Trzech żołnierzy z Afganistanu na wolności
Uzasadniając podjętą w piątek decyzję, Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wskazał, że należy odróżnić żołnierzy, którzy wykonywali rozkazy swoich przełożonych, od tych, którzy mogli zapobiec wydaniu i wykonaniu rozkazu ostrzelania wioski Nangar Khel w Afganistanie, o ile taki rozkaz został wydany, na co wskazuje dotychczasowe śledztwo.
Sąd uznał, że na obecnym, zaawansowanym etapie postępowania, kiedy podejrzani i świadkowie zostali już kilkakrotnie przesłuchani, nie ma ryzyka wpływania na cudze relacje i mataczenia.
Areszt opuszczą starsi szeregowi Jacek J., Robert B. i Damian L. Sąd uznał, że ponieważ wykonywali rozkazy bezpośrednich przełożonych grożąca im kara nie jest tak wysoka, by prawdopodobne było, że żołnierze uciekną lub będą się ukrywać.
W areszcie pozostaną chorąży Andrzej O., plutonowy Tomasz B., kapitan Olgierd C. i podporucznik Łukasz B. Jednak, jeśli zarzuty się potwierdzą, będzie groziła im bardzo surowa kara, uzasadniająca utrzymanie aresztu.
Sąd uznał, że żołnierze działali "w warunkach trwającej wojny, w terenie zagrożonym bezpośrednim atakiem terrorystycznym, mogącym być pod obserwacją uzbrojonego nieprzyjaciela", jednak Andrzej O. działał "jako faktyczny dowódca plutonu, cieszący się większym autorytetem niż ppor. Łukasz B.". Za uzasadnioną uznał obawę ucieczki oskarżonego, której "zamiar przewidywał już po zdarzeniu w korespondencji elektronicznej".
Według sądu także plut. Tomasz B., jako bezpośredni dowódca żołnierzy prowadzących ostrzał, mógł mu zapobiec "na każdym etapie, począwszy od wyjazdu z bazy". Wobec grożącej mu kary sąd uznał, że tylko areszt zagwarantuje "dalszy udział" podejrzanego w postępowaniu. Ryzyka ucieczki zdaniem sądu nie zmienia opinia biegłych psychiatrów, ponieważ "ograniczenia zdolności do kierowania swoim postępowaniem biegli dopatrują się w bezkrytycznym podejściu do ewentualnie wydanego rozkazu".
Także kwestia, czy ppor. Łukasz B. będzie mógł skorzystać z nadzwyczajnego złagodzenia kary nie może przesądzać o uchyleniu aresztu - uznał sąd. Argumentował, że jako wykształcony oficer nie mógł nie rozumieć sytuacji, a opinia lekarzy dotyczy ograniczenia zdolności kierowaniem swoim postępowaniem z powodu krytycznej sytuacji.
W przypadku kpt. Olgierda C. sąd uznał, że grożąca mu - z powodu władzy dowódczej, jaką miał - surowa kara może go skłonić do ucieczki lub ukrywania się.
Sąd wskazał, że czas do 13 sierpnia ma wystarczyć prokuraturze do zakończenia zaplanowanych czynności i skierowania ewentualnego aktu oskarżenia do sądu. W dotychczasowych działaniach prokuratury sąd nie doszukał się opieszałości ani bezczynności.
Od postanowienia sądu strony mogą się odwołać w ciągu 7 dni. Prokuratorzy nie chcieli się wypowiadać po ogłoszeniu decyzji.
Satysfakcji nie ukrywał obrońca jednego ze zwolnionych Piotr Kruszyński. "Cieszę się, nie spodziewałem się tego. Moje poczucie satysfakcji byłoby większe, gdyby wyszli wszyscy. Myślę, że to pierwszy krok, światełko w tunelu, cieszę się, że to światełko zamieniło się w słońce w stosunku mojego klienta" - powiedział adwokat st. szer. Damiana L.
Zawiedzeni byli ojcowie dwóch pozostających w areszcie żołnierzy. "Chciałem, żeby wszyscy odpowiadali z wolnej stopy. Było dosyć czasu, żeby uwzględnić wszystkie okoliczności. Żołnierze spieszyli na pomoc kolegom, w każdej chwili było zagrożenie śmiertelnym ostrzałem" - powiedział Ojciec Łukasza B.
Ojciec Olgierda C. powiedział, że jego syn powinien po powrocie z misji szkolić swoich następców, a "zamiast tego siedzi w ciasnej celi". Za skandal uznał, że żołnierzy wysłano bez dostosowania prawa do nowych warunków - wojny, a nie misji stabilizacyjnej.
Siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo- Szturmowego zatrzymano i aresztowano w listopadzie ub. roku. Sześciu z nich prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia; jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.
Wioska Nangar Khel została ostrzelana 16 sierpnia ub. roku. Wskutek ostrzału osiem osób, w tym kobiety i dzieci, zginęło, kilka zostało okaleczonych.
Moździerze i amunicja, z których ostrzelano wioskę, były badane w kraju i w Afganistanie. Minister obrony Bogdan Klich mówił, że ekspertyzy potwierdziły duży rozrzut wystrzałów z moździerza. We wtorek prokuratura otrzymała opinie biegłych psychiatrów, które zdaniem obrońców mogą być podstawą do nadzwyczajnego złagodzenia kary.pap, ss, ab