Działacze PSL chcieli kupić firmę

Dodano:
Peeselowscy strażacy chcieli tanio kupić państwową firmę. Mocno na to nalegał współpracownik Waldemara Pawlaka, a wojewoda z PO gorliwie mu pomagał - ujawnia "Gazeta Wyborcza".

Prezes PSL Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, wraz z czołówką polityków swojej partii kontroluje w pełni Ochotniczą Straż Pożarną. Strażacy-ludowcy (mówią do siebie "druhu") postanowili kupić państwowy zakład.

Aby transakcję przyspieszyć i wynegocjować jak najniższą cenę, do urzędników nadzorujących sprzedaż zakładu dzwonił sekretarz stanu z kancelarii premiera Eugeniusz Grzeszczak - prawa ręka Pawlaka, a przy tym jeden z szefów OSP.

Ochotnicza Straż Pożarna to ponad 3 tys. jednostek i kilkanaście tysięcy ludzi. W jej kierownictwie oprócz Waldemara Pawlaka są znani posłowie PSL, jak Franciszek Stefaniuk, Jan Łopata, Mirosław Pawlak. OSP co roku dostaje blisko 30 mln zł dotacji państwowej. Większość idzie na remizy i sprzęt strażacki. W 2007 r. blisko 5 mln zł poszło na utrzymanie administracji - odnotowuje "GW".

Zakład, który szefowie straży chcieli przejąć, to Kaliskie Zakłady Przemysłu Terenowego (KZPT) - mała, w 100 proc. państwowa firma zatrudniająca ok. 60 osób i produkująca głównie hełmy strażackie. Ponad połowę na pniu sprzedaje właśnie Ochotniczej Straży Pożarnej, która płaci pieniędzmi z dotacji budżetowej.

To jednak mało, by utrzymać zakład i pracowników, dlatego Ministerstwo Skarbu szukało inwestora, stawiając na czele kaliskiej firmy zarządcę komisarycznego. W zeszłym roku na inwestora zgłosiła się właśnie straż. Rokowania ze strażakami wyglądały tak: Skarb państwa reprezentowali pracownicy Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu sprawującego nadzór właścicielski nad KZPT. Ze strony straży negocjowała specjalistka od rachunkowości Grażyna Pieckowska mająca pisemne pełnomocnictwo szefa OSP Waldemara Pawlaka.

Ale 1 stycznia br. Pieckowska przeszła na drugą stronę. Została zarządcą komisarycznym kaliskich zakładów, o które wcześniej walczyła z ramienia straży.

Pracownik urzędu wojewódzkiego (boi się ujawnić) mówi gazecie: "My tu negocjujemy, a doradcą myszy został wąż".

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...