Francja rozpoczyna przewodnictwo w UE
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy obiecywał w styczniu, że na koniec francuskiego przewodnictwa UE będzie nareszcie dysponować prawdziwą polityką obronną, imigracyjną i energetyczną. Sześć miesięcy później, po szoku kolejnego "nie" w referendum dla reformy Unii, Paryż prezentuje swoje priorytety zdecydowanie bardziej przyziemnie.
"Szanse (na sukces) są trudne, a po irlandzkim "nie" jeszcze trudniejsze. Coraz trudniej w 27 tak różnych krajach wyznaczać sobie te same cele i realizować je w tym samym rytmie" - przyznał na spotkaniu z brukselskimi korespondentami premier Francji Francois Fillon.
"To, co się teraz liczy, to zrozumieć dlaczego Irlandczycy, po Francji i Holandii, powiedzieli "nie". W odpowiedzi musimy skoncentrować nasze przewodnictwo w UE na tematach, które interesują ludzi i które Europa może lepiej rozwiązać niż rządy krajowe" - dodał.
To nie oznacza jednak, że Francja pogrzebała Traktat Lizboński. "Musimy zostawić Irlandczyków w spokoju, by znaleźli wyjście z sytuacji. Lecz ponowne renegocjacje nowego traktatu są nie do wyobrażenia, więc trzeba kontynuować ratyfikację (w pozostałych krajach UE)" - powiedział Fillon.
Paryż ma nadzieję, że Irlandia powtórzy referendum, kiedy zobaczy, że Traktat został przyjęty w 26 krajach. Jeśli nie, to - jak przyznały źródła francuskie - trzeba się będzie zastanowić nad politycznym rozwiązaniem dla Irlandii, "pozostawiającym ją poza ramami pewnych polityk UE".
"Kontynuowanie na podstawie Traktatu Nicejskiego nie będzie dramatem, ale bardzo utrudni funkcjonowanie Unii" - dodają źródła francuskie, powtarzając, że z politycznego punktu widzenia niemożliwe będzie także dalsze rozszerzenie.
Na razie Paryż chce jednak wyciszyć dyskusję na temat samego traktatu, zwłaszcza że - jak przyznały źródła w stolicy Francji - nie ma żadnych gwarancji, iż problem uda się rozstrzygnąć w tym roku. "Paryż nie chce zamykać się w jakimś kalendarzu" - dodały te źródła.
"Ludzie mają w nosie Traktat Lizboński. Ich interesuje, jak Europa odpowie ma wzrost cen paliw" - ocenił francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner. Dlatego przed Paryżem stoi konieczność odbudowania zaufania Europejczyków do Europy, "co jest zadaniem znacznie ambitniejszym niż sam Traktat" - podkreślił.
"I bez Traktatu Lizbońskiego możliwy jest postęp w czterech francuskich priorytetach" - zapewnił.
Jak zapewnił w poniedziałek sekretarz ds. europejskich Jean- Pierre Jouyet, Francja wciąż chce, by na szczycie w grudniu UE przyjęła odnowioną strategię bezpieczeństwa. Ma ona obejmować nowe wyzwania i zagrożenia, jak terroryzm, zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo energetyczne i ruchy migracyjne oraz ich wpływ na bezpieczeństwo UE.
Ponadto Francja chce "wzmocnić zdolności operacyjne i planistyczne" na wypadek kryzysów, tak by UE mogła lepiej planować i przeprowadzać operacje wojskowe i wojskowo-cywilne. Mówiąc jednak o potrzebie stworzenia autonomicznej kwatery głównej, dziś "wypożyczanej" na użytek misji unijnych od krajów członkowskich lub NATO, dyplomaci francuscy precyzowali, że chodzi o "skromną" strukturę.
Kluczowym, podtrzymanym priorytetem Francji będzie przyjęcie na szczycie w październiku tzw. paktu imigracyjnego, wzorem przyjętego rok temu za przewodnictwa niemieckiego paktu w sprawie energii i zmian klimatu. Chodzi o wypracowanie wspólnego postępowania w sprawie przepływu imigrantów, ochrony zewnętrznych granic, imigracji legalnej i walki z imigracją nielegalną, czyli drogich prezydentowi Sarkozy'emu tematów.
Francja zapowiada też wysiłki na rzecz osiągnięcia do końca roku porozumienia politycznego w Radzie i Parlamencie Europejskim w sprawie aktów legislacyjnych dotyczących realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego. Ma on uzbroić Unię do walki ze zmianami klimatycznymi, m.in. przez zwiększenie wykorzystania energii odnawialnej.
W najbliższym półroczu Francja ma też doprowadzić do porozumienia w sprawie tzw. Bilansu Zdrowia (z ang. Health Check) Wspólnej Polityki Rolnej, czyli jej dostosowania do wyzwań globalizacji oraz rosnących cen.
nd, pap