Kolejne przesłuchania ws. korupcji w PZPN
Na sali sądowej nie pojawił się prezes PZPN Michał Listkiewicz, który również został wezwany jako świadek. Wcześniej w rozmowie z PAP prezes zapowiedział, że "z powodu zaplanowanego wcześniej wyjazdu służbowego" nie będzie mógł stawić się na rozprawie.
Wrocławski sąd w charakterze świadków wezwał także m.in. Janusza Hańderka, byłego szefa kolegium sędziów PZPN, Lecha Saksa, który był odpowiedzialny za obsady sędziowskie, Henryka Klocka, prezesa pomorskiego ZPN i trenera piłkarskiego Bogusława Baniaka.
Klocek i Baniak nie stawili się na rozprawie i nie przysłali do sądu żadnego usprawiedliwienia. Na ławie oskarżonych zasiadło tylko trzech z siedemnastu oskarżonych, w tym m.in. Ryszard F., pseud. Fryzjer - domniemany organizator całego korupcyjnego procederu
Zeznając przed sądem Strejlau potwierdził, że zna Ryszarda F. Widział go raz, gdy był trenerem reprezentacji Polski, ale nie utrzymywał z nim jednak żadnych kontaktów służbowych, "ponieważ nie było takiej potrzeby".
Strejlau, który w latach 2005-2006 był przewodniczącym kolegium sędziów w PZPN, przyznał, że o obsadzie sędziów za jego kadencji decydował wspólnie ze swoim ówczesnym zastępcą Lechem Saksem. "Jednak nigdy nikt nie wpływał na moje decyzje" - podkreślał.
Strejlau dodał, że po wyznaczeniu przez centralę sędzia miał obowiązek zawiadomić okręgowy związek piłkarski, o swojej obsadzie. Jednak w każdym innym przypadku, "w zasadzie powinien dotrzymać tajemnicy w tej sprawie".
Były selekcjoner przyznał także, że do PZPN wpływały skargi klubów piłkarskich dotyczące m.in. wyników spotkań i postawy sędziów, ale "zażalenia są na porządku dziennym, a sędziowie są tylko ludźmi". "Nikt nie sformułował jednak takich skarg, w których w grę mogłaby wchodzić korupcja" - podkreślił Strejlau.
Kolator w swoich zeznaniach podkreślił, że w latach 2003-2005 nie miał żadnego wpływu na obsadę sędziowsko-obserwatorską meczów piłkarskich. "Ryszarda F. znam, ponieważ utrzymywaliśmy kontakty służbowe wynikające z działalności w piłce nożnej" - dodał działacz.
Wiceprezes PZPN zaznaczył, że w 2005 r. dotarło do niego zawiadomienie o możliwości wręczenia korzyści majątkowej sędziom w czasie meczu Arka Gdynia - MKS Mława.
"W rozmowie telefonicznej poinformował mnie o tym sędzia Zbigniew Przesmycki. Gratyfikację majątkową mięli wówczas otrzymać nie tylko sędziowie i obserwator, ale też Ryszard F. Poleciłem departamentowi prawnemu przygotowanie stosownego wniosku do prokuratury i taki wniosek podpisałem" - mówił Kolator.
Dodał, że był to jedyny sygnał o korupcji w klubie piłkarskim Arka Gdynia, który dotarł do niego w latach 2003-2005.
Pierwszy proces w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej rozpoczął się w grudniu ub. roku. Na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób, w tym Ryszard F., pseud. Fryzjer - domniemany organizator całego procederu.
Zarzucono im przyjmowanie, dawanie lub pośredniczenie we wręczaniu łapówek oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Grozi im do 5 lat więzienia.
Wcześniej Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał 17 innych oskarżonych działaczy klubu piłkarskiego Arka Gdynia, sędziów i obserwatorów PZPN, którzy dobrowolnie poddali się karze. Wszyscy zostali skazani od 3 do 7 lat więzienia w zawieszeniu. Oskarżeni musieli też zobowiązać się do oddania łapówek, które przyjęli.
Śledztwo w sprawie korupcji w polskim futbolu toczy się od maja 2005 r. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty blisko stu osobom: działaczom sportowym, sędziom, obserwatorom PZPN, m.in. dwóm członkom zarządu PZPN Witowi Ż. i Kazimierzowi F.
pap, keb