Proces o stan wojenny: Kania nie przyznaje się
81-letni Kania to trzeci podsądny - po gen. Wojciechu Jaruzelskim i gen. Tadeuszu Tuczapskim - który nie przyznał się przed Sądem Okręgowym w Warszawie do zarzutów i składa wyjaśnienia. I sekretarzem Kania został we wrześniu 1980 r., w miejsce Edwarda Gierka usuniętego po Sierpniu 1980 r. Z kolei w październiku 1981 r. Kanię zastąpił gen. Jaruzelski.
Pion śledczy IPN zarzucił Kani udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym mającym na celu popełnianie przestępstw" - za co grozi do 5 lat więzienia. Miało to polegać na tym, że w marcu 1981 r. Kania podpisał dokument zatytułowany "Myśl przewodnia stanu wojennego" oraz wytyczne o działaniach administracji państwowej w warunkach stanu wojennego.
Przed sądem Kania oświadczył, że zarzut udziału w związku przestępczym nie jest poparty żadnymi dowodami i jest bezpodstawny. "To zupełna pustka dowodowa, swoista czarna dziura" - dodał. Ocenił, że już samo tłumaczenie się z zarzutu udziału w gangu "uwłacza ludzkiej godności". "Byłem funkcjonariuszem legalnego państwa" - podkreślał.
Przyznał, że przygotowania do stanu wojennego podjęto za jego wiedzą i zgodą. Zarazem zapewniał, że przygotowania te nie wynikały z zamiaru jego wprowadzenia. "Liczyliśmy się z taką ewentualnością. Czyniłem jednak wszystko, by go nie wprowadzać" - oświadczył.
Kania podkreślił, że "Myśl przewodnia" stwierdzała, iż stan wojenny to "ostateczność po wyczerpaniu wszelkich środków politycznych". Oświadczył, że celem jego działań była przede wszystkim ochrona Polski przed "grozą interwencji" Układu Warszawskiego, która - jego zdaniem - była realna.
B. szef PZPR zaprzeczył też tezom IPN, by władze od początku planowały stan wojenny by zlikwidować "Solidarność". "To bezsens; chodziło o osiągnięcie zdolności do przeciwstawienia się paraliżowi gospodarki" - powiedział.
Odrzucił także twierdzenia IPN, że to dzięki "niemocy władzy" doszło do porozumień sierpniowych w 1980 r. Zwrócił uwagę, że po raz pierwszy w socjalizmie strajk zakończył się porozumieniem z władzą, a on sam uznał wtedy, że członkowie PZPR "mogą i powinni wstępować do +Solidarności+".
Kania podkreślał, że prace nad aktami związanymi ze stanem wojennym trwały jeszcze przed marcem 1981 r. - graniczną datą stawianych mu zarzutów. Dodał, że władze próbowały określić ramy prawne dla stanu wojennego już w 1973 i 1978 r., ale wtedy "spadło to z porządku". "Byłem za tym, by władza wobec ewentualnych napięć nie czuła się zbyt pewnie, że posiada swoistą +wunderwaffe+, bo taki stan prawny tworzy glebę dla decyzji pozbawionych wyobraźni" - powiedział Kania. Zarazem oświadczył, że gdyby w latach 70. wprowadzono odpowiednie regulacje, "dziś nie byłoby tego procesu".
Rozprawę odroczono do 5 grudnia, kiedy Kania ma kontynuować wyjaśnienia. Tak jak inni oskarżeni, zapowiedział, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratora IPN.
Sąd wyznaczył kolejne terminy rozpraw - w styczniu 2009 r. odbędą się dwie, a w lutym - cztery (w grudniu mają się odbyć trzy rozprawy). Skład sędziowski musi bowiem brać pod uwagę trwający od 2001 r. przed tym samem sądem proces, w którym Jaruzelski jest oskarżony o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec 9 osób - członków władz PRL, utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz Rady Państwa PRL (która formalnie wprowadziła stan wojenny). Główni oskarżeni to: 85-letni Jaruzelski, 83-letni Czesław Kiszczak, b. szef MSW (który nie stawia się na rozprawy zasłaniając się złym zdrowiem) oraz Kania.
12 września br. ruszył proces siedmiu już tylko osób. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - replikuje pion śledczy IPN.
We wtorek po raz kolejny w sądzie nie stawił się Kiszczak; jego nieobecność sąd ponownie uznał za nieusprawiedliwioną i postanowił prowadzić proces pod jego nieobecność. Ostatnio lekarze uznali, że choć zdrowie Kiszczaka pogorszyło się, to może brać udział w rozprawach, ale tylko dwie godziny dziennie, powinien zeznawać na siedząco i musi mieć możliwość zażywania leków podczas rozprawy.ab, pap, keb