W czwartek wyrok w sprawie linczu we Włodowie
Najsurowszej kary 10 lat więzienia prokurator Dagmara Kuspiel zażądała dla braci Tomasza, Krzysztofa i Mirosława W., którzy mają zarzut zabójstwa recydywisty Józefa C. Zdaniem oskarżyciela wszystkie okoliczności sprawy wskazują, że to właśnie bracia W. zadali ofierze rany w głowę, które okazały się śmiertelne.
W mowie końcowej prokurator wiele miejsca poświęciła wskazaniu rozbieżności w zeznaniach oskarżonych i świadków tuż po zdarzeniu i składanych kilka dni później, gdy przemyśleli oni to, co się stało.
Dlatego - zdaniem oskarżyciela - bardzo istotne dla sprawy zeznania złożyli policjanci, którzy jako pierwsi po zbrodni przyjechali do Włodowa. "Oni usłyszeli, że nic się nie stało, że (sprawcy) wyrwali chwasta" - powiedziała prokurator.
Dla Rafała W., który ma zarzut pobicia Józefa C. prokurator wniosła o wyrok roku więzienia. Zauważyła przy tym, że jest to jedyny oskarżony, który składał w tej sprawie wyjaśnienia.
Dla oskarżonych o znieważenie zwłok Stanisława M. i Wiesława K. prokurator wniosła o sześć miesięcy więzienia. Podkreśliła, że materiał dowodowy nie zawiera żadnej przesłanki, by przedstawić im zarzut zabójstwa czy pobicia Józefa C.
Prokurator w mowie końcowej odniosła się także do zeznań świadka, który po raz pierwszy złożył wyjaśnienia na ostatniej rozprawie ponownego procesu w tej sprawie. Zdaniem prokuratury tak późne pojawienie się świadka, którym okazała się sąsiadka braci W. podważa jej wiarygodność.
Obrońcy wszystkich oskarżonych prosili sąd o wymierzenie ich klientom kar w zawieszeniu. Zwłaszcza obrońcy braci W. podkreślali, że nie powinni oni odpowiadać za zabójstwo Józefa C., a jedynie za pobicie go.
Przekonywali sąd, że nie ma w tej sprawie ani jednego dowodu, który świadczyłby o tym, iż bracia W. działali z zamiarem pozbawienia życia Józefa C. Podkreślali także, że nie ma zabezpieczonych narzędzi, którymi zadano C. śmiertelne rany ponieważ na szpadlach i łopatach, które w tej sprawie zabezpieczono nie ma śladów biologicznych, które by świadczyły o użyciu podczas bicia Józefa C.
Przekonując sąd do zawieszenia kar oskarżonym obrońcy zgodnie podnosili, że od czasu linczu wszyscy żyją spokojnie, nie wchodzą w konflikty z prawem, pracują. Mecenas Rafała W. podkreślał nawet, że jego klient żyje uczciwie, a "w ostatnim czasie budował nawet nowy gmach olsztyńskiego sądu okręgowego".
Sąd uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynów przypisanych oskarżonym. Trzej bracia W., którzy zostali oskarżeni przez prokuraturę o zabójstwo recydywisty, mogą odpowiadać za pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Taki sam zarzut sąd może przypisać Stanisławowi M. i Wiesławowi K., którym prokuratura zarzuciła wcześniej znieważenie zwłok.
W poprzednim procesie sąd skazał braci W. na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy, przy czym zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia; pozostali trzej oskarżeni także otrzymali kary w zawieszeniu.
Od wyroku odwołała się prokuratura, która domagała się wyższych kar. Sąd Apelacyjny w Białymstoku przychylił się do tej apelacji i nakazał ponowne rozstrzygnięcie sprawy.
Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 r. Wówczas sąsiedzi zaatakowali i zabili recydywistę Józefa C., który chodził po wsi z maczetą i groził ludziom. Mieszkańcy tłumaczyli, że zabili ponieważ policja, mimo ich próśb, nie skierowała do wsi radiowozu.ND, PAP