Oskarżeni ws. "Halemby" mogą wyjść za kaucją

Dodano:
Dwaj główni oskarżeni w sprawie katastrofy w kopalni "Halemba" będą mogli opuścić areszt, jeśli w imieniu każdego z nich zostanie wpłacone po 150 tys. zł kaucji - zdecydował Sąd Okręgowy w Gliwicach.

Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. oraz główny inżynier wentylacji i  kierownik działu wentylacji w tej kopalni Marek Z. to dwie ostatnie osoby, które w związku z zarzutami w sprawie wypadku ciągle przebywają w areszcie. Ciążą na  nich najpoważniejsze zarzuty - sprowadzenia katastrofy, w której w listopadzie 2006 zginęło 23 górników. Grozi im do 12 lat więzienia.

"Sąd przedłużył Markowi Z. i Kazimierzowi D. areszt do 4 stycznia przyszłego roku z zastrzeżeniem, że jeśli w imieniu każdego z nich na konto sądu wpłynie po  150 tys. zł kaucji to areszt zostanie zastąpiony innymi środkami zapobiegawczymi" - powiedział sędzia Jacek Wieczorek z Sądu Okręgowego w Gliwicach.

Sąd uznał, że materiał dowodowy w tej sprawie został już zgromadzony, więc nie istnieje obawa matactwa. "Sąd uznał, że oskarżonym grozi co prawda surowa kara, ale areszt nie może być antycypacją kary" - dodał sędzia Wieczorek.

Czas na wpłacenie kaucji upływa 14 lipca. Jeśli w imieniu oskarżonych poręczenia majątkowe zostaną do tego czasu wpłacone, trafią oni pod dozór policji, będą też mieli zatrzymane paszporty i zakaz opuszczania kraju.

Sąd wziął też pod uwagę, że za Marka Z. poręczenie osobiste złożył biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki, za byłego dyrektora "Halemby" poręczył senator Platformy Obywatelskiej z Rybnika Antoni Motyczka.

Przed tygodniem gliwicka prokuratura okręgowa przesłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie, w procesie poza Kazimierzem D. i Markiem Z. odpowie 25 innych osób. 9 z nich chce się dobrowolnie poddać karze.

Zarzuty stawiane oskarżonym dotyczą m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz  niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. O te przestępstwa podejrzani są zarówno pracownicy "Halemby", jak i firmy Mard, która na zlecenie kopalni wykonywała prace pod ziemią.

Do tragedii w rudzkiej kopalni doszło 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Z powodu zaniechania - na  podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po  zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii.

W pobocznych wątkach głównego postępowania w sprawie katastrofy zapadły już dwa wyroki. Pod koniec marca na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę sąd w Rudzie Śląskiej skazał Ewę K. z firmy Góreks, oskarżoną o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na prace likwidacyjne 1030 metrów pod ziemią.

Kobieta już w czasie śledztwa przyznała się do winy i poprosiła o wymierzenie kary bez procesu. W tym samym wątku oskarżony jest szef firmy Mard Marian D. Jego proces rozpoczął się 9 maja.

12 marca katowicki sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu byłego nadsztygara z "Halemby" Franciszka S. za składanie fałszywych zeznań w  śledztwie. Także on wniósł o wymierzenie mu kary bez procesu. Franciszek S. usłyszał też zarzuty w głównym wątku śledztwa.

nd, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...