Nie zrehabilitują Wincentego Witosa
W otrzymanym w czwartek przez PAP piśmie wiceprokuratora generalnego Andrzeja Pogorzelskiego do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego napisano, że nie zachował się komplet akt z tamtego procesu, który pozwoliłby dziś prokuraturze sformułować kasację do Sądu Najwyższego, by zakwestionować np. bezstronność sądu.
"Podnoszone przez pana posła Tadeusza Iwińskiego (SLD) okoliczności, iż bezzasadne aresztowanie i polityczne powody skazania opozycji w procesie brzeskim są powszechnie znane, nie mogą stanowić podstawy zarzutu kasacyjnego" - czytamy w tym piśmie.
Napisano w nim też, że na gruncie zachowanych materiałów z procesu brzeskiego nie można wykazać, że skazanie oskarżonych nastąpiło "z rażącym naruszeniem prawa" - a taka podstawa dawałaby Sądowi Najwyższemu możliwość uchylenia tych wyroków i rehabilitacji skazanych.
Kluby SLD i PSL od wielu lat usiłują doprowadzić do rehabilitacji polityków PPS: Norberta Balickiego, Adama Ciołkosza, Stanisława Dubois, Henryka Liebermana, Mieczysława Mastka i Adama Pragiera, z PSL "Piast": Wincentego Witosa i Władysława Kiernika oraz PSL "Wyzwolenie": Kazimierza Bagińskiego i Józefa Putka. 13 stycznia 1932 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał ich na kary od 2 do 3 lat więzienia.
Na podstawie obowiązującego wtedy w Polsce carskiego Kodeksu karnego przypisano im przygotowania w 1930 r. do "spisku utworzonym w łonie organizacji pozaparlamentarnej zwanej popularnie +Centrolew+ (...) z wiedzą o tem, że spisek ten dążył do zamachu mającego na celu obalenie przemocą członków rządu (...) i zastąpienia ich przez inne osoby, wszakże bez zmiany zasadniczego ustroju państwowego".
Prok. Pogorzelski wskazuje, że Prokuratura Krajowa już kilkakrotnie wnikliwie badała tę sprawę i możliwość zwrócenia się z nią do Sądu Najwyższego, ale nie znalazła dobrego punktu zaczepienia. Wskazał, że od skazującego działaczy wyroku odwołali się ich obrońcy, a 20 lipca 1933 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wyroki zatwierdził, a nawet podwyższył kary aż do 5 lat więzienia połączonych z utratą praw publicznych i honorowych. Żaden obrońca nie zwrócił się z kasacją do Sądu Najwyższego.
Analizując te orzeczenia prok. Pogorzelski pisze, że Sąd Okręgowy w Warszawie w 1932 r. uznał za udowodnione, iż działacze zaplanowali na 14 września 1930 r. manifestacje, które - zważywszy na ich cel i rozmiary stanowiły "zamach" w rozumieniu ówczesnych przepisów, a porozumienie Centrolewu i PSL oznaczało w tym kontekście "spisek".
Podkreślił, że także sąd odwoławczy argumentował wtedy, iż "oskarżeni sami przyznawali, że ich celem było usunięcie rządu i obalenie systemu opartego na woli jednostki (Józefa Piłsudskiego)". Sąd podkreślał też, że oskarżeni chcieli użyć przemocy, wyprowadzając tłumy na ulicę, by one wpłynęły na rząd, który pod tą presją miał ustąpić. "Oskarżeni są wytrawnymi politykami" - oceniał w 1933 r. sąd.
Prokuratura Krajowa oceniła, że zachowane akta z procesu "nie są wystarczające do dokonania miarodajnych ocen w zakresie prawidłowości sposobu procedowania sądów obu instancji oraz merytorycznej słuszności skazania oskarżonych".
Nie mając akt z materiałem dowodowym nie można stwierdzić, czy skazujący wyrok miał oparcie w zeznaniach świadków i innych dowodach; z tych samych powodów nie da się ustalić, czy w trakcie rozpoznawania spraw przez sąd popełniono błędy proceduralne - informuje Sejm prokuratura.
Jednocześnie Pogorzelski zauważył, że żaden z obrońców skazanych w apelacji do wyższej instancji nie kwestionował ustaleń faktycznych - co jego zdaniem wskazuje, że ustalenia te były prawidłowe. Tak też uznał Sąd Apelacyjny i nie da się tego podważyć także dziś.
ab, pap