Trener Otylii o wyczynach Chinek
"Wynik obu zawodniczek z Chin jest irracjonalny. Nie potrafię odpowiedzieć jak to się stało - przecież Zige Liu nigdzie nie pływała, a do zawodów została zgłoszona z czasem 2.08,08. Teraz będę spokojnie czekał jak one się rozwijają -przecież będą musiały startować i poza Chinami. Chociażby w Rzymie w mistrzostwach świata" - powiedział.
Nikomu nie znana Liu pobiła rekord świata z czasem 2.04,18, a jej rodaczka Liuyan Liao popłynęła 2.04,72. Trzecie miejsce przypadło dotychczasowej rekordzistce świata - Australijce Jessice Schipper (2.06,26). Jędrzejczak dotknęła ściany 0,76 s po niej.
"Nie patrzmy na wynik Otylii - skupmy się na miejscu, które zajęła. Pozycja najlepszej Europejki to był prawdopodobnie szczyt możliwości w obecnej dyspozycji. Przy formie, do jakiej wszystkich przyzwyczaiła w przeszłości, mogłaby i tak nawiązać walkę tylko z Schipper. Pamiętamy Otylię z innych czasów, ale one niestety już minęły. Jeśli styl motylkowy będzie rozwijał się tak, jak pokazały Chinki, to czasy dawnego pływania odeszły do lamusa" - ocenił Słomiński.
"Trzeba całkowicie zmienić trening, inaczej się szykować do najważniejszej imprezy - igrzysk olimpijskich. Trzeba pracować lepiej pod każdym względem. W przygotowaniach do Pekinu w życiu Otylii wydarzyło się bardzo wiele rzeczy, które miały wpływ na formę. Przecież jeszcze w marcu słyszałem pytania: czy zdąży do igrzysk. Widocznie nie zdążyła - brakowało wytrzymałości" - dodał.
Szkoleniowiec wyjaśnił jednocześnie, że to on namówił Jędrzejczak na zmianę frekwencji w finałowym wyścigu. Miała wrócić do tempa, które stosowała w przeszłości. Nie przyniosło to jednak spodziewanego rezultatu. Trener przyznał też, że błąd mógł tkwić w zmianie formy przygotowań. Przed igrzyskami zabrał swoich podopiecznych na dwa zgrupowania wysokogórskie. Zwykle przed najważniejszymi imprezami Jędrzejczak przygotowywała się do startu na nizinach.
"Nadal jestem zwolennikiem treningu na nizinach i jeśli po igrzyskach nadal będę prowadził jakieś grupy, to w góry jeździć nie będę. Tym razem postanowiłem przed ważną imprezą zaryzykować, ale bez ryzyka trudno liczyć na sukces" - wyjaśnił szkoleniowiec.
"Nie ukrywam, że mam inną od zawodników wizję treningu, szczególnie jego realizacji. Nie jestem do końca zadowolony z pracy moich podopiecznych. Nie mam jednak pretensji do Otylii - wiem, że ona pracuje na tyle, na ile może. Na taki trening, jaki wykonała - uzyskała wspaniałe miejsce w finale" - podkreślił.
Zdaniem szkoleniowca problemy ma nie tylko polskie pływanie, ale ogólnie europejskie.
"Rozglądam się i pytam - gdzie są Niemcy, gdzie są Ukraińcy, gdzie cała Skandynawia, gdzie Włosi, nie liczą Federiki Pellegrini. Europa nie istniej - tylko Rosjanie i Francuzi pokazują się z niezłej strony. Trudno powiedzieć czemu - być może Europa stara się żyć zbyt demokratycznie" - ocenił.
Słomiński wyjaśnił, że w przypadku reprezentacji Polski słabsze wyniki są w dużej mierze pochodną bardzo męczącego systemu szkolenia. Zawodnicy zbyt wiele czasu spędzają na zgrupowaniach i ta forma treningu nie przynosi już spodziewanego bodźca. Zapowiedział, że w przygotowaniach do igrzysk w Londynie ulegnie to zmianie.
"Centralny system szkolenia jest dobry na krótką metę. Kiedy zaczynaliśmy taką współpracę nie podejrzewaliśmy nawet jak szybko przyniesie on efekty. Obawialiśmy się jednak, czy wytrzymają trzy lata. W końcówce przygotowań zabrakło werwy, radości z treningu. Po prostu za wcześnie straciliśmy impet. Gdybyśmy jednak nie zaczęli w 2005 roku, to nie byłoby wielkich sukcesów i wzrostu popularności pływania. Kosztowało to jednak bardzo dużo, a cenę płacimy w Pekinie" - powiedział.
"Poza tym nasi najlepsi pływacy nie są naciskani przez młodych zawodników, nie są zmuszani do ciągłego rozwoju. Teraz na pewno wiele się zmieni, nie tylko w pływaniu. Wrócimy do szkolenia w klubach, nawet jeśli początkowo wyniki będą słabsze. Bez odpowiedniej bazy nie zrobimy niestety kroku do przodu, ale nie popełnimy po raz drugi błędu i centralne szkolenie zaczniemy znacznie później - rok przed igrzyskami, nawet jeśli będzie to kosztem medali na mistrzostwa Europy, czy świata" - dodał.
Trener nie chciał komentować spekulacji o zaprzestaniu trenowania Jędrzejczak. Zapewnił, że jest otwarty na dalszą współpracę, ale wymagać to będzie dużych zmian. Sama zawodniczka również powstrzymała się od wypowiedzi na ten temat. Wyjaśniła jedynie, że potrzebuje wypoczynku i przerwy od pływania.
"Nasze kontakty z Otylią w ostatnim czasie się rozluźniły i nie znam jej prywatnych planów. Nie sądzę, by na szybko próbowała podejmować jakiekolwiek decyzje. Nie rzuca się sportu z dnia na dzień, ale pewnie wiele ma pomysłów na życie. Jeśli nie wróci jej radość z pływania, to każde rozwiązanie jest możliwe" - zakończył trener.
pap, keb