Koszmar sprzedawców samochodów

Dodano:
Amerykański dziennik „Washington Post” donosi o pogłębiającym się kryzysie w sektorze motoryzacyjnym i gwałtownym spadku sprzedaży samochodów.
Jeszcze kilka tygodni temu kryzys był odczuwalny głównie na Wall Street, potem w miarę jak zaczęły upadać kolejne banki i instytucje finansowe, jego skutki zaczęła odczuwać tak zwana „gospodarka realna". Chodzi tu o miejsca pracy, sektor dóbr i usług, oraz o zwykłych ludzi podejmujących decyzje o zakupie i sprzedaży  samochodów, pisze dziennik.

Robert Litan, ekonomista z Brookings Institution porównał gospodarkę do pacjenta na stole operacyjnym: „Wyobraźmy sobie, że krew pacjenta to pieniądze i kredyt. Pieniądze i kredyt muszą płynąć, inaczej pacjent umiera".
„Krzepnięcie" kredytu nie jest równomierne w całej gospodarce, pisze „Washington Post" i dodaje, że jest różne w różnych jej gałęziach. Istnieją dysproporcje między poszczególnymi koncernami motoryzacyjnymi, a nawet markami i modelami samochodów, które usiłują sprzedawać.

Przemysł motoryzacyjny od dawna jest „wodzirejem" w gospodarce realnej i jako taki funkcjonuje zgodnie ze starą zasadą: „Jak radzi sobie General Motors, tak radzi sobie cały naród". Sprzedaż samochodów, ciężarówek i miniwanów w Stanach Zjednoczonych spadła we wrześniu o 27 procent  w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Nissan odnotował spadek o 36,8 proc.; Ford o 34,5 proc.; a Toyota o 32,3 proc.

Tammy Darvish, wiceprezes Darcars Automotive Group, stwierdziła, że klienci postanowili zatrzymać gotówkę w reakcji na to co widzą w telewizji i czytają w gazetach: „To wszystko co się dzieje przeraża ludzi. My ich straszymy," powiedziała. „Myślę, że zastrzyk optymizmu może rozwiązać wiele naszych problemów."

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...