ABW: raport nt. incydentu w Gruzji nadal tajny
Tymczasem zeskanowany czterostronicowy raport podpisany przez szefa ABW Krzysztofa Bondaryka pojawił się w całości na stronie dziennik.pl ok. godziny 16. Redakcja usunęła jedynie adnotację, że dokument jest poufny oraz numer kopii dokumentu. Usunięto też nazwiska 16 oficjeli, którzy raport otrzymali.
W raporcie ABW można przeczytać: "Na obecnym etapie i na podstawie posiadanych informacji uznać można, iż najbardziej prawdopodobne jest, że sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską".
Dziennik.pl podał, że - według raportu ABW - za "wykreowaniem sytuacji" przez stronę gruzińską przemawia nagła propozycja wyjazdu do ośrodka dla uchodźców, bez przygotowań, zachowanie prezydenta Gruzji i ochrony gruzińskiej podczas incydentu oraz niezgodne z zasadami działań ochronnych wyprzedzenie kolumny specjalnej przez samochód, w którym jechali dziennikarze.
W raporcie tym zwrócono również uwagę, że prezydent Gruzji, przeciw któremu w jego kraju umacnia się opozycja, chciał zademonstrować Lechowi Kaczyńskiemu, że Rosja nie realizuje programu pokojowego.
W informacji dla premiera podpisanej przez sekretarza rządowego kolegium ds. specjalnych Jacka Cichockiego napisano z kolei, że bus wiozący dziennikarzy przesunięto na czoło kolumny, gdy wjeżdżała ona w rejon podwyższonego ryzyka.
Według informacji, prezydenci wyszli z samochodu, zanim ochrona zdążyła zabezpieczyć teren i rozpoznać sytuację. W dokumencie podkreślono, że ochrona nie osłoniła ani nie położyła na ziemię osób chronionych, co jest standardową procedurą ochrony VIP, kiedy padają strzały.
Konwój, w którym jechali prezydenci Polski i Gruzji został zatrzymany w niedzielę przy granicy Gruzji i Osetii Południowej. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci i cały konwój wrócili bezpiecznie do Tbilisi.ab, pap