"Sytuacja w Bombaju nie wróciła do normy"
W mieście widać przejawy paniki. Pojawiły się niepotwierdzone doniesienia o strzelaninie na dworcu i w jednej z eleganckich dzielnic miast. Jeden z operatorów telewizji kablowej wyłączył na jakiś czas transmisję, częściowo nie działały telefony komórkowe. Jest napięcie - relacjonował konsul.
Czterech Polaków, którzy znajdowali się w obleganych hotelach, jest bezpiecznych, ale nie ma potwierdzenia, kiedy wylatują z Bombaju - poinformował Byliński.
Dodał, że osoby te mają przy sobie dokumenty i mogą liczyć na pomoc polskich placówek konsularnych. "Nie mamy żadnych sygnałów, żeby ktokolwiek z innych Polaków był poszkodowany czy zabity lub znajdował się w jakiejś wyjątkowo trudnej sytuacji" - zapewnił, dodając, że konsulat stara się to monitorować.
"Mieliśmy informacje o Polce, która znajduje się na jachcie zacumowanym w pobliżu jednego z dwóch zaatakowanych w środę wieczorem hoteli - Taj Mahal. Załoga z włoskim kapitanem nie może jachtu opuścić" - dodał. Wyjaśnił, że w rejonie trwa operacja antyterrorystyczna, a okolica jest pod pełną kontrolą i nie można się stamtąd wydostać, ponieważ terroryści mieli dotrzeć do miasta od strony morza.
W piątek indyjskie siły specjalne podawały, że drugi z hoteli Trident/Oberoi jest już pod całkowitą kontrolą indyjskich służb, które zabiły w nim dwóch uzbrojonych napastników.
Ewakuowano wszystkich gości. Rano w piątek uwolniono ponad 90 ludzi, a w nocy ok. 40. Agencje donosiły, że większość z nich to cudzoziemcy. Szef policji w Bombaju informował, że w hotelu Trident/Oberoi znaleziono ciała 24 ludzi.
W hotelu Taj Mahal także niemal zakończyła się akcja odbijania zakładników. Według indyjskich sił w budynku znajduje się jednak jeden z terrorystów, który może przetrzymywać co najmniej dwoje zakładników. Co pewien czas rozlegają się tam odgłosy strzałów. Dowódca indyjskich komandosów przeszukujących Taj Mahal powiadomił, że widział w nim ok. 50 zwłok. Tylko w jednym pomieszczeniu znajdowało się kilkanaście ciał.
W piątek trwają walki o zajęty przez terrorystów żydowski ośrodek religijny w Bombaju. Budynek ortodoksyjnej grupy Chabad-Lubawicz znajduje się w popularnej i uczęszczanej części miasta, co utrudnia operację. Według CNN, na miejscu jest sześcioosobowa ekipa ratunkowa z Izraela, która asystuje indyjskim służbom.
Izraelskie media podały w piątek, że władze Indii odrzuciły propozycję Izraela w sprawie wojskowej pomocy przy uwalnianiu zakładników w Bombaju.
Dziennik "Haarec" napisał, że ofertę złożył minister obrony Ehud Barak, a samolot wyczarterowany przez jego resort już był gotowy. Władze indyjskie jednak odmówiły.
Docierają sprzeczne informacje na temat liczby zakładników uwięzionych w ośrodku. Jeszcze w czwartek rano miały z niego uciec dwie kobiety i dwuletnie dziecko, zidentyfikowane jako syn głównego rabina. W centrum w chwili ataku mogło znajdować się 8-10 osób.
W piątek nad budynkiem krążył śmigłowiec, z którego na dach opuściło się kilkunastu komandosów. Słychać było strzały, co jak spekulują agencje, miało być osłoną dla lądujących żołnierzy. Akcję z dachów okolicznych domów i sąsiednich ulic obserwowały tłumy gapiów, wielu z lornetkami. Według najnowszego bilansu policji w serii zamachów w Bombaju zginęły 143 osoby. Poprzedni bilans to 130 zabitych.
ND, PAP