Liberalizacji rynku pracy nie będzie
Dodano:
W tej chwili nie są planowane rewolucyjne zmiany kodeksu pracy - oświadczył „Gazecie Wyborczej szef klubu PO Zbigniew Chlebowski.
„GW" wyjaśnia, że chodzi o pakiet zmian w kodeksie pracy firmowany przez wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda (PO) ogłoszony 28 lutego, który wywołał burzę zwłaszcza w kręgach związkowych. Przewiduje on, że wiele przepisów chroniących pracowników przed zwolnieniem nie będzie obowiązywać w tzw. małych przedsiębiorstwach, czyli zatrudniających mniej niż dziesięć osób, oraz w przypadku osób fizycznych zatrudniających np. Gosposię. Prasa uwypuklała zwłaszcza to, ze można będzie zwolnić kobietę w ciąży i pracownika tuż przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
Zaprotestowały wszystkie związki zawodowe. Ich zdaniem oznaczałoby to pozbawienie praw pracowniczych ok. 3,5 mln osób. - Nie byłoby właściwie żadnej kontroli nad małymi firmami - ocenia szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Piotr Duda. - Już teraz nie działają tam służby bhp, rzadko zakładane są związki. Powstanie więc de facto czarny rynek pracy. Grozi to też dzieleniem dużych firm na kilka mniejszych, aby uniknąć konieczności stosowania wszystkich przepisów kodeksu pracy.
W piątek, zdecydowanie od projektu Szejnfelda odcięła się Platforma. - To ewidentna wpadka Szejnfelda. Nie rozumiem, jak do niej doszło, nie było konsultacji z rządem, klubem, partnerami społecznymi. Zagrała nadmierna ambicja wiceministra. Politycznie to głupota, forsować takie zmiany w czasie protestów społecznych - zżyma się jeden z liderów klubu Platformy.
Najostrzej zareagował szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. - Nie ma mowy o poparciu tych zmian w klubie PO – powiedział. Nie wiadomo, czym się skończy ta propozycja dla autora. Reakcji premiera nalezy oczekiwać po powrocie z USA.
Minister pracy Jolanta Fedak uważa, że projekt jest zgłoszony w niewłaściwym momencie. - To wymaga innej sytuacji na rynku pracy. W tej chwili kodeks pracy nie jest największą przeszkodą w rozwoju działalności gospodarczej. Powinniśmy się teraz skupić na ustawie o swobodzie gospodarczej - mówi minister.
Liberalizację kodeksu w przypadku małych przedsiębiorstw poparła prof. Magdalena Środa, etyk, b. pełnomocniczka ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki.
Nim zaczniemy budować państwo opiekuńcze, musimy mieć z czego to zrobić. (...) Myślę, że lepiej dać odetchnąć małej przedsiębiorczości, a potem dopiero wracać do idei państwa opiekuńczego - mówi "Gazecie". Artykuł prezentuje dokłądne założenia projektu.
Zaprotestowały wszystkie związki zawodowe. Ich zdaniem oznaczałoby to pozbawienie praw pracowniczych ok. 3,5 mln osób. - Nie byłoby właściwie żadnej kontroli nad małymi firmami - ocenia szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Piotr Duda. - Już teraz nie działają tam służby bhp, rzadko zakładane są związki. Powstanie więc de facto czarny rynek pracy. Grozi to też dzieleniem dużych firm na kilka mniejszych, aby uniknąć konieczności stosowania wszystkich przepisów kodeksu pracy.
W piątek, zdecydowanie od projektu Szejnfelda odcięła się Platforma. - To ewidentna wpadka Szejnfelda. Nie rozumiem, jak do niej doszło, nie było konsultacji z rządem, klubem, partnerami społecznymi. Zagrała nadmierna ambicja wiceministra. Politycznie to głupota, forsować takie zmiany w czasie protestów społecznych - zżyma się jeden z liderów klubu Platformy.
Najostrzej zareagował szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. - Nie ma mowy o poparciu tych zmian w klubie PO – powiedział. Nie wiadomo, czym się skończy ta propozycja dla autora. Reakcji premiera nalezy oczekiwać po powrocie z USA.
Minister pracy Jolanta Fedak uważa, że projekt jest zgłoszony w niewłaściwym momencie. - To wymaga innej sytuacji na rynku pracy. W tej chwili kodeks pracy nie jest największą przeszkodą w rozwoju działalności gospodarczej. Powinniśmy się teraz skupić na ustawie o swobodzie gospodarczej - mówi minister.
Liberalizację kodeksu w przypadku małych przedsiębiorstw poparła prof. Magdalena Środa, etyk, b. pełnomocniczka ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki.
Nim zaczniemy budować państwo opiekuńcze, musimy mieć z czego to zrobić. (...) Myślę, że lepiej dać odetchnąć małej przedsiębiorczości, a potem dopiero wracać do idei państwa opiekuńczego - mówi "Gazecie". Artykuł prezentuje dokłądne założenia projektu.