jan Widacki z klub LiD i Mieczysław Łuczak z PSL.
Za takim składem komisji głosowało 275 posłów, 6 było przeciw, a 1 wstrzymał się od głosu. Większość bezwzględna do wyboru członków komisji wynosiła 142 głosy. W głosowaniu wzięło udział 282 posłów.
Głosowanie poprzedziła burzliwa debata, a w jej trakcie także półgodzinna przerwa, w czasie której odbyły się posiedzenia Konwentu Seniorów oraz klubu PiS.
Pierwszy głos zabrał Andrzej Dera (PiS). Pytał czy Prezydium Sejmu, które pozytywnie zaopiniowało wszystkie kandydatury, znany był fakt, że przeciwko Widackiemu prokurator apelacyjny w Białymstoku wniósł akt oskarżenia. W tym akcie - mówił Dera - Widackiemu zarzuca się trzy przestępstwa: utrudniania postępowania karnego, nakłania do zeznania nieprawdy oraz nakłania Marka Dochnala do składania fałszywych zeznań przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.
"Czy taka osoba ma moralne prawo do zasiadania w komisji śledczej" - pytał Dera, oklaskiwany przez posłów z prawej strony sali. Czy można zakazywać zasiadania w komisji śledczej osobie, która nie ma żadnych zarzutów, Antoniemu Macierewiczowi? - pytał dalej, a jego słowa powitał śmiech z lewej strony sali.
W odpowiedzi Marian Filar (LiD) pytał posłów, czy wiedzą, że Widackiego obciążają zeznania "skazanego na 25 lat pozbawienia wolności przestępcy, który raz mówił, że Widacki nakłaniał do składania fałszywych zeznań, a potem zeznał, że to jego nakłaniano, by zeznał, że Widacki namawiał do fałszywych zeznań".
"Wiarygodność tego nieszczęśnika Sławomira R. jest warta funta kłaków. (...) On miał dobrą prawdę na każdą okazję polityczną" - mówił Filar. I pytał: "czy chcecie państwo opierać publiczne spalenie na stosie człowieka na funcie kłaków?".
Małgorzata Sadurska (PiS), która zgłosiła wniosek o to, by Sejm głosował oddzielnie nad kandydaturą Widackiego (LiD), przekonywała, że PiS chce dać szansę posłom, by zagłosowali "zgodnie ze swoim sumieniem za tymi kandydatami, którzy mają moralne prawo do bycia w takiej komisji". Sześć pozostałych kandydatur miałoby być głosowane łącznie.
Marek Borowski (LiD) oświadczył na to, że odnosi wrażenie, iż posłowie PiS po prostu nie chcą powołać komisji.
"Niech to będzie nauczką do wszystkich, że warto zgłaszać kandydatury, które nie wywołują nadmiernych emocji" - podsumowywał dyskusję marszałek Sejmu.
Odnosząc się do wniosku Sadurskiej, Komorowski podkreślił, że zasada głosowania łącznie nad wszystkim kandydaturami "służy zawsze ochronie interesów mniejszości a nie większości", a przeciwko głosowaniu nad pojedynczą kandydaturą przemawia "cała dotychczasowa praktyka i wszystkie precedensy". Dodał też, że jego zdaniem wniosek Sadurskiej jest niezgodny z Regulaminem Sejmu i dlatego nie podda go pod głosowanie.
Po tej wypowiedzi szef klubu PiS Przemysław Gosiewski wniósł o ogłoszenie przerwy, w której miałyby się zebrać Konwent Seniorów i klub PiS. Gosiewski argumentował, że w Regulaminie Sejmu nie ma zapisu, który wykluczałby rozłączne głosowanie nad składem komisji śledczej, dlatego konieczne jest - jak mówił - przedyskutowanie zaistniałej "sytuacji prawnej".
Komorowski przychylił się do tego wniosku i ogłosił półgodzinną przerwę. Po jej zakończeniu oświadczył jednak, że podczas spotkania Konwentu Seniorów nie pojawiły się żadne nowe argumenty i nie znajduje uzasadnienia dla odstąpienia od głosowania łącznego nad wszystkimi kandydaturami.
Po tych słowach marszałka na mównicę wszedł Krzysztof Tchórzewski (PiS), który poinformował, że posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie wezmą udziału w głosowaniu.
Komisja śledcza ds. nacisków, która powstała z inicjatywy PO, ma zbadać sprawę zarzutu nielegalnego wywierania wpływu przez członków rządów, komendanta głównego policji, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na funkcjonariuszy policji, Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokuratorów i osoby pełniące funkcje w organach wymiaru sprawiedliwości w celu wymuszenia przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków.
PiS już zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego uchwałę powołującą tę komisję (Sejm przyjął tę uchwałę i tym samym powołał komisję 11 stycznia).
Główny zarzut PiS wobec uchwały dotyczy zbyt szerokiego określenia zakresu prac komisji. Rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński podkreślał podczas konferencji prasowej w Sejmie, że uzasadnienie wniosku w dużej mierze opiera się na orzeczeniu TK w sprawie tzw. komisji bankowej. Trybunał uznał tamtą komisję za niekonstytucyjną właśnie z tego powodu.
PiS podnosił zastrzeżenia co do konstytucyjności tzw. komisji ws. nacisków od początku prac nad jej powołaniem. PO z kolei odpowiadała, że uchwała była przygotowywana w konsultacji z prawnikami właśnie po to, by uniknąć negatywnego orzeczenia TK.
W czwartek szef klubu PO Zbigniew Chlebowski podkreślał w rozmowie z dziennikarzami, że Platforma ma opinie "pokazujące zgodność uchwały z konstytucją". Według Chlebowskiego, to co różni powołanie komisji śledczej w sprawie nacisków na specsłużby od bankowej komisji śledczej to fakt, że "w kwestiach dotyczących CBA, ABW, policji i prokuratur Sejm pełni funkcje kontrolną".pap, ss