Kulisy rozmów Kaczyński – Sikorski nt. tarczy
Dodano:
Kulisy rozmów Kaczyński - Sikorski o tarczy antyrakietowej ujawnia "Dziennik", który twierdzi, że wyglądało to jak konfrontacja przed ściśle tajną komisją śledczą.
W szklanym, dźwiękoszczelnym pokoju po jednej stronie zasiedli prezydent i szef BBN. Po drugiej szef i wiceszef MSZ. W takiej niecodziennej scenerii Radosław Sikorski opowiadał prezydentowi o szczegółach negocjacji w sprawie budowy tarczy antyrakietowej w Polsce.
"Spotkanie było protokołowane, bo chodziło o uwiecznienie stanu wiedzy obu gości na tę chwilę", relacjonuje jeden ze współpracowników prezydenta. I twierdzi, że zebrany podczas spotkania materiał jest sensacyjny.
Po co Sikorski w tak nadzwyczajny sposób przedstawiał prezydentowi stan negocjacji z Amerykanami w sprawie tarczy antyrakietowej? - Według rozmówców "Dziennika" z kręgów rządowych prezydent uważał, że stan negocjacji jest korzystniejszy dla Polski niż zostało to przedstawione przez rząd. W Pałacu Prezydenckim powstała teoria, że tarcza będzie, ale Donald Tusk ukrywa korzystny stan negocjacji, bo chce sobie przypisać 100 proc. sukcesu.
Rozmowa była nie tylko protokołowana, ale i nagrywana. - Chodziło o dowód na użytek przyszłej komisji śledczej, tak uzasadnił to rozmówca "Dziennika" z kręgu współpracowników Lecha Kaczyńskiego.
"Spotkanie było protokołowane, bo chodziło o uwiecznienie stanu wiedzy obu gości na tę chwilę", relacjonuje jeden ze współpracowników prezydenta. I twierdzi, że zebrany podczas spotkania materiał jest sensacyjny.
Po co Sikorski w tak nadzwyczajny sposób przedstawiał prezydentowi stan negocjacji z Amerykanami w sprawie tarczy antyrakietowej? - Według rozmówców "Dziennika" z kręgów rządowych prezydent uważał, że stan negocjacji jest korzystniejszy dla Polski niż zostało to przedstawione przez rząd. W Pałacu Prezydenckim powstała teoria, że tarcza będzie, ale Donald Tusk ukrywa korzystny stan negocjacji, bo chce sobie przypisać 100 proc. sukcesu.
Rozmowa była nie tylko protokołowana, ale i nagrywana. - Chodziło o dowód na użytek przyszłej komisji śledczej, tak uzasadnił to rozmówca "Dziennika" z kręgu współpracowników Lecha Kaczyńskiego.