Naciskanie na Irlandię
Dodano:
Irlandia, po odrzuceniu w referendum Traktatu Lizbońskiego, do października musi się zdecydować, co robić dalej - oświadczyła komisarz ds. stosunków zewnętrznych UE Benita Ferrero-Waldner. Pani komisarz nie wykluczyła, że Irlandczycy przeprowadzą jeszcze jedno głosowanie.
Ferrero-Waldner oceniła, że należy pozwolić Irlandii przeanalizować sytuację i zastanowić się nad nią. "Powiedzą nam, co chcą zrobić" przy okazji zaplanowanego na październik szczytu UE - powiedziała. Jej zdaniem to Dublin podejmie decyzję, czy należy zorganizować ponowne głosowanie.
W poniedziałek do stolicy Irlandii, Dublina, przylatuje prezydent Francji Nicolas Sarkozy, aby porozmawiać o przyczynach fiaska referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
Tymczasem zarówno kierowany przez premiera Briana Cowena rząd Irlandii, jak i tamtejsza opinia publiczna nie są gotowe do rozpisania ponownego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Dlatego negatywnie przyjęły wypowiedź prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Sarkozy powiedział we wtorek na zamkniętym posiedzeniu swojej partii UMP, że Irlandczycy będą musieli głosować po raz drugi.
"Rząd premiera Cowena znajduje się w trudnym położeniu i nie chce być postrzegany jako ten, który siłą narzuca wyborcom rozwiązanie, odrzucone przez nich miesiąc temu" - powiedziała dr Jacqueline Hayden z wydziału nauk politycznych Trinity College w Dublinie.
"Rząd nie miał czasu przeanalizować sytuacji zaistniałej w wyniku odrzucenia Traktatu w referendum 12 czerwca. Zmiana na stanowisku premiera nastąpiła zaledwie dwa miesiące temu. Irlandia boryka się ze skutkami globalnego kryzysu finansowego oraz spowolnieniem gospodarki, a rząd skupia swą uwagę na działaniach antykryzysowych. Wizyta Sarkozego jest nam potrzebna jak dziura w moście" - dodała.
Według Hugo Brady'ego z brytyjskiego ośrodka badawczego CER (Centre for European Reform), "rząd Irlandii musi mieć mandat do rozpisania nowego referendum i nie może oczekiwać od wyborców, że będą głosowali po raz drugi nad jednym i tym samym pytaniem".
"Sarkozy powinien przedstawić Irlandczykom spójny plan, którego elementem jest nowa oferta. Musi zadbać o to, by nie sprawiać wrażenia polityka aroganckiego, który najpierw zapowiada, że przyjedzie słuchać, a zanim jeszcze postawił w Irlandii nogę, mówi Irlandczykom co mają robić" - zauważył Brady.
"Jednym z powodów, dla którego Irlandczycy głosowali przeciw Traktatowi było to, że chcieli zaprotestować przeciwko arogancji politycznych elit. Wypowiedź Sarkozy'ego na posiedzeniu jego partii spowodowała, że zaczął on być postrzegany przez część irlandzkiej opinii jako ucieleśnienie tych elit" - podkreśla Brady.
Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner twierdzi jednak, że prezydent Sarkozy jedzie do Irlandii, by wysłuchać Irlandczyków. "Celem podróży jest wysłuchanie Irlandczyków" - powiedział na konferencji prasowej minister, który będzie towarzyszył prezydentowi w podróży do Dublina. "Intencją nie jest udzielanie lekcji", ani "przekonanie ich do powtórnego głosowania" - dodał.
Kouchner zauważył, że Francuzom nie podobałoby się, gdyby zagraniczni przywódcy wypominali im odrzucenie w referendum z 2005 r. konstytucji UE. "Jeśli wówczas ktoś przyjechałby nam mówić, co należy zrobić, nie zostałby dobrze przyjęty, tak więc nie mamy zamiaru tego robić" w Irlandii - powiedział Kouchner. Szef MSZ Francji ocenił też, że w pewnym momencie, choć nie przy okazji tej podróży, konieczny będzie wybór między Traktatem Lizbońskim a regulującym obecnie funkcjonowanie UE Traktatem z Nicei. Przyznał, że nie wie, kiedy nadejdzie czas wyboru.
Organizację wizyty francuskiego prezydenta krytykuje irlandzka prasa. Piątkowy "The Irish Independent" pisze, iż liderzy irlandzkich partii nie otrzymali oficjalnego zaproszenia na spotkanie z nim. "Rosną podejrzenia, że wizyta Sarkozy'ego nie będzie miała żadnego związku z obawami, którym dała wyraz większość irlandzkich wyborców, głosując przeciwko przyjęciu Traktatu Lizbońskiego" - sądzi pismo.
Program wizyty prezydenta Francji w Irlandii przewiduje roboczy lunch z premierem Brianem Cowenem, wspólną konferencję prasową i spotkanie z około 15 osobami reprezentującymi zarówno zwolenników, jak i przeciwników Traktatu Lizbońskiego w dublińskiej rezydencji francuskiego ambasadora.
12 czerwca ponad 53 procent uczestników irlandzkiego referendum wypowiedziało się przeciwko ratyfikacji traktatu, pogrążając Unię Europejską w kryzysie.
pap, em
W poniedziałek do stolicy Irlandii, Dublina, przylatuje prezydent Francji Nicolas Sarkozy, aby porozmawiać o przyczynach fiaska referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
Tymczasem zarówno kierowany przez premiera Briana Cowena rząd Irlandii, jak i tamtejsza opinia publiczna nie są gotowe do rozpisania ponownego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Dlatego negatywnie przyjęły wypowiedź prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Sarkozy powiedział we wtorek na zamkniętym posiedzeniu swojej partii UMP, że Irlandczycy będą musieli głosować po raz drugi.
"Rząd premiera Cowena znajduje się w trudnym położeniu i nie chce być postrzegany jako ten, który siłą narzuca wyborcom rozwiązanie, odrzucone przez nich miesiąc temu" - powiedziała dr Jacqueline Hayden z wydziału nauk politycznych Trinity College w Dublinie.
"Rząd nie miał czasu przeanalizować sytuacji zaistniałej w wyniku odrzucenia Traktatu w referendum 12 czerwca. Zmiana na stanowisku premiera nastąpiła zaledwie dwa miesiące temu. Irlandia boryka się ze skutkami globalnego kryzysu finansowego oraz spowolnieniem gospodarki, a rząd skupia swą uwagę na działaniach antykryzysowych. Wizyta Sarkozego jest nam potrzebna jak dziura w moście" - dodała.
Według Hugo Brady'ego z brytyjskiego ośrodka badawczego CER (Centre for European Reform), "rząd Irlandii musi mieć mandat do rozpisania nowego referendum i nie może oczekiwać od wyborców, że będą głosowali po raz drugi nad jednym i tym samym pytaniem".
"Sarkozy powinien przedstawić Irlandczykom spójny plan, którego elementem jest nowa oferta. Musi zadbać o to, by nie sprawiać wrażenia polityka aroganckiego, który najpierw zapowiada, że przyjedzie słuchać, a zanim jeszcze postawił w Irlandii nogę, mówi Irlandczykom co mają robić" - zauważył Brady.
"Jednym z powodów, dla którego Irlandczycy głosowali przeciw Traktatowi było to, że chcieli zaprotestować przeciwko arogancji politycznych elit. Wypowiedź Sarkozy'ego na posiedzeniu jego partii spowodowała, że zaczął on być postrzegany przez część irlandzkiej opinii jako ucieleśnienie tych elit" - podkreśla Brady.
Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner twierdzi jednak, że prezydent Sarkozy jedzie do Irlandii, by wysłuchać Irlandczyków. "Celem podróży jest wysłuchanie Irlandczyków" - powiedział na konferencji prasowej minister, który będzie towarzyszył prezydentowi w podróży do Dublina. "Intencją nie jest udzielanie lekcji", ani "przekonanie ich do powtórnego głosowania" - dodał.
Kouchner zauważył, że Francuzom nie podobałoby się, gdyby zagraniczni przywódcy wypominali im odrzucenie w referendum z 2005 r. konstytucji UE. "Jeśli wówczas ktoś przyjechałby nam mówić, co należy zrobić, nie zostałby dobrze przyjęty, tak więc nie mamy zamiaru tego robić" w Irlandii - powiedział Kouchner. Szef MSZ Francji ocenił też, że w pewnym momencie, choć nie przy okazji tej podróży, konieczny będzie wybór między Traktatem Lizbońskim a regulującym obecnie funkcjonowanie UE Traktatem z Nicei. Przyznał, że nie wie, kiedy nadejdzie czas wyboru.
Organizację wizyty francuskiego prezydenta krytykuje irlandzka prasa. Piątkowy "The Irish Independent" pisze, iż liderzy irlandzkich partii nie otrzymali oficjalnego zaproszenia na spotkanie z nim. "Rosną podejrzenia, że wizyta Sarkozy'ego nie będzie miała żadnego związku z obawami, którym dała wyraz większość irlandzkich wyborców, głosując przeciwko przyjęciu Traktatu Lizbońskiego" - sądzi pismo.
Program wizyty prezydenta Francji w Irlandii przewiduje roboczy lunch z premierem Brianem Cowenem, wspólną konferencję prasową i spotkanie z około 15 osobami reprezentującymi zarówno zwolenników, jak i przeciwników Traktatu Lizbońskiego w dublińskiej rezydencji francuskiego ambasadora.
12 czerwca ponad 53 procent uczestników irlandzkiego referendum wypowiedziało się przeciwko ratyfikacji traktatu, pogrążając Unię Europejską w kryzysie.
pap, em