Zmarł Henryk Mandelbaum
Henryk Mandelbaum urodził się 15 grudnia 1922 roku w Olkuszu w ubogiej rodzinie polskich Żydów. W 1940 roku jego najbliżsi zostali osadzeni w getcie w Dąbrowie Górniczej. Henrykowi udało się ukryć. Jego rodzice zostali przeniesieni do getta w Sosnowcu, skąd deportowano ich do obozu Auschwitz. Tam zostali zamordowani w komorze gazowej. Mandelbaum ukrywał się korzystając z pomocy miejscowej ludności. Ryzykując życiem pośredniczył w kontaktach między gettem, a stroną aryjską, między innymi dostarczając uwięzionym Żydom żywność.
W kwietniu 1944 roku w wyniku donosu został aresztowany w Będzinie. 10 kwietnia 1944 roku został deportowany do KL Auschwitz. Otrzymał numer 181970. Po odbyciu kwarantanny Niemcy wyznaczyli go do Sonderkommando, specjalnej grupy roboczej, która składała się w większości z więźniów narodowości żydowskiej. Byli przymuszeni do usuwania zwłok z komór gazowych i palenia ciał zgładzonych w krematoriach.
"Byłem bardzo osłabiony, lecz musiałem wykonać rozkaz esesmana Kurpanika, który kazał mi iść do baraku, w którym przebywali więźniowie pracujący w krematoriach. Było to tzw. Sonderkommando. (...) Kiedy pierwszego dnia zaprowadzono moją grupę do pracy, komora gazowa była pełna uśmierconych ludzi" - wspominał w jednym z wywiadów. Pracował we wszystkich krematoriach Birkenau. Był bezpośrednim świadkiem akcji zagłady około 400 tysięcy Żydów z Węgier latem 1944 roku.
Mandelbaum brał udział w przygotowaniach do buntu więźniów Sonderkommando. Nie uczestniczył bezpośredniego w wydarzeniach z 7 października 1944 roku w krematorium IV, gdyż tego dnia pracował w innym krematorium. Dzięki temu udało mu się uniknąć rozstrzelania. Dotrwał do ewakuacji obozu w styczniu 1945 roku. Uciekł z marszu ewakuacyjnego w okolicach Jastrzębia-Zdroju.
Po wojnie przez 16 lat był kierownikiem filii w państwowym przedsiębiorstwie handlowym. Prowadził także hodowlę lisów. W 1972 roku przeszedł na rentę, ale nadal przez 15 lat pracował jako kierowca taksówki bagażowej. Do końca dawał świadectwo. Chętnie spotykał się z młodzieżą.
Podczas wizyty Benedykta XVI w Oświęcimiu, 28 maja 2006 roku, stał w szeregu byłych więźniów. Jako jedyny nie tylko uścisnął rękę papieżowi, ale ucałował go w oba policzki.
"Henryk Mandelbaum mówił o sobie, że przeszedł uniwersytet życia. Rzeczywiście, skala jego doświadczeń jest po prostu niewyobrażalna. Był człowiekiem o magicznej osobowości. Przyciągał do siebie ludzi jak magnes. Mówiąc o sprawach bardzo trudnych, robił to w sposób tak czytelny, że każdy mógł to zrozumieć. Nie było w nim złości, mściwości, nikogo nie osądzał. Mówił mi: pamiętaj, ludzie są różni, ale nie wszyscy ludzie są źli i nie można mierzyć wszystkich tą samą miarą" - powiedział Igor Bartosik, historyk państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, przyjaciel Henryka Mandelbauma.
nd, pap