Zimbabwe: zwolniono dyplomatów W. Brytanii i USA
Jadących trzema samochodami dyplomatów zaatakowano, gdy wracali ze spotkania z ofiarami przemocy politycznej. Rzecznik ambasady USA Mark Weinburg powiedział, że w konwoju jechało pięciu Amerykanów, czterech Brytyjczyków i trzech obywateli Zimbabwe.
Zarówno władze amerykańskie, jak i brytyjskie zażądały od władz Zimbabwe wyjaśnień w tej sprawie.
Biały Dom nazwał incydent "skandalicznym" żądając wyjaśnienia od rządu prezydenta Roberta Mugabego.
"Reżim Mugabego musi nie tylko wyjaśnić swoje akcje, lecz powstrzymać przemoc, wpuścić obserwatorów ds. praw człowieka i wyborów, zapewnić wolny i uczciwy proces wyborczy" - powiedział rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe.
Rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack powiedział, że USA zamierzają poruszyć sprawę incydentu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Wcześniej ambasador USA w Zimbabwe James McGee powiedział w telewizji CNN, że policja ustawiła blokadę na drodze, zatrzymała samochody, przebiła opony, a zwolennicy prezydenta Mugabego zagrozili, że spalą wozy z ludźmi w środku, jeśli ci nie wysiądą i nie pójdą z nimi na pobliski posterunek.
Rzecznik policji Wayne Bvudzijena zaprzeczył, by policjanci grozili dyplomatom. Jak zapewnił, próbowali oni ich uratować przed rozwścieczonym tłumem.
keb, ab, pap