Senat za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego
[[mm_1]]Marszałek Bogdan Borusewicz po decyzji Senatu podpisał ustawę, upoważniającą prezydenta do ratyfikacji Traktatu. Zapowiedział, że jeszcze w środę ustawę przekaże Lechowi Kaczyńskiemu i wyraził nadzieję, że prezydent ją podpisze.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso wyraził radość ze zgody polskiego parlamentu na ratyfikację Traktatu z Lizbony i porozumienia w tej sprawie między rządem a prezydentem. Jego zdaniem, to przykład dla krajów, którego jeszcze nie ratyfikowały Traktatu.
"Cieszy mnie rezultat głosowania, który pokazuje, że Traktat bardziej jednoczy niż dzieli, stanowiąc cel wspólnego porozumienia między polskim rządem, prezydentem i siłami politycznymi" - oświadczył Barroso w komunikacie prasowym.
[[mm_2]]Wyraził przekonanie, że wynik głosowania w Sejmie i Senacie "jest symbolem zaufania, jakie Polska pokłada w europejskim projekcie, pragnąc aktywnie uczestniczyć w konstrukcji Europy silnej, demokratycznej, skutecznej, gdzie obywatele będą żyć bezpiecznie, w pokoju i dobrobycie".
Na środowe posiedzenie Senatu był również zaproszony prezydent Lech Kaczyński, jednak z powodu wyjazdu na szczyt NATO do Bukaresztu do Izby Wyższej nie przybył.
Ostatecznie za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej było 74 senatorów, przeciw - 17, 6 wstrzymało się głosu. Wymagana większość wynosiła 65 głosów. W głosowaniu wzięło udział 97 senatorów. Przyjęcie ustawy ratyfikacyjnej w Senacie wymaga większości 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy senatorów.
[[mm_3]]Tylko senatorowie PiS głosowali przeciw i wstrzymali się od głosu w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Z 37 senatorów PiS, 23 głosowało przeciwko lub wstrzymało się w sprawie ratyfikacji Traktatu; 14 było za ratyfikacją.
Przeciw ustawie zezwalającej na ratyfikację Traktatu byli m.in. Piotr Andrzejewski, Ryszard Bender, Janina Fetlińska, Stanisław Kogut i Czesław Ryszka. Od głosu wstrzymali się m.in. Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Przemysław Błaszczyk i Wojciech Skurkiewicz (wszyscy senatorowie PiS).
Za ratyfikacją Traktatu byli m.in. wicemarszałek Zbigniew Romaszewski, Bronisław Korfanty i Adam Massalski.
Ustawę poparli wszyscy obecni (57) senatorowie PO i senator niezależny Włodzimierz Cimoszewicz.
Tusk występując w Senacie poinformował, że rząd podjął prace nad projektem ustawy, będącej ostatnim elementem kompromisu między nim a prezydentem, mającego doprowadzić do ratyfikacji Traktatu z Lizbony. Zapewnił, że rząd i PO chcą szybko nad nią pracować. Chodzi o nowelizację ustawy z 2004 r. o współpracy rządu z parlamentem w sprawach członkostwa Polski w UE.
Premier chwalił wynik, jaki w czasie czerwcowych negocjacji nad Traktatem uzyskał prezydent. "Każdy musi przyznać, że efekty jakie uzyskał prezydent Lech Kaczyński, były co najmniej do przyjęcia, i że ja będąc wówczas w opozycji - a i dzisiaj nie zawsze zgadzając się z panem prezydentem - nie znajduję dzisiaj wyobraźni, argumentów, czy sposobów, które pozwoliłyby innemu politykowi niż prezydent RP uzyskać jakieś wyraźnie lepsze warunki" - powiedział szef rządu.
Dlatego, jak podkreślił, z czystym sumieniem rekomenduje senatorom ustawę rządową, która umożliwi ratyfikację. Jak ocenił, w finale całej sprawy związanej z ratyfikacją Traktatu "prezydent wykazał się i refleksem i właściwą inicjatywą".
Według niego, "dzięki tej inicjatywie udało się znaleźć tę jakże trudną drogę dojścia bez ryzyka upokarzania jednych przez drugich". "To też w polityce, także w tradycji europejskiej bardzo ważna wartość" - podkreślił.
"Długo szukaliśmy z prezydentem Lechem Kaczyńskim takiego wyjścia, które nikogo nie zostawi na wątłej, nieczytelnej do końca granicy zwycięstwa - przegranej, tryumfu - upokorzenia" - mówił Tusk.
Wicemarszałek Zbigiew Romaszewski oświadczył w debacie, że klub PiS podjął decyzję o poparciu ratyfikacji Traktatu z Lizbony "przy zachowaniu wątpliwości pozostania wiernym własnym przekonaniom" - zastrzegł Romaszewski.
Przyznał, że kwestia ratyfikacji Traktatu wzbudziła liczne kontrowersje. Zwracał uwagę, że zróżnicowanie cywilizacyjne, tradycje, narodowe, a także stopień rozwoju gospodarczego poszczególnych państw UE powodują różne problemy dla integracji. Podkreślił, że zagrożenia związane z Traktatem muszą budzić uzasadnione wątpliwości, zwłaszcza w kraju o takich doświadczeniach jak Polska.
Opuszczając Senat po wystąpieniu Romaszewskiego, Tusk powiedział: "Dzisiaj w Senacie dobry dzień".
W zupełnie innym tonie niż Romaszewski wypowiadał się jego klubowy kolega Ryszard Bender. "Dokonuje się zabór Polski" - przestrzegał. Apelował do senatorów o głosowanie przeciwko ratyfikacji. Według niego, Polska powinna doprowadzić do renegocjacji Traktatu, inaczej pozbawi się suwerenności.
Zdaniem Bendera, przyjęcie Traktatu nie jest "jeszcze" rozbiorem naszego kraju "przez poszczególne znaczące państwa Unii Europejskiej", ale Polska i tak straci suwerenność, a nasza niepodległość zostanie ograniczona.
"Uchwaliwszy Traktat w obecnej, złej wersji, tracimy suwerenność, marginalizujemy naszą niepodległość, państwo nasze wchodzi do rzędu jakiś średniaków" - mówił senator.
"Apeluję o głos sprzeciwu przeciwko temu Traktatowi" - podkreślił. "Dajmy szansę na wynegocjowanie większej, pełniejszej suwerenności, którą w tej chwili tracimy" - przekonywał. Według niego, UE na mocy Traktatu Lizbońskiego stanie się "państwem", a Polska staje się "tego państwa prowincją".
Jak ocenił, "wbrew konstytucji" Traktat spowoduje, że prawo europejskie będzie miało w naszym kraju pierwszeństwo. "To jest ostatnia chwila, kiedy Senat ma to w swoim ręku, kiedy Senat może zdecydować, może doprowadzić do tego, że będzie dokonana rewizja Traktatu z korzyścią dla naszej suwerenności. Oby się to stało i o to apeluję" - zaznaczył Bender.
Jeszcze przed głosowaniem Bender apelowal do Borusewicza, aby zechciał "rzucić gałązkę oliwną" i przełożył decyzję Senatu w sprawie ratyfikacji na następne posiedzenie.
"Zostalismy zwołani na to posiedzenie środkami elektronicznymi, nie mieliśmy czasu na refleksję. Czy by nie było dobrze, aby dał nam pan tydzień lub dekadę czasu na glosowanie, choćby dla higieny psychicznej?" - pytał Bender.
Senatorowie po głosowaniu cieszyli się z jego wyniku. "To historyczny dzień" - ocenił senator PO Krzysztof Piesiewicz.
"Każde inne rozstrzygnięcie od tego, które zapadło w Senacie, byłoby sprzeczne z polską racją stanu" - podkreślił. Piesiewicz powiedział, że był pewien, iż większość klubu PiS zagłosuje za ratyfikacją Traktatu. "Inne głosowanie byłoby kompromitacją PiS, działaniem wbrew woli większości Polaków" - uznał.
Również zdaniem senatora Włodzimierza Cimoszewicza (niezrz.) zgoda Senatu na ustawę umożliwiającą ratyfikację Traktatu Lizbońskiego to ważne i pozytywne wydarzenie. W jego opinii, jednak "nieco niestosowny" był pośpiech w jej przyjęciu.
"Odetchnąłem z ulgą, bo zakończyła się ta gra wokół Traktatu, nie tylko w parlamencie, ale także poza parlamentem. Ta gra nie pokazywała dobrego wizerunku Polski na zewnątrz, a także była dość męcząca, nie tylko dla nas polityków, ale także - według mojej oceny - całego społeczeństwa" - mówił z kolei marszałek Bogdan Borusewicz.
Bender, który był przeciw ratyfikacji zapowiedział, że nie ma zamiaru opuszczać klubu PiS. Podkreślił, że w klubie nie było dyscypliny głosowania, więc jej nie złamał.
Jego zdaniem, senatorowie PiS, którzy głosowali za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej, "źle uczynili". Zaznaczył, że namawiał swoich klubowych kolegów, żeby głosowali tak, aby odrzucić Traktat Lizboński. "10 głosów zabrakło" - ubolewał.
Romaszewski powiedział, że Traktat z Lizbony nie jest "prosty, ani łatwy", ale choć budzi obawy, szczególnie w starszym pokoleniu Polaków, to jego przyjęcie jest dla naszego kraju korzystne.ab, ss, pap