Indie: hotel Taj Mahal odbity
W Oberoi terroryści przetrzymują bliżej nieznaną liczbę zakładników. Policja - zastrzegł Roy - działa niezwykle ostrożnie, by nie spowodować ofiar wśród przebywających w hotelu niewinnych ludzi. Z terenu hotelu nadal słychać odgłosy strzałów i eksplozji.
[[mm_4]]
"Z terrorystami nie prowadzimy żadnych negocjacji" - podkreślił w czwartek wicepremier stanu Maharaśtra R.R.Patil.
W hotelu Oberoi ukrywa się Polak; żyje i jest bezpieczny - powiedział w czwartek rano PAP Piotr Opaliński, polski charge d'affaires w Delhi.
Indyjska policja a także oddziały komandosów nadal otaczają oba hotele.
Terroryści zabili co najmniej 101 osób, w tym - według niepotwierdzonych danych - dziesięciu cudzoziemców. Według konsulatu RP w Bombaju, wśród ofiar nie ma Polaków.
Potwierdzono, iż wśród zabitych jest Japończyk oraz Włoch. Mówi się też o Australijczyku i Brytyjczyku - brak jednak potwierdzenia tej informacji.
Podczas zamachów w Bombaju został ranny deputowany Parlamentu Europejskiego, wchodzący w skład oficjalnej delegacji przebywającej w Indiach, Hiszpan Ignasi Guardans. W jednym z zaatakowanych hoteli przebywał polski europoseł Jan Masiel, lecz udało mu się wydostać z budynku, gdy sytuacja się uspokoiła.
Seria zamachów rozpoczęła się w środę około godz. 22.30 lokalnego czasu (godz. 18.00 czasu polskiego). Zamachy terrorystyczne przeprowadzono w wielu punktach miasta, w tym w luksusowych hotelach Taj Mahal i Oberoi, na stacji kolejowej oraz lotnisku, w szpitalu oraz w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju. W czwartek rano terroryści zaatakowali także siedzibę żydowskiej ortodoksyjnej grupy Chabad-Lubawicz, zatrzymując rabina.
[[mm_1]][[mm_2]][[mm_3]]Uzbrojeni mężczyźni strzelali na oślep z broni automatycznej, a także rzucali w tłum granaty. Napastnikami byli młodzi mężczyźni w wieku 20-25 lat, którzy szukali osób z paszportami brytyjskimi lub amerykańskimi.
Do zamachów przyznała się mało znana do tej pory organizacja Mudżahedini Dekanu. Jest ona prawdopodobnie związana z ugrupowaniem Indyjskich Mudżahedinów, znanych z wielu ataków terrorystycznych, jakie przeprowadzali na terenie Indii.W serii zamachów terrorystycznych w indyjskiej stolicy finansowej, do których doszło w środę wieczorem, zginęło co najmniej 101 osób, w tym sześciu obcokrajowców. 287 osób odniosło rany - powiadomił Ramesh Taude z bombajskiej policji.
Dotychczasowe doniesienia mówiły o 86 zabitych i co najmniej 250 rannych. Jednak indyjski dziennik "The Times of India" podaje na swojej stronie internetowej, że obrażenia odniosło aż 900 osób.
Gazeta informuje, że w czwartek rano w hotelu Taj Mahal, jednym z obiektów zamachów, nadal trwała wymiana ognia między napastnikami a oddziałami antyterrorystycznymi.
W hotelu tym, jak powiadomił w rozmowie z telewizją TVN24 konsul RP w Bombaju Janusz Byliński, przebywa nadal jedna Polka. Według doniesień konsula, jest cała i zdrowa, lecz nie może opuścić budynku. Z hotelu Taj Mahal udało się natomiast wydostać europosłowi Janowi Masielowi. Inny Polak znajduje się w hotelu Oberoi, w którym również doszło do zamachów.
"W tej chwili nie ma informacji, aby wśród ofiar zamachów byli Polacy" - poinformował rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.Rano indyjska policja nadal prowadziła oblężenie dwóch luksusowych hoteli w Bombaju, zaatakowanych wieczorem przez muzułmańskich ekstremistów.
W hotelach Taj Mahal i Oberoi skrywają się terroryści z ugrupowania Mudżahedini Dekanu, którzy dzień wcześniej dokonali zamachów w co najmniej siedmiu miejscach w Bombaju, zabijając co najmniej 101 osób.
Oba hotele są otoczone przez indyjskie wojsko oraz policję.
W hotelu Oberoi siedmiu terrorystów przetrzymuje nieokreśloną liczbę zakładników. "Żądamy uwolnienia wszystkich więzionych w Indiach Mudżahedinów; dopiero wówczas wypuścimy tych ludzi" - powiedział na antenie India TV jeden z napastników.
Według doniesień telewizji TVN24, w hotelu Oberoi przebywa jeden Polak.
Natomiast w hotelu Taj Mahal nadal trwa wymiana ognia pomiędzy zamachowcami a oddziałami antyterrorystycznymi - powiadomił przedstawiciel indyjskiej policji. Z tego powodu, wielu hotelowych gości wciąż nie jest w stanie opuścić budynku.
Giełda w Bombaju, indyjskim centrum finansowym, ze względu na panujący w mieście chaos pozostanie w czwartek zamknięta.Od przywódców z całego świata napływały w nocy wyrazy potępienia dla terrorystów.
"Takie akty przemocy są absolutnie niedopuszczalne. Sekretarz generalny ONZ powtarza swoje przekonanie, że żaden powód ani doznana krzywda, nie jest w stanie uzasadnić ataków na przypadkowych cywilów" - oznajmił rzecznik sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna.
Sprawująca w tym półroczu przewodnictwo w Unii Europejskiej Francja również skrytykowała zamachy w stolicy finansowej Indii.
W USA oświadczenie w tej sprawie wydała zarówno administracja prezydenta George'a W. Busha, jak i sztab prezydenta-elekta Baracka Obamy.
"Stany Zjednoczone potępiają ten atak terrorystyczny i jednoczą się z mieszkańcami Indii w czasie tragedii" - oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Dana Perino. "Amerykański rząd monitoruje sytuację (...) i jest gotowy do wsparcia indyjskich władz" - dodała.
"Potępiamy te ataki oraz śmierć niewinnych ludzi" - dodał rzecznik Białego Domu Tony Fratto.
"Prezydent-elekt Barack Obama zdecydowanie potępia dzisiejsze ataki terrorystyczne w Bombaju" - oznajmiła jego rzeczniczka ds. bezpieczeństwa narodowego Brooke Anderson. "Te skoordynowane ataki demonstrują, że istnieje poważne i pilne zagrożenie terroryzmem. USA muszą zacieśnić swoje stosunki z Indiami i innymi krajami świata, aby wykorzenić i zniszczyć siatki terrorystyczne" - powiedziała.
Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown określił środowe zamachy jako "skandaliczne". Wyraził poparcie dla indyjskiego rządu w walce z napastnikami, oferując "wszelką niezbędną pomoc". Wydarzenia w Bombaju potępił też lider brytyjskich konserwatystów David Cameron.
Brytyjska Rada Muzułmanów uznała ataki terrorystyczne za "haniebne". "Brutalne morderstwo Indusów i obcokrajowców jest nie do przyjęcia, nie ma dla takich czynów usprawiedliwienia" - oświadczył sekretarz tej organizacji Muhammad Abdul Bari.
Według doniesień świadków zamachów, napastnicy poszukiwali osób posługujących się amerykańskimi i brytyjskimi paszportami.ND, PAP, keb